Zarabiają jako słupy nawet 4 tys. w cztery dni
Setki osób w Polsce - bezrobotni, studenci, nauczyciele - dorabiają jako słupy, piorąc pieniądze pochodzące z internetowych kradzieży. Ale policja szybko ich łapie - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
"Stanowisko kierownicze. Tylko kilka godzin tygodniowo. Nie będziesz potrzebował żadnych wyjątkowych umiejętności" - przewija się w e-mailach, które bombardują skrzynki pocztowe internautów w całej Polsce. By podjąć pracę jako "assistant manager" w zagranicznej firmie, wystarczy komputer z dostępem do sieci. Ogłoszenia rekrutacyjne można znaleźć nawet w oficjalnych uczelnianych biurach karier.
Obowiązki istotnie okazują się nieskomplikowane: trzeba przyjmować na swoje konto przelewy i zgodnie z telefonicznymi instrukcjami przekazywać je dalej. A płaca wysoka - 7-10% od przelewanej kwoty.
W rzeczywistości jest to wynagrodzenie dla tzw. słupa - narzędzia w ręku cybergangów. Odbywa się to tak: gang okrada konta w banku internetowym, zwykle wyłudzając od ich właścicieli hasła i kody dostępu. Wyprowadzone pieniądze płyną na rachunek bankowy słupa. Potem słup pierze pieniądze - wyjmuje gotówkę i przekazuje ją za granicę, najczęściej do internetowych mafiosów Rosji lub Ukrainy. Za to pobiera prowizję - Adrian w ciągu czterech dni zarobił około 4 tys. zł, wykonując raptem dwa przekazy.