Zapomniana obietnica premiera dla rolników. "PiS próbuje ratować swój wizerunek, a nie polską wieś"
Minister rolnictwa daje sobie trzy miesiące, by wyeksportować cztery miliony ton zboża z Polski i mówi, że po wizycie w portach jest większym optymistą. Opozycja oskarża rząd o ratowanie własnego wizerunku, a nie polskich rolników i przewiduje, że rząd niebawem będzie chciał ogłosić propagandowy sukces.
Mateusz Morawiecki już w lipcu ubiegłego roku miał sygnały, że ukraińskie zboże trafia na polski rynek, ale PiS zbagatelizowało problem.
Według polityków opozycji po wymianie ministra rolnictwa, PiS próbuje ratować własną twarz, bo realne poprawienie sytuacji polskich rolników może trwać wiele miesięcy. - Kilka kolejnych gospodarskich wizyt w całym kraju Roberta Telusa, zapowiedziane na weekend wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego i nowe obietnice dla wsi, a później zapewne porozumienie z wąskim gronem protestujących i uderzanie w tych, którzy nie dołączą do ugody - taki scenariusz na najbliższe tygodnie przewiduje jeden z posłów PSL.
Ludowcy twierdzą, że już dostają sygnały z kraju o tym, że przedstawiciele PiS będą chcieli za wszelką cenę doprowadzić do szybkiego porozumienia z NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność".
Oficjalne deklaracje rolniczej "Solidarności" są zupełnie inne. To grupa, która nie przerwała protestu w Szczecinie po rozmowach rolników z byłym już ministrem rolnictwa Henrykiem Kowalczykiem i nie przestała walczyć o swoje postulaty w czasie świąt. Jej działacze zapowiadają walkę do skutku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Awantura o ukraińskie zboże. Joński stawia PiS pod ścianą
Robert Telus to jednak nie tylko minister rolnictwa, ale wciąż przewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" w województwie łódzkim. Podczas czwartkowej wizyty w Szczecinie występował w odblaskowej związkowej kamizelce. - Założyłem ją nie dla szpanu. Jestem jednym z was - mówił.
Tłumaczył, że z tej funkcji będzie musiał zrezygnować z powodu ministerialnych obowiązków, ale członkiem "Solidarności" pozostanie.
- Jestem przekonany, że PiS obieca załatwienie innych spraw ważnych dla związku, byleby wygasić protest - twierdzi inny polityk opozycji.
Zapomniane słowa premiera
Mateusz Morawiecki o problemach związanych z tranzytem ukraińskiego zboża mówił publicznie już w lipcu ubiegłego roku. - Jeżeli są takie przypadki, poleciłem wicepremierowi, ministrowi rolnictwa Henrykowi Kowalczykowi sprawdzenie dokładnie, gdzie to występuje i zablokowanie tego procesu. Żeby zboże, które wjeżdża do Polski z Ukrainy, było sprzedawane w Afryce i na Bliskim Wschodzie, tam zabezpieczało potrzeby żywnościowe. My mamy w Polsce polską żywność, polskie zboże i będziemy zabezpieczać polskiego rolnika - deklarował wówczas szef rządu, mówiąc jeszcze o poprzednim ministrze.
Na deklaracjach się skończyło, bo z miesiąca na miesiąc problem zaczynał być poważniejszy. - Ktoś z rządzących, kto wydał decyzję, że tak zwane "zboże techniczne" nie podlega kontroli jakościowej, musi odpowiedzieć za to karnie. Musimy wiedzieć, kto to konkretnie był - mówi Wirtualnej Polsce Marek Sawicki, były minister rolnictwa z PSL.
Sawicki nie wierzy jednak w działania Zbigniewa Ziobry, który powołał w czwartek specjalny zespół śledczych. Mają oni zbadać proceder nielegalnego wwozu ukraińskiego zboża do Polski.
- Zjawisko ma poważny charakter, naraża na szwank polską suwerenność w obszarze żywnościowym - mówił prokurator generalny. - Złożyliśmy wniosek do NIK, bo nie wierzę w żadną niezależną prokuraturę - kontruje Sawicki.
Z nieoficjalnych informacji WP wynika, że prokuratorzy mają m.in. zbadać sprawę powoływania spółek celowych i firm-słupów, bo protestujący rolnicy twierdzą, że spotykali się z takimi przypadkami.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski