Zaostrzyć kary dla sprawców fałszywych alarmów
Policja zatrzymała 40-letniego Jacka K., który miał wywołać fałszywy alarm bombowy w warszawskim metrze. Komendant stołeczny policji Ryszard Siewierski podkreślił, że są mocne dowody jego winy. Przy tej okazji rozgorzała dyskusja na temat zaostrzenia kar dla sprawców fałszywych alarmów bombowych.
14.07.2005 | aktual.: 14.07.2005 16:41
Prawo i Sprawiedliwość jest za tym, aby takich ludzi surowo karać. Poseł Przemysław Gosiewski tłumaczy, że tego rodzaju ludzie czują się bezkarni, ponieważ najczęściej nie udaje się ich zatrzymać. A jeżeli zostaną zatrzymani - mówi poseł - dostają bardzo niskie wyroki. Według niego wyższe kary i ich nieuchronność działałaby odstraszająco.
Za surowym karaniem sprawców fałszywych alarmów bombowych jest też Platforma Obywatelska. Jednak zdaniem jej szefa, Donalda Tuska, za nieodpowiedzialne żarty należy karać przede wszystkim finansowo. Kara idąca w setki tysięcy złotych może być bardzo skuteczna - uważa wicemarszałek Sejmu.
Tomasz Nałęcz z Socjaldemokracji Polskiej też jest za surowym karaniem sprawców fałszywych alarmów. Według niego można z tym jednak walczyć, wykorzystując obowiązujące przepisy.
Marszałek Sejmu nie widzi potrzeby zmiany prawa, by móc bezwzględnie karać autorów fałszywych alarmów bombowych. Włodzimierz Cimoszewicz powiedział, że obowiązujące prawo daje takie możliwości. Według niego problem leży gdzie indziej - autorzy tego typu, głupich pomysłów nie zastanawiają się nad konsekwencjami swoich czynów.
We wtorek, po telefonie z informacją o podłożeniu bomby na jednej ze stacji warszawskiego metra, policja ewakuowała kilka tysięcy osób. Metro wyłączono na kilka godzin z ruchu. Władze miasta podstawiły zastępcze autobusy. Szacuje się, że łączny koszt operacji mógł sięgnąć nawet pół miliona złotych.