Zaorski kontra KNF. Gdzie kończy się wolność inwestora, a zaczyna insider trading?
Rafał Zaorski – nazwisko, które od lat elektryzuje polski świat finansów – ponownie znalazło się w centrum zainteresowania. Tym razem nie za sprawą widowiskowych spekulacji czy milionowych zysków, ale wyroku, który może wyznaczyć nowe granice odpowiedzialności na rynku kapitałowym.
Sąd uznał, że Zaorski – jako prezes Krypto Jam – wykorzystał informację poufną, nabywając akcje Merlin Group tuż przed ogłoszeniem współpracy spółek w 2018 roku. Choć wyrok nie jest prawomocny, a sam zainteresowany zapowiada apelację, sprawa już dziś budzi poważne pytania o granice legalności działań inwestorów, szczególnie tych o dużym zasięgu medialnym.
Blockchain, hype i (zbyt) dobra okazja
W centrum sprawy znalazł się komunikat o współpracy Krypto Jam i Merlin Group przy tworzeniu lojalnościowego programu opartego na technologii blockchain. Oficjalna informacja wywindowała kurs akcji Merlina o niemal 140 proc. w zaledwie dwa dni. Problem w tym, że Zaorski – według sądu – wiedział o planowanej współpracy wcześniej i właśnie na tej wiedzy oparł decyzję o zakupie akcji.
Tym samym znalazł się w kolizji z przepisami dotyczącymi insider tradingu – czyli obrotu papierami wartościowymi na podstawie niejawnych, cenotwórczych informacji. KNF i prokuratura nie miały wątpliwości: naruszenie miało miejsce, a kara w wysokości 250 tys. zł jest tylko początkiem prawnych kłopotów "króla spekulantów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bosak do dymisji? "Wzbudzanie niepokoju"
KNF nie odpuszcza
To niejedyna sprawa, w której Komisja Nadzoru Finansowego przygląda się aktywnościom Zaorskiego. W tle toczy się dochodzenie dotyczące mPay i podejrzeń o manipulację kursem przed ogłoszeniem kolejnego komunikatu o współpracy. W tym przypadku śledztwo zostało zawieszone, ale KNF uważnie monitoruje działania osób powiązanych z Trading Jam Session – ruchem stworzonym przez Zaorskiego, promującym edukację inwestycyjną i... wolność słowa na rynkach.
Zaorski zresztą właśnie na nią się powołuje. W jego ocenie wpisy w mediach społecznościowych to "relacje z własnych działań", a nie próby wpływania na rynek. Ale czy inwestor dysponujący zasięgiem, kapitałem i wiedzą, naprawdę działa jak przeciętny Kowalski z domowego biura?
Rynki się zmieniają. Prawo też musi?
Sprawa Zaorskiego może stać się precedensem – nie tylko w kontekście egzekwowania przepisów o informacji poufnej, ale też roli, jaką pełnią dziś influencerzy finansowi i medialni gracze na rynku kapitałowym. Czy publikacja analizy lub zrzutu ekranu z rachunku inwestycyjnego może być uznana za formę manipulacji? A może to po prostu nowa rzeczywistość, której regulatorzy jeszcze nie nadążają uchwycić?
W tle tego wszystkiego pojawia się też wątek zaufania. Do systemu. Do prawa. Do intencji. Bo kiedy inwestorzy zaczynają wątpić, że rynek działa uczciwie, kapitał odpływa nie tylko z giełdy – ale z całego zaufania społecznego do instytucji.
Źródła: Money.pl, Puls Biznesu