Zamieszki w Gruzji. Władimir Putin wydał specjalny dekret
Rosyjski prezydent Władimir Putin, powołując się na względy bezpieczeństwa, wydał dekret zakazujący lotów do Gruzji. Od 8 lipca linie lotnicze nie będą obsługiwać pasażerów lecących na Kaukaz, a biura podróży nie będą mogły sprzedawać wycieczek.
Na razie nie wiadomo jak długo będzie obowiązywał prezydencki dekret. Decyzję Putina potwierdził największy rosyjski przewoźnik - Aerofłot. Od początku lipca linia lotnicza wstrzymuje lot do Tbilisi - dotąd obsługiwała ten kurs 14 razy w ciągu tygodnia.
Według informacji przekazanych przez biura podróży, w Gruzji może przebywać nawet 5 tys. rosyjskich turystów. Jednak ta liczba może być wyższa - większość Rosjan decyduje się na samodzielny wyjazd. Eksperci szacują, że ta liczba może być nawet 3-krotnie wyższa.
W piątkowym dekrecie prezydent Federacji nakazał biurom podróży zaprzestania sprzedaży wycieczek do Gruzji. Rząd został zobowiązany do pomocy przy powrocie Rosjan do ojczyzny. Kilka godzin przed tą decyzją rosyjski resort spraw zagranicznych "stanowczo zarekomendował" swoim krajanom, aby zrezygnowali z wyjazdu do Gruzji. Tym, którzy już tam są, odradzano odwiedzania rejonów masowych zgromadzeń.
Zobacz także: Zamieszanie po wpisie o Tusku. Minister rządu PiS się tłumaczy
"Prowokacja" czy sprzeciw ulicy?
Tysiące Gruzinów szturmowało w nocy z czwartku na piątek budynek parlamentu po tym, gdy wystąpił w nim rosyjski deputowany Siergiej Gawriłow. Media informowały, że rosyjski polityk usiadł na miejscu przewodniczącego gruzińskiego parlamentu. Podczas przerwy członkowie głównych partii opozycyjnych w Gruzji wkroczyli na mównicę, blokując ją. Na ulicach zaczęły zbierać się tłumy demonstrantów.
Doszło do brutalnych starć z policją. Wielu funkcjonariuszy zostało rozbrojonych. Odbierano im tarcze, kaski i pałki. Rzucano w nich także kamieniami i butelkami. Policja użyła gazu łzawiącego i strzelała do tłumu gumowymi kulami. O protestach pisaliśmy TUTAJ.
Według rzecznika Kremla starcia przed gruzińskim parlamentem były "rusofobiczną prowokacją". - Tego rodzaju przejawy rusofobii wywołują poważne obawy, nie zapominajmy, że Gruzja jest krajem regularnie odwiedzanym przez dużą liczbę turystów z Rosji - stwierdził Dmitrij Pieskow. - To niezwykle poważna sprawa - dodał.
Zajścia w Tbilisi skomentowała także rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa. Na swoim profilu na Facebooku oceniła, że w Gruzji doszło do "koszmarnej prowokacji". Zwróciła uwagę, że została ona "urządzona w rozkwicie sezonu turystycznego". "Często pytam się swoich znajomych w Gruzji, czy Rosjanie mogą się czuć bezpiecznie w gruzińskich kurortach, zawsze mi odpowiadają że na 100 proc." - napisała Zacharowa. "Czy teraz ktoś w Gruzji może zagwarantować, że tłum sprowokowany przez podżegaczy nie ruszy, by niszczyć hotele? Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych jest zasypane pytaniami mediów: jakie są zalecenia dla Rosjan odwiedzających Gruzję?" - dodała.
Na zamieszki w Gruzji zareagowało także polskie MSZ. Resort zaapelował do wszystkich stron o zachowanie spokoju i unikanie eskalacji. "Zwracamy szczególną uwagę na odpowiedzialność władz w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa obywateli, wolności zgromadzeń i wyrażania poglądów oraz adekwatnego użycia środków przymusu bezpośredniego. Za niedopuszczalne uznajemy stosowanie przemocy wobec dziennikarzy i innych przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego" - napisano w oświadczeniu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: Polsat News