Zamachy w Paryżu. Czy także Polska powinna się bać?
128 zabitych i 200 rannych, w tym wielu ciężko - to bilans serii ataków terrorystycznych w Paryżu. Krzysztof Liedel, ekspert ds. terroryzmu, od początku nie miał wątpliwości, że stoi za nimi najpewniej Państwo Islamskie. Te podejrzenia przed chwilą potwierdził francuski przywódca Francois Hollande. Tymczasem Liedel w rozmowie z Wirtualną Polską odpowiadał również na pytanie, czy wkrótce może dojść do kolejnych zamachów i jak bardzo zagrożona jest także Polska?
Nim jeszcze Francois Hollande oskarżył o masakrę w Paryżu IS, Krzysztof Liedel w komentarzu dla WP mówił o tym, że właśnie takie informacje pojawiają się na internetowych forach wykorzystywanych przez dżihadystów.
Jeszcze kilka godzin przed atakami we Francji światowe media informowały o sukcesach w walce z IS na Bliskim Wschodzie, w tym zgładzeniu Johna Dżihadysty - terrorysty, który brał udział w nagraniach egzekucji zakładników Państwa Islamskiego. Czy zamachy w Paryżu mogły więc być rodzajem odwetu? Według Liedla, mimo wszystko, nie należy wiązać tych wydarzeń. Ekspert podkreśla, że seria ataków we francuskiej stolicy wymagała dokładnego planowania i była skomplikowaną operacją, a to znaczy, że terroryści potrzebowali na nią więcej czasu niż jeden dzień.
Nie znaczy to jednak, że nie istnieją związki między zamachami we Francji z wydarzeniami w Syrii i Iraku. Przeciwnie, francuskie wojska angażują się w operacje na Bliskim Wschodzie i są aktywnym członkiem międzynarodowej koalicji przeciw IS. Właśnie dlatego znaleźli się na celowniku terrorystów. Nie po raz pierwszy zresztą.
Dlaczego znów Francja?
Krwawe ataki w Paryżu to kolejny cios, który spada na Francuzów. W styczniu tego roku doszło do masakry w redakcji tygodnika "Charlie Hebdo", a potem islamscy fanatycy przeprowadzili jeszcze kilka innych ataków. Dlaczego to znów Francja, jeden z wielu członków koalicji anty-IS, stała się sceną terroru?
- Terroryści w swoich założeniach chętnie atakowaliby w każdym państwie, które jest członkiem tej koalicji - mówi Liedel. - Nie wszędzie jednak mają takie możliwości operacyjne, są w stanie zaplanować i przeprowadzić atak. Ewidentnie we Francji udało im się zrekrutować i przeszkolić odpowiednią grupę ludzi - dodaje. Zdaniem eksperta nie bez znaczenia jest to, że nad Sekwaną żyje spora mniejszość muzułmańska, której część jest mocno zradykalizowana. Liedel dodaje, że w ostatnim czasie francuskie służby dokonały szeregu aresztowań i udaremniały planowane zamachy. Paryskiej krwawe serii nie udało im się jednak powstrzymać.
- Nie ma takiego kraju, który mógłby powiedzieć, że ma 100-procentowo wydolny system bezpieczeństwa i będzie wychwytywać wszystkich terrorystów - mówi Liedel.
Po zamachu na dziennikarzy "Charlie Hebdo" w kolejnych dniach dochodziło do następnych zamachów. I teraz więc francuskie służby zostały postawione w gotowości, a na ulicach wspierać ma je wojsko. Paryż zdecydował o wprowadzeniu stanu wyjątkowego i zamknięciu swoich granic. - Terrorystom będzie bardzo trudno w takiej sytuacji przeprowadzić jakikolwiek atak, ale nie jest to niemożliwe. Z punktu widzenia pewnej taktyki, byłoby to atrakcyjne dla terrorystów - przyznaje Liedel. Kolejne zamachy byłby po prostu wodą na młyn dżihadystycznej propagandy i siałyby strach na Zachodzie, a o to islamistom chodzi. Także w 2005 r., dwa tygodnie po głośnych zamacha 7 lipca, w Londynie doszło do kolejnych ataków bombowych. I choć nie było ofiar śmiertelnych, ich efekt psychologiczny był bardzo duży.
Skutki dla Polski i echa w UE
Mimo tragicznych wydarzeń we Francji, zdaniem eksperta, nie ma informacji, by także Polska znalazła się w obliczu zwiększonego zagrożenia. - Potwierdza to Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego - mówi Liedel. - Natomiast zawsze powtarzamy, że żyjemy w Europie, jesteśmy sojusznikami krajów, które są bezpośrednio atakowane, należymy do NATO, to powoduje, że musimy brać pod uwagę zagrożenie terroryzmem. Nie ma kraju, który jest od tego wolny - dodaje ekspert.
W jego ocenie wydarzenia w Paryżu bez wątpienia będą mieć wpływ na kryzys imigracyjny, z którym stara się radzić Europa, i postrzeganie uchodźców. - UE przeżywa również kryzys polityczny, decyzyjny, strefy Schengen i na pewno ten zamach nie pozostanie bez oddźwięku, jeżeli chodzi o funkcjonowanie Unii. Przynajmniej przez jakiś czas nastroje wobec mniejszości muzułmańskiej będą się radykalizowały - dodaje.