Zalane szpitale i przychodnie. "Nie ma karetki, wysyłamy helikopter"
Wielka woda zalała nie tylko drogi i budynki mieszkalne, ale także szpitale, apteki i przychodnie. - Czy na terenach powodziowych są takie miejsca, gdzie ludzie nie mogą liczyć na pomoc medyczną, nie mają się gdzie leczyć? - z takim pytaniem Michał Wróblewski, prowadzący program specjalny WP, zwrócił się do wiceministra zdrowia Wojciecha Koniecznego. - W Ministerstwie Zdrowia działa sztab kryzysowy, monitorujemy sytuację. Wiemy, które szpitale wyłączyły oddziały, wiemy, co się dzieje w sanatoriach, poszczególnych poradniach, co się dzieje ze stacjami pogotowia. Jeśli nie może dojechać karetka, to wysyłamy śmigłowiec, jeśli zalane zostały jakieś magazyny leków, to te leki są wysyłane - mówił wiceminister. - W których miejscach sytuacja jest obecnie najtrudniejsza? - dopytywał prowadzący program. - Takiej sytuacji, by tej dostępności nie było, na szczęście nie ma, są pewne utrudnienia. Wiemy o szpitalu w Kłodzku, o tym, co się wydarzyło w Nysie. Tamte szpitale nie działają albo działają w ograniczonym zakresie. Tak się działo w okresie przechodzenia fali, teraz ta sytuacja się poprawia - są uruchamiane oddziały, które musiały wstrzymać działalność. To potrwa, ale głównym problemem, z którym staramy się uporać jest to, że sytuacja, która dotyczy powodzi, nie wyklucza normalnej zachorowalności. To jest ta trudność, że musimy zapewnić leczenie stanów nagłych na odpowiednim poziomie - dodał wiceminister. - Czy na skutek ewakuacji szpitali w Nysie, czy Kłodzku, lub awarii w placówkach na terenach powodziowych doszło do takiej sytuacji, że któryś z pacjentów ucierpiał, doszło do pogorszenia stanu zdrowia? - dopytywał Michał Wróblewski. - Nie, takich informacji, że mówiąc drastycznie, któryś z pacjentów zmarł, nie mamy - zapewnił wiceminister Konieczny. - Była taka sytuacja, że pacjenci z OIOM-u w Kłodzku teoretycznie utracili miejsce leczenia, ale były miejsca na innym oddziale - na intensywnym nadzorze kardiologicznym, można było więc tych pacjentów przenieść. Personel zawsze się stara w takich sytuacjach radzić, są przenośne respiratory, są sale nadzoru na innych oddziałach - tłumaczył wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny.