Słucham słów ministra zdrowia i mówię tak: to jest bezprawie, nie można takich rzeczy wprowadzać na podstawie tylko ustawy
o epidemii. To jest prowokacyjna moja ocena, jestem ciekaw pańskiej
odpowiedzi, panie profesorze.
Jestem
zdania, że tego typu rozwiązania są
w sposób oczywisty niekonstytucyjne i żeby wprowadzić godzinę policyjną bo tak to należy
nazwać, należało do tego uchwalić ustawę. Władza
unika uregulowania tych kwestii związanych z epidemią, a w szczególności ograniczeń
praw i wolności jednostki za pomocą ustaw, władza uniknęła wprowadzenia stanu klęski
żywiołowej, który dawałby więcej możliwości prawnych działania i to wszystko, co się odbywa, a teraz jeszcze te zapowiedzi, dokonywane
jest na podstawie rozporządzeń i później, jak obywatele się skarżą, że zostali niesłusznie zatrzymani, spisani,
ukarani , to wygrywają takie spawy w sądzie.
Panie profesorze, ale chwila, chwila. Nie wierzę, nie chce mi się wierzyć, że to jest tak,
że wokół ministra zdrowia w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów nie ma profesjonalnych prawników, ludzi, którzy doskonale
wiedzą to, co pan teraz powiedział. I że oni nie podpowiadają tego ministrowi "pan tego nie może zrobić, bo to będzie
po prostu niezgodne z przepisami". I teraz co, minister i premier po prostu mają w nosie opinie takich prawników, czy
w ogóle nie wiedzą o tym, że to, co ogłaszają jest nieoparte o przepisy? Jak pan sądzi?
Nawet nie potrzebują mieć takich prawników. Wystarczyłoby, żeby poczytali moje wystąpienia, które są przedstawiane konsekrowanie
od dłuższego czasu, gdzie cały czas z uporem przedstawiam
argumenty, dlaczego taki sposób stanowienia prawa i określenia praw i obowiązków obywatela jest niezgodny
z Konstytucją. Natomiast władza korzysta z tego, że nie ma jak tego rzeczywiście skontrolować.
No bo trudno się spodziewać, żeby teraz nagle Trybunał Konstytucyjny w takich sprawach orzekał
i działał wbrew interesowi władzy. Dlatego to poczucie braku rozliczalności powoduje,
że władza posuwa się tak daleko. Bo nawet jeżeli te sprawy się później przegrywa
w sądach, to je się przegrywa trzy, cztery, pięć miesięcy później, a na bieżąco z tego
powodu się specjalnie nie cierpi.
To jest przerażające, co pan mówi, to jest przerażające, co pan mówi, bo z tego wynika, że władza po prostu jawnie
łamie prawo, wie, że łamie prawo, robi to mimo tej wiedzy i właściwie się kompletnie tym nie przejmuje,
bo nikt nie ma możliwości, by skontrolować, czyli mówiąc krótko: nie ma praworządności w tym kraju.
Mogę
się podpisać w tym zakresie, jeżeli chodzi o kwestie związane z pandemią i jak to jest
regulowane i określane, tak, mogę się zgodzić z panem redaktorem, że nie ma praworządności i że cały aparat państwowy
jest nastawiony na osiągnięcia określonych celów politycznych. Co więcej te cele się zmieniają
z dnia na dzień, te cele mogą być różne i ta strategia może być odpowiednio dostosowywana
do właśnie tego, co akurat rządzący uznali za właściwe. Natomiast ja uważam,
że moją rolą jest
apelowanie, dokumentowanie, pisanie tych wszystkich wystąpień, ponieważ to daje później obywatelom
amunicję przed sądami, a także potencjalnie w przyszłości może dawać podstawy do odpowiedzialności
odszkodowawczej Skarbu Państwa.
Dobrze, to ja sobie wezmę teraz do serca pańskie słowa, poza tym cenię sobie swoją własną wolność
osobistą i 31 grudnia o godzinie 24 pojawię się przed swoim blokiem z całą swoją
rodziną i będziemy puszczali fajerwerki. Przyjdzie policja wlepi mi mandat, powie, że złamałem przepisy, no właśnie, o godzinie policyjnej i co wtedy? Ja powiem, że
nie przyjmuję mandatu i pójdziemy do sądu i wygram sprawę? Co powinienem zrobić?
To
znaczy tak się to może skończyć. I
jeżeli pan poszedłby później do sądu i przestawiłby argumenty, że tego typu właśnie godzina policyjna została wprowadzona
na podstawie rozporządzenia, a nie ustawy i że określanie - bo to, na co ustawa pozwala, to
jest określenie sposobu
przemieszczania się. "Zakazanie" to nie z określanie sposobu, tylko pozbawienie możliwości jakiegokolwiek przemieszczania
się czy poruszania się obywateli. Czyli taką sprawę by pan z pewnością wygrał w sądzie, natomiast
proszę zauważyć, że z tych wszystkich obywateli, którzy by potencjalnie chcieli pójść do
sądu, no to pójdzie garstka. Ile, pół procent? Może jeden promil się zdecyduje na drogę sądową. A co do zasady,
to przepisy odniosą określony efekt, bo policja nie ma zadania zastanawiać się nad tym czy przepisy
są konstytucyjne, czy też nie, czy mają wystarczającą podstawę ustawową, czy też nie, tylko policja ma przepisy
stosować tak, jak one zostały ogłoszone. I myślę, że z tego po prostu władza zupełnie świadomie korzysta.
Z tego, że ci, którzy są świadomi swoich praw i obowiązków i ci, którzy są świadomi, jak powinien funkcjonować system
prawny, stanowią znaczącą mniejszość. A co do znaczącej większości, można osiągnąć efekt ich dyscyplinowania.