PolskaZaginięcie Piotra Kijanki. Nurkowie ponownie przeszukują teren zapory

Zaginięcie Piotra Kijanki. Nurkowie ponownie przeszukują teren zapory

Na zlecenie rodziny Piotra Kijanki trwają ponowne poszukiwania w rejonie krakowskiego stopnia wodnego Dąbie. Mężczyznę widziano w tym miejscu ostatni raz 6 stycznia. Od tego czasu nie wiadomo, co się z nim dzieje.

Zaginięcie Piotra Kijanki. Nurkowie ponownie przeszukują teren zapory
Źródło zdjęć: © malopolska.policja.gov.pl
Magdalena Nałęcz-Marczyk

31.01.2018 | aktual.: 30.03.2022 09:46

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W rejonie zapory wodnej pracują płetwonurkowie. Koryto rzeki sprawdzono już wcześniej na odcinku 25 km. Rejon bulwarów przeszukiwały kilka dni temu przywiezione z Niemiec psy specjalnie przeszkolone w poszukiwaniu ludzi. Nie odnaleziono jednak ani ciała, ani żadnych przedmiotów mogących mieć związek z zaginionym.

Na podstawie kamer monitoringu odtworzono trasę, którą zaginiony Piotr Kijanka szedł do domu. Ostatnie nagranie pokazuje mężczyznę idącego bulwarami wiślanymi. W poszukiwania włączyli się internauci.

- Skala zaangażowania jest niesamowita - opowiada Piotr Gędziorowski, współtwórca strony "Poszukujemy Piotra Kijanki" - Obcy sobie ludzie zjednoczyli się w jednym celu: odnaleźć Piotra. Internauci wytypowali miejsca, w których potencjalnie mógł znajdować się Piotr i wspólnie je przeszukali - dodaje.

Świętował urodziny żony. I zniknął

Piotr Kijanka 6 stycznia świętował wraz z przyjaciółmi urodziny swojej żony w restauracji na krakowskim Kazimierzu. - To były normalne urodziny: tort, życzenia, kolacja, kręgle - wspomina ostatni wspólny wieczór z mężem Agnieszka Kijanka, w rozmowie z TVN. - Rozmawialiśmy o życiu, o tym, co się u nas ostatnio wydarzyło - tłumaczy.

Spotkanie zakończyło się około godziny 23.30. Z miejsca, w którym Piotr był widziany po raz ostatni, do domu miał zaledwie około dwa kilometry. - Myślałam, że może gdzieś śpi - opowiada pani Agnieszka. - Nie dzwoniłam w nocy do męża, bo mamy do siebie zaufanie. Rano, około godziny 8, rozpoczęłam poszukiwania - opowiada. Po południu o zaginięciu wiedziały już służby.

Źródło: krakow. wyborcza.pl

krakówpolicjazaginięcie
Komentarze (130)