Zadyszka przed ofensywą. Pesymistyczne głosy z ukraińskich szeregów
Ukraińskiej armii brakuje zaprawionych w boju żołnierzy, a także amunicji artyleryjskiej. Tymczasem jej straty bojowe, szacowane już na ponad 100 tys., wciąż rosną. Nic więc dziwnego, że coraz mocniej odczuwalne są pesymistyczne nastroje – czytamy w poniedziałkowym reportażu "Washington Post" z Ukrainy.
Władze w Kijowie utrzymują w tajemnicy faktyczną skalę strat bojowych, nie ujawniając ich nawet swoim sojusznikom na Zachodzie. Tymczasem analitycy szacują, że Ukraina straciła dotąd w wojnie z Rosją około 120 tys. zabitych i rannych żołnierzy, podczas gdy najeźdźcy aż 200 tys.
Ukraińscy dowódcy przyznają jednak w prywatnych rozmowach, że armia została w ostatnich miesiącach zmuszona do posiłkowania się niedoświadczonymi żołnierzami z poboru. Jeden z rozmówców gazety - podpułkownik o pseudonimie "Kupol" z 46 Brygady Powietrznodesantowej - zupełnie nie kryje rozczarowania poziomem ich wyszkolenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mołdawia będzie kolejna po Ukrainie? USA ostrzega, a świat przygląda się z niepokojem. "Łatwy cel"
"Rzucają wszystko i biegną"
- Najcenniejszą rzeczą na wojnie jest doświadczenie bojowe. Żołnierz, który przeżył sześć miesięcy walki i żołnierz, który przyszedł z ćwiczeń na poligonie to dwaj różni żołnierze. To jak niebo i ziemia - mówi "WP" "Kupol".
- Niestety mam teraz niewielu doświadczonych żołnierzy. Większość z nich została zabita bądź ranna - relacjonował.
"Kupol" zaznaczył, że rozmawia z "Washington Post" w nadziei, że Amerykanie zapewnią lepsze wyszkolenie oddziałom ukraińskim przygotowywanym do kontrofensywy, niż zapewniono tym niedoświadczonym żołnierzom, którzy obecnie są pod jego dowództwem.
Opisywał jak wyglądała walka u boku niewprawionych w obsłudze broni i nieprzyzwyczajonych do ostrzału frontowych żółtodziobów pod Sołedarem, miastem w obwodzie donieckim, które Ukraińcy utracili w styczniu tego roku. Oficer mówił amerykańskiemu dziennikowi, że wówczas jego oddział został otoczony przez siły rosyjskie, które później zdobyły miasto, między innymi dlatego, że setki młodych ukraińskich poborowych opuściło swoje pozycje pod presją wagnerowców.
"Kupol" opisywał w przeciągu roku walk skład jego 500-osobowego batalionu całkowicie się zmienił. 100 żołnierzy zginęło, 400 zostało rannych, a na ich miejsce przyszli poborowi jednie po kilkutygodniowym wstępnym kursie.
- Dostaję 100 nowych żołnierzy. Nie mam czasu na ich przygotowanie. Mówią: "Weź ich do walki". A oni (nowi na froncie – red.) po prostu rzucają wszystko i biegną. I tyle. Wiecie dlaczego? Bo oni nie strzelają. Pytam ich z jakiego powodu, a oni mówią: "Boję się dźwięku strzału". Czasem boją się też rzucać granaty - żalił się ukraiński podpułkownik.
Zasugerował żartobliwie, że jednym z rozwiązań, które zmniejszyłoby skalę tych problemów, byłoby wysłanie ukraińskich instruktorów do okopów, a natowskich ekspertów wojskowych do ośrodków szkoleniowych ukraińskiej armii. - Ukraińscy instruktorzy zawiedli. Źle wypełnili swoje zadania - stwierdził.
Pesymizm wśród Ukraińców
Z tych powodów Ukrainiec bez optymizmu mówił o perspektywie wiosennej ukraińskiej ofensywy. Dał do zrozumienia, że bez większego wsparcia Waszyngtonu i innych sojuszników w kwestii wyszkolenia żołnierzy - z takim wojskiem, jakim on obecnie dysponuje – trudno mu wierzyć w powodzenie tej operacji.
- Zawsze pozostaje wiara w cud. Albo będzie to masakra i trupy, albo będzie to profesjonalna kontrofensywa. Są dwie możliwości. Tak czy inaczej, jedno jest pewne - będzie kontrofensywa - podsumował rozmówca amerykańskiego dziennika.
Symboliczne czołgi i kalkulacja strat
Inni rozmówcy gazety podkreślali, że obiecane dostawy zachodniego uzbrojenia, zwłaszcza czołgów, są jedynie "symboliczne". Zaznaczyli również, że odczuwają braki amunicji artyleryjskiej, a także pocisków moździerzowych.
Te braki mogą okazać się szczególnie odczuwalne w przypadku działań ofensywnych. - Nie mamy wystarczająco wielu ludzi ani odpowiednich zasobów broni. Proporcje są znane - gdy atakujesz, tracisz dwa lub trzy razy więcej żołnierzy, niż wówczas, gdy się bronisz. Nie możemy sobie pozwolić na takie straty - oznajmił jeden z ukraińskich urzędników, wypowiadający się pod warunkiem zachowania anonimowości.
"Musimy zwyciężyć przed końcem 2023"
Część obserwatorów ocenia jednak sytuację w znacznie bardziej optymistyczny sposób, podkreślając, że Rosja mierzy się z jeszcze poważniejszymi trudnościami. Jak powiadomiło źródło "WP" we władzach w Waszyngtonie, Ukraina celowo nie rzuca obecnie na front wszystkich żołnierzy, przygotowując się do wiosennej kontrofensywy. W ocenie informatora dziennika dzieje się tak nawet pomimo faktu, że w Donbasie od sierpnia ubiegłego roku trwają ciężkie walki o Bachmut.
Podobny pogląd wyraził szef biura prezydenta Ukrainy Andrij Jermak. - Nie sądzę, że wyczerpaliśmy nasz potencjał. Myślę, że podczas każdej wojny (kiedyś) przychodzi czas, gdy trzeba przygotować nowe zasoby. Ma to miejsce właśnie teraz - oznajmił polityk, cytowany przez "WP".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chaos w rosyjskim dowództwie? Gen. Skrzypczak nie ma wątpliwości
Wtórował mu dowódca ukraińskich sił lądowych generał Ołeksandr Syrski. - Wszyscy myślimy tak samo i rozumiemy, że musimy zwyciężyć przed końcem 2023 roku. Jest to realne, ale pod warunkiem, że otrzymamy całą pomoc obiecaną nam przez naszych zachodnich partnerów - podkreślił wojskowy.
Wyzwanie, przed którym w najbliższych miesiącach stanie Ukraina, będzie szczególnie poważne. Według "WP", państwa Zachodu pomagające Kijowowi chcą się przekonać, czy ukraińska armia jest zdolna do tego, by ponownie przejąć inicjatywę i wyzwolić kolejne terytoria okupowane przez Rosję.
- Musimy żyć i walczyć w takich, a nie innych realiach. Oczywiście jest to dla nas problematyczne. Taka sytuacja zmusza nas do większej precyzji w prowadzeniu ognia, większej staranności podczas działań zwiadowczych, większej ostrożności w wyborze pozycji bojowych i bardziej szczegółowej organizacji współdziałania między naszymi formacjami. Nie mamy innego sposobu - skonstatował generał Syrski.
Źródło: PAP/Washington Post
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski