"Zaczystka". Obrzydliwa i zbrodnicza rosyjska metoda działań na wojnie
Po odbiciu przez ukraińską armię podkijowskiej Buczy, świat ujrzał porażające dowody okrucieństw dokonanych przez żołnierzy Putina. Ukraińcy znajdywali ciała cywilów zamordowanych od strzałów w tył głowy. Mieli związane ręce i nogi. Odkryto również masowe groby, które mogły pomieścić nawet kilkaset ciał. Wszyscy, którzy tam zginęli, byli ofiarami "zaczystki".
05.04.2022 | aktual.: 05.04.2022 10:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rosyjscy dowódcy otrzymali od swoich przełożonych listy osób do zlikwidowania - często całych rodzin, włączając w to dzieci i starców. Kreml od bardzo dawna stosuje "zaczystkę" jako metodę doszczętnego wyniszczenia narodu przeciwnika. Listy proskrypcyjne tworzyli już w drugiej połowie XVI wieku Opricznicy, którzy byli pierwszą rosyjską policją polityczną. Ich następcy, począwszy od funkcjonariuszy Biura Preobrażeńskiego przez WCzKa, NKWD, aż po tych z Federalnej Służby Bezpieczeństwa, jedynie udoskonalali machinę tortur i śmierci.
Rosyjskie okrucieństwo
Okrucieństwo jest wpisane w rosyjską kulturę jak matrioszka, bałałajka czy męska, tradycyjna koszula - kosoworotka. Rosyjski oficer opowiadał znanemu pisarzowi, Maksymowi Gorkiemu, że "(…) zabić Rosjanina, jakie to ma znaczenie? Ich tylu, że nawet się nie zauważy, jeśli jakichś zabraknie. Spójrzcie na przykład na te wioski: one mogą zniknąć z powierzchni ziemi, gdy tylko zechcemy, na co one potrzebne? A zresztą, niech czort weźmie całe nasze chłopstwo i wszystkie nasze sprawy".
Sam Gorki pisał, "że najbardziej jaskrawą cechą moskiewskiego narodowego charakteru jest właśnie okrucieństwo, tak jak humor – angielską". Od czasów rewolucji, wojny domowej i wojen ze wszystkimi sąsiadami, niewiele się zmieniło.
"Zaczystki" w Ukrainie
Jeszcze przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę, ambasador USA przy ONZ Bathsheba Nell Crocker informowała Michelle Bachelet, Wysoką Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Człowieka, że Rosja tworzy listy osób przeznaczonych do zabicia lub wysyłki do obozów. Miało to miejsce na początku lutego, trzy tygodnie przed rozpoczęciem wojny. Na liście znaleźli się ukraińscy politycy, działacze społeczni, rosyjscy i białoruscy opozycjoniści, artyści oraz ludzie nauki.
Informacja wyciekła do mediów 17 lutego, tydzień przed rosyjskim atakiem. Po pięciu tygodniach walk, kiedy Ukraińcy odbili zajęte wcześniej przez Rosjan miasta, okazało się, że listy nie tylko powstały, ale rosyjscy żołnierze sukcesywnie wykreślali z nich kolejne nazwiska. W Buczy zginęło ponad 300 osób. Głównie liderów lokalnej społeczności. We wsi Motyżyn wraz z całą rodziną zamordowano sołtys Olgę Suchenko.
Społeczność międzynarodowa głośno mówi, że rosyjskie zbrodnie nie ujdą Moskwie na sucho. Na razie realne działania skończyły się na wyrazach oburzenia. Tymczasem Rosjanie robią to, do czego przyzwyczaili od wieków – brutalnie mordują.
Machina śmierci
"Zaczystkę" Sowieci doskonalili latami. Bolszewicy odziedziczyli część carskich służb z całym ich dobrodziejstwem. Korzystając z ich doświadczeń, współpracownicy wywiadu mogli bez trudu rozpracowywać osoby ważne dla lokalnych społeczności. Na długo przed samym uderzeniem na Polskę, NKWD miało na bieżąco przygotowywane listy proskrypcyjne osób, które chciało wyeliminować. Do dziś zachował się w kijowskich archiwach dokument z 1932 roku, który zawiera 4613 nazwisk wybitnych postaci, które zostały przeznaczone do likwidacji na naszych ziemiach.
We wstępie do "Spisu oficjalnych pracowników, informatorów i prowokatorów polskiego wywiadu i policji politycznej" napisano: "Niniejszy spis jest przeznaczony na czas wojny na wypadek zajęcia przez nasze wojska terytorium przeciwnika. Spisy dają możliwość samodzielnym oddziałom działającym na danym terytorium od razu odnajdywać zagranicznych agentów, element kontrrewolucyjny i ogólnie najbardziej aktywnych wrogów władzy sowieckiej oraz niezwłocznie likwidować ich kontrrewolucyjną działalność".
Na liście znalazły się nazwiska policjantów, pracowników poczty, właścicieli karczm, pracowników instytucji samorządowych. Wszystkich, którzy mieli wpływ na lokalną społeczność. Polska nie była wyjątkiem. Takie listy były przygotowane również dla Finlandii, Rumunii, Persji i krajów bałtyckich. Wielu obywateli zaanektowanej Besarabii, zajętej Łotwy i Estonii skończyło, jak polscy obywatele w 1939 roku – zastrzeleni bez sądu i zakopani w lesie w dole z wapnem.
Takie listy Rosjanie przygotowywali także przed uderzeniem na Afganistan i Czeczenię.
Afganistan
Przed rozpoczęciem inwazji na Afganistan w 1979 roku na listach proskrypcyjnych znaleźli się głównie ludzie związani z prezydentem Hafizullachem Aminem. Sam Amin również był przeznaczony do likwidacji i zginął pierwszego dnia operacji Sztorm-333. Jednak potem egzekucje znacznie wykroczyły poza oficjalne listy. Żołnierze wrócili do "najlepszych tradycji" sowieckiego żołdactwa z okresu wojny domowej.
Podczas pacyfikacji wsi Sowieci mordowali każdego - głównie w odwecie za poniesione straty. Ginęły także kobiety i dzieci. Te zwykle zamykano w jakimś budynku i wrzucano do środka granaty lub podpalano. We wsi Pedkwabe Szana 3 września 1982 roku spłonęło żywcem 105 chłopów. W masakrze w Kaszam Kala zginęło ponad 100 osób. W Kolczabad, Muszkizai i Timur Kalacza zamordowanych zostało 126 Afgańczyków.
Po wojnie organizacje międzynarodowe zbierały dowody radzieckich mordów. W jednym z raportów znalazło się anonimowe zeznanie szeregowego: "Kiedy pijany dowódca dowiedział się, że jego brat i trzech towarzyszy broni zostało zabitych przez mudżahedinów, poderwał cały oddział i kazał żołnierzom iść do pobliskiej miejscowości. Wymordowano wszystkich jej mieszkańców, w sumie około dwóch tysięcy ludzi. Niektórym podrzynano gardła".
Po wojnie nikt nie poniósł odpowiedzialności za popełnione zbrodnie. W 1989 roku Kreml ogłosił amnestię wobec osób, które "popełniły jakiekolwiek wykroczenia podczas interwencji w Afganistanie".
Zbrodnie w Czeczenii
Podczas obu wojen w Czeczenii wojska rosyjskie dopuściły się licznych zbrodni wojennych. Podczas pierwszej, którą rozpętał Borys Jelcyn, Rosjanie również likwidowali wybranych cywilów. Zwłaszcza tych, których podejrzewali o sprzyjanie "bandytom", jak nazywali wojsko niepodległej republiki. Najsłynniejsza masakra miała miejsce w kwietniu 1995 roku w Samaszkach, gdzie Rosjanie najpierw rozstrzelali starszyznę wsi, a potem losowo wyciągniętych z piwnic mieszkańców. Około 250 osób zostało pochowanych w dole z wapnem. Do dziś nikt nie poniósł odpowiedzialności za ten mord.
Władimir Putin również ma już na swoim koncie zbrodnicze działania jego wojsk. Począwszy od zamachów przeprowadzonych na własnych obywatelach, które miały dać pretekst do rozpoczęcia wojny, aż po czystki etniczne, jakich dopuściły się Siły Zbrojne FR. W Czeczenii zginęło 250 tys. cywili, w tym 40 tys. dzieci. Wojna w Czeczenii nie była wojną z terroryzmem, a przeprowadzaną z rozmysłem operacją eksterminacji narodu.
Do najsłynniejszej zbrodni doszło w grudniu 1999 roku, kiedy rosyjscy spadochroniarze wymordowali starszyznę wsi Ałchan-Jurt. Strzałem w głowę została zamordowana stuletnia seniorka. W styczniu 2002 roku funkcjonariusze GRU zastrzelili sześć osób we wsi Daj, w tym dyrektora szkoły, miejscowego leśniczego i członka starszyzny. Ciała wrzucono do samochodu i podpalono. W 2007 roku, w pokazowym procesie, morderców skazano na 7 do 14 lat kolonii karnej. Żaden ze skazanych nie odsiedział nawet połowy wyroku.
Władimir Szamanow, dowódca obu jednostek, które mordowały w Czeczenii, jest obecnie generałem pułkownikiem i dowodzi Wojskami Powietrznodesantowymi, które zostały wysłane do Ukrainy. To jego podwładni byli w Buczy. To m.in. oni mordowali cywilów i porzucali ich ciała na ulicach. Jak widać ich metody działania nie zmieniły się od lat.