"Zabrnął w szaleństwo". Jakubiak zdradza kulisy biznesu Palikota. To on mu sprzedał browar
- W otoczeniu Janusza zaczęli pojawiać się źli ludzie. Oni zaczęli dominować. Chodziło im tylko o pieniądze, nie brali jeńców, nie mieli żadnych zasad. A on ich posłuchał. Nie potrafił powiedzieć: "dość". I w końcu sam zaczął oszukiwać ludzi - mówi Marek Jakubiak. Z Palikotem dzieliło go niemal wszystko. Łączyła pasja do browarnictwa. Dla jednego z nich skończyła się upadkiem.
To była jedna z najgłośniejszych akcji służb w tym roku. Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali byłego polityka PO Janusza Palikota.
Chodzi o oszustwa związane z biznesami opartymi na pożyczkach społecznościowych. Umowy zawierano pomiędzy inwestorami indywidualnymi a spółką byłego polityka z Biłgoraja o nazwie Tenczynek Dystrybucja S.A., która wchodzi w skład grupy Manufaktura Piwa Wódki i Wina. Drobnych inwestorów kusiła wizja sporego zysku - do 10 proc. w skali roku.
Mnożące się biznesy Palikota przestały przynosić zyski, a sam Palikot stał się niewypłacalny. Ludzie udzielili mu pożyczek na kwotę ponad 200 mln zł, a on nie był w stanie ich spłacać. Mimo to mamił ich wizją zwrotu pieniędzy. Ale nic z tego. Prokuratura przekazała, że sprawa dotyczy oszukania przeszło 5 tysięcy osób na ponad 70 mln. zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spółka akcyjna Manufaktura Piwa Wódki i Wina, której prezesem jest Palikot, złożyła w końcu wniosek o upadłość. Według informacji dostępnych w Krajowym Rejestrze Zadłużonych krakowski sąd 30 września 2024 r., a więc na kilka dni przed zatrzymaniem byłego posła, zabezpieczył majątek spółki przez ustanowienie tymczasowego nadzorcy sądowego.
Kulisy biznesów "sztukmistrza z Biłgoraja" opisywała w Money.pl dziennikarka Karolina Wysota.
Źli ludzie i strumień zadłużenia
Zanim doszło do upadku Palikota, miał on ambitne plany zdominowania rynku alkoholowego w Polsce. Jednym z ciekawszych epizodów w jego biznesowej karierze był zakup w 2018 roku Browaru Tenczynek od jednego z najpopularniejszych dziś polityków prawicy, Marka Jakubiaka, twórcy Browarów Regionalnych Jakubiak. Browar miał przejść w ręce syna Palikota.
Również dla Jakubiaka był to moment zwrotny w jego karierze biznesowej. Poseł związany z Kukiz’15 z bólem wspomina dziś o Palikocie, który po tym, jak doprowadził do upadku swój biznes, został zatrzymany.
- Zostawiłem mu ten browar z piwem w magazynach, z piwowarami, z pracownikami… I straszne to jest, że dziś pracownicy nie mają wypłat, nie wiedzą, co dalej, są rozbici tą współpracą - mówi Wirtualnej Polsce Marek Jakubiak, który sześć lat temu sprzedał Januszowi Palikotowi swój słynny na całą Polskę browar w Tenczynku.
- Wiem, że z tego powodu pojawia się w tym kontekście moje nazwisko. Ale ja tego nie chcę, bo nie miałem z działalnością Palikota nic wspólnego - podkreśla rozmówca WP.
- Ten browar sprzedałem jako spółkę, która miała dochody, była w stu procentach sprawna, wyposażona i z planem na przyszłość. Taki browar zostawiałem. Wydawało mi się, że Janusz Palikot, który transakcję przeprowadził wzorowo, będzie równie wzorowo ten browar prowadził. Niestety, później się nie posłuchał i sprzymierzył się ze złymi ludźmi - mówi Wirtualnej Polsce Marek Jakubiak.
Chodzi o - jak twierdzi - "fundusz z Warszawy". - Później już był efekt domina - dodaje polityk.
- Janusz uległ czarowi tej grupy kapitałowej. Ona chciała ten browar podnieść na jakiś poziom, a następnie sprzedać. Ja się temu dziwiłem, bo prawda jest taka, że Palikot kupił najładniejszy browar w Polsce - z wielkimi możliwościami, 20 km od Wawelu, z potężną działką na hotele, które miał tam stawiać. No i coś mu się załamało. Wpadł w strumień zadłużania się, brnął, aż w końcu znalazł się w sytuacji, z której nie potrafił wyjść - opisuje Jakubiak.
"Gdzieś nam odleciał Janusz Palikot"
Gdy pytamy go, czy mógł spodziewać się, że Palikot może oszukiwać ludzi na swoim biznesie, Jakubiak zastanawia się. - Moim zdaniem jego postrzeganie świata nie było oparte o złodziejstwo. On chciał inwestować. Pamiętam, jak mówił mi ze dwa lata temu: "Marek, ja nie oszukuję ludzi, wbrew temu, co się mówi, tylko po prostu inwestuję pieniądze. A ludzie muszą poczekać na swoje pieniądze" - opowiada.
Marek Jakubiak mówi, że "gdzieś nam odleciał Janusz Palikot". - Jak się w taką spiralę wpada, to już wyjścia nie ma. A on nie chciał ogłosić upadłości. Żył w bańce. Myślał, że wszystko będzie dobrze – dodaje.
Polityk i browarnik uważa też, że "cała branża na tym traci". - Niestety, ale zaufanie do branży spada. W przypadku, gdy którykolwiek z browarów chciałby używać metody crowdfundingu, inwestorzy indywidualni nie będą chcieli się angażować. Brak zaufania przełoży się na kapitałową sytuację branży piwowarskiej. Tę stratę pewnie i przez dziesiątki lat trzeba będzie odrabiać - twierdzi rozmówca WP, dodając, że "Palikot w branży był jeden, ale ochlapał kilkaset browarów". - To jest porażające - ocenia.
- Smród pozostanie. I będzie przeszkadzał wszystkim. Ale każdy będzie musiał iść do przodu i robić swoje. Niestety, przy niesprzyjającym klimacie. Wokół branży, która na swój wizerunek, jakość piwa, zaufanie i rozwój pracowała pieczołowicie przez lata - mówi Jakubiak.
Rozmówca Wirtualnej Polski przyznaje, że Palikot - mimo że jest na drugim biegunie, jeśli chodzi o poglądy polityczne i światopoglądowe - to jako biznesmen i człowiek wzbudził jego zaufanie.
- Na tym polegał urok Janusza: w bezpośrednim kontakcie wzbudzał sympatię. I być może dzięki temu również naciągał swoich przyjaciół na pieniądze. Jego zauroczenie Leśmianem, erudycja, oczytanie… Człowiek szybko zapomina, kim kiedyś był Janusz Palikot. Ja sam zapomniałem o "palikociarni", o jego wyczynach. Inni dawali mu się owijać wokół palca. Dziś mogę powiedzieć, że swoją wiarygodność starał się budować słowami, nie czynami - mówi nam Jakubiak.
Jak przekonywał Palikot do swoich pomysłów? - Sprawiał wrażenie człowieka, który wie, o czym mówi. Był przekonany o słuszności swoich idei, pomysłów. O przyszłości swojej spółki potrafił opowiadać w taki sposób, że, słowo daję, ludzie mu chcieli powierzać dziesiątki milionów złotych. I wierzyli mu. A co on później na to? "No, nie udało się" - opowiada Jakubiak.
"Janusz, Ty oszukujesz ludzi". Tak Palikot zabrnął w szaleństwo
W pewnym momencie - przyznaje nasz rozmówca - panowie zerwali relacje. Nie kontaktowali się na polu prywatnym i biznesowym. Poseł Jakubiak twierdzi, że powodem mogło być narastające rozgoryczenie Palikota.
- W pewnym momencie powiedziałem mu wprost: "ja widzę, że ty się zajmujesz oszukiwaniem ludzi. Nie możesz Janusz tak robić". A on potem przestał odbierać telefony - przyznaje nasz rozmówca.
Polityk mówi nam, że Palikot "tak, jak oszukuje, tak sam jest łatwowierny". - Mówiłem mu wielokrotnie: nie zmieniaj sprzętu rozlewowego, masz wszystko ustawione. A ktoś mu naopowiadał bzdur, za ponad milion złotych zamienił sprzęt działający na inny sprzęt działający. O mniejszej wydajności. To nie miało sensu. Powiedziałem mu, jako że się z tym browarem jeszcze utożsamiałem: "po coś to zrobił?". "A, bo tak mi powiedzieli, że tak będzie lepiej", odparł - opowiada Marek Jakubiak.
- Taki właśnie jest Janusz, łatwo daje wiarę, zawsze zgadzał się na coś, co mu "doradzano". I wiele razy przepłacał - przekonuje. Mówi, że Palikot "sam dał oszukiwać się na kosztach zakupów".
- W otoczeniu Palikota byli ludzie, którzy nazywali się specjalistami od finansów. Oni naopowiadali, że można ni stąd, ni zowąd, sprzedać nagle sto tysięcy hektolitrów piwa. A w związku z tym można napisać taki biznesplan, jaki się chce, a z tego biznesplanu mogą wynikać różne rzeczy. I przez to zadłużać się po uszy. A Janusz dużo pożyczał. I to czyjeś pieniądze. Bardzo duże pieniądze. Nawet nie wiem, czy on czytał te wszystkie papiery. W końcu zabrnął w szaleństwo - mówi Jakubiak.
Podkreśla, że na koniec "to wyłącznie wina Janusza Palikota, bo on odpowiadał za pieniądze ludzi, od których pożyczał, a których zaufanie zaprzepaścił".
- Niestety - ale Janusz nie był nigdy menadżerem. On zawsze był marketingowcem. On maluje obrazy rzeczywistości, które z prawdziwą rzeczywistością nie mają nic wspólnego. Szkoda, że nikt mu w końcu nie powiedział: "Janusz, uspokój się, bo to się skończy upadkiem" - konkluduje Jakubiak.
***
Oszustwa zarzucane Januszowi Palikotowi dotyczą spółek crowdfundingowych. Ich głównym źródłem finansowania były tzw. pożyczki społecznościowe. Umowy zawierano pomiędzy inwestorami indywidualnymi a spółką Palikota o nazwie Tenczynek Dystrybucja S.A., która wchodzi w skład grupy Manufaktura Piwa Wódki i Wina. Drobnych inwestorów kusiła wizja sporego zysku - do 10 proc. w skali roku. Zapewniano, że na ich wypłatę ma być przeznaczone 50 procent zysków, wypracowanych w piątym roku działalności.
Na jednym ze spotkań z inwestorami Palikot opowiadał, że w 2022 roku jego spółka Polskie Destylarnie miała 56 mln zł przychodu i planuje je zwiększyć do 140 mln w 2023. Tymczasem prawdziwy obrót Destylarni w 2022 roku wyniósł zero złotych.
Zbiórki organizowane przez byłego polityka nie spełniały ustawowych wymogów, więc inwestorzy nie mieli ochrony. Pieniądze od pożyczkodawców ponadto nie były przeznaczane na inwestycje. Zdaniem UOKiK spłacano nimi długi. Spora część pożyczonych w sieci pieniędzy trafiła do innych spółek Janusza Palikota.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl