Zabójstwo pod Łodzią. Mieszkańcy o tym, co działo się przed egzekucją

39-latek, który w sobotę zastrzelił kierowcę toyoty, miał już wcześniej przygotowywać się do zbrodni i czekać na swoją ofiarę w okolicy. - Widzieliśmy go - mówią "Faktowi" mieszkańcy.

Policja na miejscu wypadku
Policja na miejscu wypadku
Źródło zdjęć: © Policja Łódzka
oprac. ALW

Pojawiają się nowe szczegóły zdarzenia, do którego doszło w sobotę wieczorem w gminie Dmosin w woj. łódzkim. To wówczas 39-latek, po wypadku drogowym, zastrzelił drugiego kierowcę - obecnego partnera kobiety, z którą wcześniej był związany i z którą ma dziecko.

Następnie mężczyzna uciekł z miejsca zdarzenia, a gdy później do jego kryjówki dotarli policjanci, postrzelił się śmiertelnie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Nie była w stanie wydusić z siebie słowa"

W samochodzie, którym podróżował zastrzelony mężczyzna, była też 39-letnia kobieta oraz dwójka dzieci w wieku 8 i 12 lat - w tym jedno z dzieci napastnika. Uciekli oni do pobliskiego gospodarstwa, skąd wezwano służby ratunkowe. - Mama dzieci nie była w stanie wydusić z siebie słowa, a jej córka potwornie płakała - przekazał "Faktowi" na miejscu pan Włodzimierz.

W miejscowości, do której doszło do zdarzenia - Lubowidzy, niedaleko drogi, gdzie zaatakował 39-latek, znajduje się niewielka leśna alejka. Na niej około godz. 18 zauważono po raz pierwszy jego samochód. Najpierw miał on być tam zaparkowany, po czym mężczyzna zaczął nim jeździć po okolicy.

39-latek w przeszłości był już karany. - Staraliśmy się omijać go szerokim łukiem, bo był bardzo porywczy i agresywny. Baliśmy się obok parkować samochody, bo mówił, że je rozwali - przekazywali dziennikowi mieszkańcy Głowna, skąd pochodził mężczyzna.

Według "Faktu" do jego tragicznych działań doprowadziła obsesyjna zazdrość. Nie mógł pogodzić się z tym, że jego była partnerka ma nowego mężczyznę.

Czytaj też:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (95)