Zabójca Pawła Adamowicza stawia żądania. Wyciekła korespondencja
Wciąż nie wiadomo, co dalej ze Stefanem W. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Co więcej, oskarża innych i domaga się odszkodowania. Napisał o tym w liście do brata.
Zabił Pawła Adamowicza na oczach tłumu - na scenie podczas światełka do nieba na finale WOŚP. Stefan W. nie przyznaje się jednak do winy, za to oskarża innych i narzeka.
Wynika to z korespondencji, do której dotarł "Super Express". W liście do brata Stefan W. pisze, że jest w złym stanie psychicznym, jest nieodpowiednio traktowany i chce przeniesienia z celi "N" (dla szczególnie niebezpiecznych więźniów) do normalnej.
Jako winnych śmierci Pawła Adamowicza wskazuje sąd, prokuraturę i Służbę Więzienną. Wcześniejsze, jego zdaniem niesprawiedliwe, skazanie go za napady z bronią w ręku, spowodowały, że "stał się wariatem". Stefan W. nie tylko narzeka, ale domaga się też odszkodowania.
Przypomnijmy, że trafił do aresztu 14 stycznia 2019 r., dzień po ataku na Pawła Adamowicza. Śledztwo trwa, przesłuchiwani są więźniowie. Stefan W. został uznany za niepoczytalnego.
"Zacznę od dobrych wieści. Myślałem, że będę miał dożywocie, ale trzech biegłych psychiatrów uznało, że byłem niepoczytalny, to oznacza, że niedługo pojadę do szpitala, prawdopodobnie w Starogardzie Gdańskim, a tam co sześć miesięcy można wyjść. Posiedzę pewnie ze dwa lata i wyjdę” - brzmi fragment listu Stefana W. do brata, który ujawniła wcześniej "Gazeta Wyborcza".
Przeczytaj także: Paweł Adamowicz został zamordowany rok temu. "Usłyszałem od lekarza: każdy cios jest śmiertelny"
Źródło: se.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl