Zablokowane wyjścia awaryjne - nowe fakty ws. tragedii
Co najmniej 208 osób znajdowało się na pokładzie statku "Bułgaria", który zatonął w niedzielę na Wołdze w Tatarstanie w Federacji Rosyjskiej. Pasażerów powinno być najwyżej 120. Ofiar śmiertelnych może być ponad 120, w tym 30 dzieci. Jak podaje rosyjski portal Lifenews.ru, wyjścia awaryjne na statku były zablokowane - jedne drzwi zostały zaspawane, a drugie - zamknięte na klucz.
Zobacz zdjęcia: Katastrofa statku na Wołdze
Około 110 osób, w tym 30 dzieci, pozostaje we wraku statku "Bułgaria" - podała agencja Reutera, powołując się na ratowników. Według agencji AFP, ponad 100 osób, wśród nich wiele dzieci, "bez wątpienia" zginęło po zatonięciu "Bułgarii".
Prokurator ds. transportu Siergiej Biełow powiedział, że "Bułgaria" nie miała licencji na transport pasażerów.
Rosyjski minister ds. nadzwyczajnych Siergiej Szojgu podkreślił, że statek był przeciążony. Niezależnie od braku licencji, statek był przeznaczony do przewozu najwyżej 120 osób.
- Ustaliliśmy, że na statku znajdowało się 208 osób - powiedział Szojgu, podkreślając, że 25 z nich było "niezarejestrowanych", czyli nie miało biletu. - Trzeba jeszcze wyjaśnić, jak się tam dostały - dodał.
Ok. 80 osób udało się uratować i jak dotąd wyłowiono ciała 41 pasażerów. - Niestety po dokonaniu oględzin statku można powiedzieć, że praktycznie nie ma nadziei na znalezienie żywych ludzi - dodał Szojgu.
Podjęto decyzję o wydobyciu statku na powierzchnię.
Zablokowane drzwi awaryjne
Rosyjski portal Lifenews.ru podał, że wyjścia awaryjne na statku były zablokowane. Jedne drzwi zostały zaspawane, a drugie - zamknięte na klucz. Pasażerowie, którzy próbowali wyjść drzwiami awaryjnymi, prawdopodobnie powrócili do swoich kajut, żeby poczekać w nich na ratunek.
Jak podaje Pravda.ru, tragedia wydarzyła się bardzo szybko. Jeden z uratowanych pasażerów powiedział, że na pokładzie nie było paniki - statek płynął zupełnie spokojnie, gdy raptem przewrócił się do góry dnem. - Oni zostali w środku. Zginęło wiele dzieci - powiedział.
Dzieci nie powinno być na statku
Na pokładzie statku znajdowało się ok. 30 dzieci. Bawiły się one pod opieką personelu pokładowego w jednej z sal. Świadkowie twierdzą, że nie zdążyły one opuścić statku. Te tragiczne informacje potwierdzają również płetwonurkowie penetrujący wrak promu.
Jak podaje rosyjski serwis newsru.com, dzieci nie powinny się znaleźć na statku, bo nie miały wymaganych dokumentów tożsamości. Organizatorzy rejsu przymknęli jednak na to oko i na liście pasażerów wszystkim dzieciom wpisali tę samą, zmyśloną datę urodzenia - 30 grudnia 1999 r.
Pasażer cytowany przez gazetę "Komsomolskaja Prawda" powiedział, że na pokładzie było bardzo dużo dzieci. - Kiedy statek zaczął tonąć, dzieci bawiły się w strefie zabaw, znajdującej się w tylnej części statku. Wszystkie zginęły. Był tam taki chłopiec, który jutro skończyłby pięć lat. Żeby to uczcić, cała rodzina wybrała się w podróż statkiem - opowiedział.
"Statek się przechylił i szybko zatonął"
Rosyjskie media informują, że statek wypłynął z portu w Kazaniu z niesprawnym lewym silnikiem. Śledczy dodali, że otwarte iluminatory mogły wpłynąć na szybsze zatonięcie statku. Informowano także, że statek był przechylony na prawą burtę - możliwe, że paliwem napełnione zostały tylko zbiorniki po prawej stronie, albo że nie opróżniono zbiorników kanalizacyjnych.
Przyczyny zatonięcia statku są niejasne. Jeden z uratowanych pasażerów Nikołaj Czernow opowiadał, że w pewnej chwili "zaczęła się ulewa, statek przechylił się na prawy bok i szybko zatonął". Według świadka "na pokładzie było bardzo dużo dzieci, które zebrano w jedno miejsce, zapewne na obiad". Pasażer dodał, że "statek był bardzo stary".
"Nie pomogli"
Ludziom pomógł przepływający obok wycieczkowiec Arabella. Uratowani opowiadają jednak, że inne jednostki nie podjęły akcji ratowniczej. - Nie pomogli, przepływały obok dwa statki. Machaliśmy rękami, nie zatrzymali się - opowiada jeden z ocalonych z katastrofy.
Za mało łodzi ratunkowych
Zbudowany ponad pół wieku temu statek, już kilka lat temu został wycofany i przeznaczony na złom, jednak wciąż pływał.
Rosyjskie agencje podały, że "Bułgaria", która miała dziesiątki kabin i dwie restauracje, pasażerów zabrała na pokład w sobotę, a w niedzielę, gdy zatonęła, wracała do Kazania. Państwowa telewizja poinformowała, że statek miał tylko dwie łodzie ratunkowe zamiast przewidzianych czterech.
Kompania, do której należała "Bułgaria", utrzymuje, że statek przeszedł badania kontrolne.
Żałoba narodowa
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zarządził wszczęcie dochodzenia w sprawie zatonięcia - podała służba prasowa Kremla. Miedwiediew ogłosił wtorek dniem żałoby w całym kraju w związku z dużą liczbą ofiar śmiertelnych tej katastrofy. Zlecił też skontrolowanie wszystkich jednostek wodnego transportu pasażerskiego.
- Trzeba ocenić sytuację i zlecić lub przeprowadzić niezbędny remont kapitalny tym, którzy posiadają statki, albo wycofać je z eksploatacji, jeśli się nie nadają - podkreślił.