Publicystyka"Zabawa w chowanego" polityków z wyborcami. "Film braci Sekielskich tym razem nie zmieni wyborów" (Opinia)

"Zabawa w chowanego" polityków z wyborcami. "Film braci Sekielskich tym razem nie zmieni wyborów" (Opinia)

"Zabawa w chowanego". Co się zmieni w polskim Kościele po premierze kolejnego filmu braci Sekielskich? Nic. Czy ten obraz będzie miał wpływ na kampanię prezydencką w Polsce? Nie.

"Zabawa w chowanego" polityków z wyborcami. "Film braci Sekielskich tym razem nie zmieni wyborów" (Opinia)
Źródło zdjęć: © Instagram
Michał Wróblewski

17.05.2020 | aktual.: 18.05.2020 06:48

Część księży będzie dalej gwałcić i molestować, część kościelnych włodarzy nadal będzie ich kryć i bronić, a politycy będą udawać, że sprawy nie ma. Nic się nie zmieni. Niestety. Nikt jak dotąd nie dał powodów, by myśleć inaczej.

Gdy rok temu bracia Sekielscy pokazali Polsce "Tylko nie mów nikomu", wstrząs był ogromny. To był najważniejszy temat wszystkich debat publicznych prowadzonych w mediach. Politycy o pedofilię w Kościele byli pytani co rusz, i co rusz odpowiadali tak samo: trzeba się tym tematem wreszcie zająć na poważnie.

Przedstawiciele obozu rządzącego zdawali sobie sprawę, jak bardzo temat ten rozpalał emocje Polaków. I jak duży potencjał polityczny za sobą niósł.

Sami politycy PiS sami w rozmowach z nami nie ukrywali, że wydźwięk filmu Sekielskich i jego wpływ na przedwyborczą rywalizację - zwłaszcza na ostatnim jej odcinku - mocno zaskoczył partię rządzącą. Przypomnijmy: film miał premierę dwa tygodnie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.

"Zabawa w chowanego". Szumne zapowiedzi i nic więcej

Film Sekielskich w maju ubiegłego roku skłonił PiS do ofensywy. Rząd przyspieszył wtedy prace nad dużym projektem nowelizacji Kodeksu karnego. To o nim mówił - po premierze "Tylko nie mów nikomu" - Jarosław Kaczyński, zapowiadając walkę ze zwyrodnialcami. "Nie będzie zawiasów za pedofilię, będą surowe kary, być może nawet do 30 lat więzienia. I to dla wszystkich, niezależnie jakie funkcje społeczne pełnią" - zadeklarował prezes PiS dzień po premierze filmu o pedofilii w Kościele.

"To, co zostało zadeklarowane, zostanie przeprowadzone w procesie legislacyjnym" - zapewniał ówczesny szef MSWiA Joachim Brudziński, dziś szef sztabu wyborczego Andrzeja Dudy. "Podniesienie wieku ofiary, likwidacja możliwości wyroku w zawieszeniu za czyny pedofilskie, podniesienie również skali, którą sąd będzie mógł zastosować w stosunku do osoby dopuszczającej się takiego czynu" - wyliczał minister, zapowiadając zmiany w prawie.

Były wicemarszałek Senatu Adam Bielan - dziś rzecznik kampanii prezydenta - mówił o "Tylko nie mów nikomu", że "hierarchowie polskiego Kościoła powinni zapoznać się z tym materiałem prędzej czy później, żeby wiedzieć, czym żyją Polacy i wierni Kościoła".

Obecny kandydat na prezydenta, lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz przekonywał: "Jeżeli ktokolwiek łamie prawo, narusza cielesność dziecka, jego godność, jest bandytą. Potrzebne jest 'zero tolerancji' niezależnie od kampanii. Nie ma świętych krów. Nie ma osób, które mogą czuć się bezkarne. Kampania się skończy, a problem pozostanie. Jeżeli papież Franciszek od wielu lat heroicznie walczy z pedofilią w Kościele, to trzeba brać z niego przykład".

A ówczesny lider opozycji Grzegorz Schetyna stwierdził: "Każdy, kto podnosi rękę na polskie dzieci, podnosi rękę na państwo polskie. Musimy zadbać i zadbamy o bezpieczeństwo naszych dzieci i rozprawimy się z pobłażaniem i zmową milczenia. Minął czas, gdy z tą sprawą mogła poradzić sobie jakakolwiek instytucja samodzielnie. Skuteczne w tej sprawie może być i będzie tylko państwo".

Po roku od tamtych stwierdzeń i deklaracji okazało się, że państwo nie zdało egzaminu. I nie zdał go żaden z polityków - zarówno z władz, jak i z opozycji.

"Zabawa w chowanego". Szczerość polityka PiS: film Sekielskich nam pomógł

Od września 2019 roku formalnie funkcjonuje państwowa komisja ds. wyjaśnienia przypadków molestowania nieletnich oraz urząd ją obsługujący. Rząd do tej pory... nie powołał ani jednego jej członka! Więc komisja ds. walki z pedofilią - o której mówili wszyscy od prawa do lewa - de facto nie istnieje. Dziennikarze nazwali ją komisją-widmo.

Widzą to Polacy: z najnowszego badania przygotowanego przez IBRiS na zlecenie Onetu wynika, że ponad 70 proc. Polaków ocenia działania rządu ws. problemu pedofilii w Kościele katolickim za niewystarczające.

Do powołania komisji walczącej z pedofilią - nie tylko wśród duchownych - głośno wzywała opozycja, ale dzisiaj już nikt tego tematu nie porusza. Na szumnych zapowiedziach się skończyło.

Hipokryzję i bezczynność liderom opozycji zarzucał sam Tomasz Sekielski, twierdząc, że politycy wykorzystali jego film jako element walki politycznej, a sami tak naprawdę boją się postawić hierarchom kościelnym.

I nie da się ukryć, że tak faktycznie było - po premierze "Tylko nie mów nikomu", tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w maju ubiegłego roku, pedofilia w Kościele była jednym z głównych tematów politycznych. W pewnym momencie nawet najważniejszym.

Politycy PiS wykorzystali tworzącą się narrację, by zbudować opowieść o "atakowaniu polskiego Kościoła" i wartości chrześcijańskich. "Film Sekielskiego został wykorzystany w zamiarze uderzenia w prawą stronę i Kościół. Wpisuje się to w pedofilską, antykościelną retorykę" - mówił przed rokiem polityk PiS prof. Ryszard Legutko.

Rządzący wiedzieli, że temat zmobilizuje prawicowy, katolicki elektorat do pójścia do wyborów. I tak było, PiS osiągnęło w maju 2019 roku rekordowy wynik.

Zupełnie szczerze mówił o tym niedawno senator PiS Stanisław Karczewski. - Dobrze ze powstał ten film, bo dzięki niemu uzyskaliśmy lepszy wynik w wyborach - powiedział w ubiegłym tygodniu rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Niektórzy film Sekielskich wprost ignorowali. Jacek Saryusz-Wolski z PiS uznał, że temat pedofilii jest tematem zastępczym, a cała sprawa wywoływana jest tylko po to, żeby... "jątrzyć". Poseł klubu PiS Zbigniew Gryglas porównał film Sekielskich do "Mein Kampf", czym wywołał skandal i szybko musiał się z tych słów wycofywać. Szef klubu partii rządzącej i wicemarszałek Semu Ryszard Terlecki powiedział zaś, że dokument to "atak na Kościół". I że go nie obejrzy. Z podobnym lekceważeniem wypowiadał się m.in. były szef sejmowej komisji sprawiedliwości Stanisław Piotrowicz, obrońca medialny księdza-pedofila z Tylawy, dziś sędzia Trybunału Konstytucyjnego.

Dzisiaj "Zabawa w chowanego" - drugi z filmów Sekielskich o pedofilii w Kościele - wyborów nie zmieni. Nie wpłynie nawet na kampanię prezydencką. Temat w politycznej debacie właściwie nie istnieje. Politycy go zignorowali. I nawet nie udają, że obraz Sekielski ich jakkolwiek obszedł. Nie pytają o niego także dziennikarze.

- Teraz tylko ktoś, kto chce być ślepy i głuchy, pozostanie ślepy i głuchy - powiedział Wirtualnej Polsce sam reżyser filmu. I wiadomo, o kim mówił.

Michał Wróblewski dla WP Opinie
Źródło artykułu:WP Opinie
Zobacz także
Komentarze (0)