Zaatakują Ukrainę od północy? "Białorusini nie mają nic do gadania. Łukaszenka robi dobrą minę do złej gry"
Według doniesień medialnych, Ukraina może ponownie zostać zaatakowana od północy. Jak groźne jest ryzyko ataku ze strony Białorusi? Agnieszka Kopacz-Domańska pytała o to w programie "Newsroom" WP prof. Daniela Boćkowskiego z Uniwersytetu w Białymstoku. - Białorusini de facto mają mało do powiedzenia, jeśli chodzi o działania wojenne Federacji Rosyjskiej z ich terytorium. To duży eufemizm. W zasadzie nie mają nic do gadania - przyznał prof. Daniel Boćkowski. - Przygotowując się do operacji, Rosjanie zachowywali się na terenie Białorusi jak udzielne armie. Nie można wykluczyć, że Rosjanie chcieliby może powtórzyć operację kijowską, może związać siły na tym kierunku. Im więcej tych sił jest wiązanych przy granicy, tym mniej można rzucić na front. Może być tak, że Rosjanie będą chcieli doprowadzić do przesilenia na kierunku północnym. To nie będzie już zaskoczenie dla Ukrainy. Znowu to kwestia sił, którymi mogą dysponować. Jest pytanie, czy czas, w którym rzekomo ma to nastąpić, jest sensowny. Pamiętajmy, że lutowa operacja utopiła się w błocie dlatego, że zaczęły się roztopy. Za chwilę będziemy mieli jesienne deszcze. Czy Rosjanie zrobią, co chcą? Jeżeli będą chcieli, to tak. Łukaszenka robi dobrą minę do złej gry. On próbuje utrzymać się przy władzy. Nie chce być wymieniony na nowszy model - ocenił prof. Boćkowski.