Zaatakowali żołnierzy na Podlasiu. Postępowanie miało być priorytetem
Jak ustaliła Wirtualna Polska, w sprawie ataku na polskich żołnierzy w Wyczółkach na Podlasiu, śledczy od lipca nie ustalili sprawcy naruszenia nietykalności cielesnej i znieważenia mundurowych. Po incydencie szef MON wystąpił do ministra sprawiedliwości, by ten objął nadzorem postępowanie prokuratury.
09.10.2024 19:26
- Postępowanie przygotowawcze znajduje się w fazie in rem, czyli w sprawie, trwają czynności zmierzające do ustalenia sprawcy przestępstwa – informuje Wirtualną Polskę pełniący funkcję prokuratora rejonowego w Siemiatyczach Janusz Martyniuk.
To właśnie ta prokuratura wszczęła postępowanie po incydencie, do którego doszło w nocy z 13 na 14 lipca w Wyczółkach. Na jednej z dróg żołnierze pełniący służbę na granicy polsko-białoruskiej zostali zaatakowani przez grupę około 20 młodych osób. Na nagraniach, które pojawiły się w mediach społecznościowych, widać było, jak wykrzykują oni wulgarne hasła i kierują gesty w stronę żołnierzy. Jeden z mundurowych został opluty i oblany piwem przez uczestniczkę zgromadzenia. Jak się później okazało, sprawcami ataku była grupa aktywistów, która zagrodziła drogę żołnierzom Wojska Polskiego z 18. Brygady Zmotoryzowanej w Lublinie.
Do tej pory policja nałożyła 14 mandatów na uczestników zajścia, m.in. za zakłócanie porządku, tamowanie ruchu, czy zorganizowanie imprezy powodującej utrudnienia w ruchu bez zezwolenia. Mandatem w wysokości 5 tysięcy złotych ukarano również mężczyznę z Wrocławia, którego auto zaparkowane było na drodze w Wyczółkach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wśród osób, które dostały mandaty m.in. za zakłócanie porządku i tamowanie ruchu, byli obywatele m.in. Wielkiej Brytanii, Niemiec, Nowej Zelandii czy Chorwacji. Dwie z nich usłyszały też zarzuty m.in. organizowania imprezy powodującej utrudnienia w ruchu bez zezwolenia. Dwoje obcokrajowców odmówiło przyjęcia mandatów. Jak ustaliliśmy, nadal trwają czynności z udziałem pozostałych osób, obwinionych o popełnienie poszczególnych wykroczeń, wobec których planowane jest sporządzenie wniosków o ukaranie do sądu.
Winowajcy wyjechali z Polski?
Dlaczego do tej pory prokuratura nie zatrzymała osób odpowiedzialnych za naruszenie nietykalności cielesnej i znieważenia żołnierzy?
Wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha w odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich, podobnie jak prokuratura, przekazał jedynie, że w toku postępowania przygotowawczego Prokuratury Rejonowej w Siemiatyczach "podejmowane są intensywne czynności zmierzające do ustalenia sprawców przestępstwa".
"Prognozowanie na obecnym jego etapie kar, o wymierzenie których będzie wnioskował prokurator w postępowaniu sądowym, jest przedwczesne" – przekazał Myrcha.
Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że osoba podejrzana o znieważenie i naruszenie nietykalności żołnierza nie była obywatelem Polski, mieszka za granicą i zdążyła opuścić nasz kraj. Śledczy mają wiedzieć, kim jest ta osoba. Ale jak przyznaje szef Prokuratury Rejonowej w Siemiatyczach Janusz Martyniuk, "obecnie nie zlecono do przeprowadzenia czynności za granicą".
Incydent jeszcze w lipcu spotkał się z ostrą reakcją kierownictwa MON. "Nie ma zgody na obrażanie, lżenie ani jakiekolwiek ataki na polskich żołnierzy, którzy bronią granic i dbają o bezpieczeństwo Ojczyzny" – napisał wtedy na portalu X Władysław Kosiniak-Kamysz.
Poinformował także, że zwrócił się do ministra sprawiedliwości, by ten objął nadzorem prokuratorskie postępowanie w tej sprawie. "Zwracam się z prośbą o możliwie priorytetowe potraktowanie sprawy z uwagi na konieczność obrony honoru polskiego żołnierza oraz munduru Wojska Polskiego" – czytamy w piśmie.
Za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego podczas pełnienia obowiązków służbowych grozi w Polsce kara grzywny, ograniczenia wolności, a nawet pozbawienia wolności do lat trzech.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski