Koło nagle wyleciało w powietrze. W środku auta był Vučić

Z limuzyny serbskiego prezydenta Aleksandara Vučića odpadło koło. Nikomu nic się nie stało, ale postanowiono zwiększyć poziom ochrony głowy państwa. Media spekulują o możliwym sabotażu, a Vučić zasugerował, że wiele osób było uradowanych tym incydentem.

 Z limuzyny serbskiego prezydenta Aleksandara Vučića odpadło koło
Z limuzyny serbskiego prezydenta Aleksandara Vučića odpadło koło
Źródło zdjęć: © X
Adam Zygiel

Do incydentu doszło w drodze do Mokrina. Na nagraniu udostępnionym w mediach społecznościowych widać, jak prezydencka limuzyna jedzie środkiem wąskiej drogi i w pewnym momencie odpada jej koło. Auto wpada w lekki poślizg, po czym się zatrzymuje. Jadący pojazdem prezydent Aleksandar Vučić przesiadł się do innego samochodu.

Jak podają serbskie media, limuzyna to samochód opancerzony specjalnie zaprojektowany do transportu wysoko postawionych urzędników. Nie wiadomo na razie, jak doszło do zdarzenia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pokój w Ukrainie? Kwaśniewski o "boskiej misji" Trumpa

- Nasza opona pękła, gdy jechaliśmy. Wielu ludziom prawie się poszczęściło - żartował później Vučić na wiecu partyjnym w Kikindzie.

- Czy opona pękła, eksplodowała, czy Bóg wie co jeszcze, to ustalają właściwe organy i to ustalą - powiedział.

Sprawę badają służby. Dodatkowo siły specjalne Cobra, odpowiadające za bezpieczeństwo prezydenta, podjęły decyzję o zwiększeniu poziomu ochrony do najwyższego możliwego poziomu.

Politycy i media spekulują o sabotażu

W serbskich mediach rozpoczęły się spekulacje, czy przypadkiem cały incydent nie został wywołany przez sabotaż. Do pieca dorzucają także politycy. Prezydent Republiki Serbskiej (części administracyjnej Bośni i Hercegowiny) Milorad Dodik, po telefonicznej rozmowie z Vučiciem stwierdził, że do incydentu doszło w wyniku działania "czynnika zagranicznego".

- W takiej sytuacji człowiek myśli, że istnieją siły, które mogą chcieć rozwiązać sytuację w ten sposób i że jest to część tego, co ostatecznie jest kontynuacją tego, co niektórzy mogliby nazwać kolorową rewolucją - mówił Dodik.

Z kolei wicepremier Serbii Aleksandar Vulin twierdzi, że kilka dni temu "wysoko postawiony urzędnik potężnego państwa zachodniego" miał ostrzegać Vučicia, że jego życie jest zagrożone.

Serbscy politycy regularnie obwiniają "zagraniczne siły" o ingerowanie w wewnętrzną politykę, podobnie jak robi to zresztą Moskwa. W ostatnim czasie te oskarżenia nasiliły się po tym, jak przez kraj przechodzi fala protestów. Demonstrujący domagają się wyjaśnienia przyczyn katastrofy budowlanej w Nowym Sadzie. W odpowiedzi do dymisji podał się premier Miloš Vučević, jednak to nie uspokoiło manifestacji.

Czytaj więcej:

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (17)