Xi miał asa w rękawie. Przełomowa rozmowa z Zełenskim?
- Chiny cały czas kalkulują, balansują i lawirują pomiędzy Kijowem a Moskwą. Kolejne tygodnie pokażą, czy faktycznie chcą odegrać ważną rolę mediatora w tym konflikcie - mówi w rozmowie z WP Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego. W środę Xi Jinping telefonicznie rozmawiał z Wołodymyrem Zełenskim.
Po skończonej rozmowie obie stolice wydały kurtuazyjne, lecz pozytywne oświadczenia. Kijów wspomniał o "długiej i znaczącej rozmowie", która "da potężny impuls do rozwoju naszych stosunków dwustronnych". Pekin zwrócił zaś uwagę na "konsekwentną i zdecydowaną gotowość" do rozwijania relacji pomiędzy krajami.
"Przełomowa" rozmowa Xi-Zełenski? "Kluczowe będą kolejne tygodnie"
- Rozmowa przywódców Chin i Ukrainy może być określana jako przełomowa, ale też niekoniecznie. Z jednej strony, to faktycznie pierwsze takie wydarzenie od początku rosyjskiej inwazji. Z drugiej, musimy jednak pamiętać, że dialog obu prezydentów był już wielokrotnie zapowiadany. Deklaracja w tej sprawie padła także na początku kwietnia podczas wizyty prezydenta Francji Emmanuela Macrona i przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen w Pekinie - mówi w rozmowie z WP Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego, autor książki "Biznes w Chinach, jak odnieść sukces w chińskim świecie".
Jak podkreśla, "od początku wojny Chiny konsekwentnie przedstawiają się jako mediator pomiędzy obiema stronami". - Jeżeli Pekin chciał być w tej kwestii konsekwentny, to taka rozmowa musiała nastąpić prędzej czy później. Asem w rękawie Xi była decyzja o momencie, w którym do tego dojdzie - tłumaczy rozmówca WP.
- Gdyby na przykład Zełenski i Xi porozmawiali bezpośrednio po wizycie europejskich przywódców w Pekinie, byłby to ruch przewodniczącego ChRL, który bez wątpienia umocniłby pozycję Europejczyków jako tych, którzy pokazaliby, że są w stanie wywrzeć wpływ na Pekin. Tak się jednak nie stało. Chiny rozegrały to inaczej - zauważa Pyffel.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co wyniknie z rozmów Pekina z Kijowem? Pierwsze ustalenia stolic
- Otwartym pytaniem pozostaje kwestia, co z tej rozmowy Xi z Zełenskim wyniknie - mówi ekspert, który zwraca uwagę na fakt, że "wkrótce ambasada Ukrainy ma znów zostać otwarta w Pekinie, a do Kijowa ma trafić chiński przedstawiciel ds. euroazjatyckich".
Jak wynika z pierwszych zapowiedzi obu stolic, ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym Ukrainy w Chinach zostanie Pawło Riabikin, były minister ds. strategicznych gałęzi przemysłu. Z kolei specjalnym wysłannikiem Chin na Ukrainę i "inne kraje" będzie Li Hui, dotychczasowy przedstawiciel chińskiego rządu ds. Eurazji, obecnie w randze wiceministra. W latach 2009-2019 Li był chińskim ambasadorem w Rosji.
- Co do samego przebiegu rozmowy nie znamy jej i bazujemy na oficjalnych komunikatach, więc trudno wyrokować, czy coś jeszcze zostało w niej poruszone i czy zapadły jakieś konkretne ustalenia. Być może jest to tylko dyplomatyczna, a być może to spotkanie było przełomem i o jego efektach przekonamy się o tym dopiero za kilka tygodni - podkreśla Pyffel.
Analityk zwraca uwagę na fakt, że Chiny ustawiają się w roli mediatora nie po raz pierwszy. - Tak było w przypadku rozmów Arabii Saudyjskiej i Iranu, w których rolę mediatora odgrywały właśnie Chiny. Całość była utrzymywana w tajemnicy do samego końca, a potem okazało się, że niemożliwy wydawałoby się pokój został osiągnięty - zauważa rozmówca WP.
- W sprawie rosyjskiej inwazji w Ukrainie rząd chiński mocno kalkuluje i stara się wypracować wariant najkorzystniejszy dla siebie. Wydaje się, że dla Pekinu najważniejsze - przynajmniej do tej pory - było to, aby jednocześnie nie urazić Rosji i nie stracić dobrych relacji handlowych z Europą Zachodnią. Będą więc cały czas balansować i lawirować pomiędzy Kijowem, Moskwą a stolicami europejskimi, w tym Paryżem, Berlinem i Brukselą - tłumaczy ekspert.
Pyffel zwraca przy tym uwagę na reakcję rosyjskiej dyplomacji. "Moskwa odnotowuje gotowość Pekinu do rozpoczęciu procesu negocjacyjnego" - skomentowała rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa. Oskarżyła jednak Kijów o brak chęci rozmów.
- Rosjanie bowiem, mimo że krytycznie wypowiedzieli się o rozmowie Xi-Zełenski, to jednak taktycznie chwalą Chiny za "gotowość do podjęcia procesu negocjacyjnego", a za wszystko obwiniają nie Pekin, lecz Kijów, twierdząc, że żądania Ukraińców są nierealistyczne - podkreśla analityk.
Rozmowę docenia też część europejskich przywódców. Ekspert wskazuje tutaj na Francję. - Pozytywnie wypowiedział się Emmanuel Macron, który stwierdził, że w czasie swojej wizyty gorąco go namawiał do tego, by "wywarł wpływ na Rosję" w celu zakończenia wojny - zauważa.
- To jednak, czy mamy do czynienia z chińską grą dyplomatyczną i tylko pokojową retoryką, czy też zmianami porównywalnymi z tymi na Bliskim Wschodzie, zdecyduje się w najbliższych tygodniach - podsumowuje Pyffel w rozmowie z WP.
Marek Mikołajczyk, dziennikarz Wirtualnej Polski