Kilkadziesiąt razy wymienił to słowo. Oczy świata zwrócone na Chiny
Za nami kongres Komunistycznej Partii Chin, podczas którego zadecydowano, że Xi Jinping nadal będzie stał na czele Komunistycznej Partii Chin. Podczas inaugurującego przemówienia lider nie wymienił ani USA, ani Rosji, za to kilkadziesiąt razy padło słowo "bezpieczeństwo". Jak nowe-stare rządy wpłyną na podejście Chin do Zachodu i czy konflikt z Tajwanem to cel przywódcy?
Xi Jinping zerwał z niepisaną normą i pozostał na stanowisku sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chin (KPCh) oraz Centralnej Komisji Wojskowej, której podlega chińska armia. Do ścisłego kierownictwa partii awansował swoich lojalnych stronników.
Wśród 24 najważniejszych dygnitarzy partii po raz pierwszy od 25 lat nie ma ani jednej kobiety – zwracają uwagę komentatorzy. W Stałym Komitecie zawsze zasiadali tylko mężczyźni, ale w Biurze Politycznym do tej pory była jedna kobieta, wicepremier Sun Chunlan.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Chiny pod rządami Xi zmierzają w kierunku totalitarnym, jak w czasach Mao - mówi profesor Steve Tsang z Wydziału Studiów Orientalnych i Afrykańskich Uniwersytetu Londyńskiego (SOAS).
Co pięć lat w Chinach odbywa się kongres Komunistycznej Partii Chin. Tym razem głównymi tematami obrad były głosowania nad poparciem pozycji Xi Jinpinga jako głównego przywódcy kraju i powstrzymanie Tajwanu przed dążeniem do niepodległości. Jak wynika z przyjętej rezolucji, każdy członek partii miał podzielić zdanie obecnego prezydenta.
Strategia Chin według Xi Jinpinga
Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego, przedstawiciel Polski w Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, autor książki "Biznes w Chinach", mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że "w obliczu geopolitycznych napięć, które przetaczają się przez świat, Chiny zwierają szeregi". W jego ocenie oznacza to przede wszystkim więcej władzy dla Xi Jinpinga, więcej kontroli systemu.
- Najważniejsze będzie przejście suchą stopą przez kryzys gospodarczy i napięcia geopolityczne, które nie omijają Chin. Xi Jinping uważa, że odpowiedzią na to będzie dalsze zamknięcie się tego kraju i zaostrzenie kursu. Świadczą o tym nominacje do ścisłego kierownictwa - siedmioosobowego stałego komitetu politycznego Chin - dodaje.
Pojawił się tam sekretarz partyjny z Szanghaju, Li Qiang. - Zasłynął on z wdrożenia i nadzorowania ponad 60-dniowego lockdownu w najbogatszym chińskim mieście. Od wczoraj jest członkiem Stałego Komitetu Biura Politycznego i numerem dwa w partii - zaznacza ekspert.
"Chiny koncentrują się i skupiają na sobie"
Czy po XX zjeździe Komunistycznej Partii w Pekinie można wyciągnąć jakiekolwiek wnioski dotyczące strategii Chin wobec USA, Rosji i reszty świata? Nasz rozmówca nie jest do tego przekonany. - To my żyjemy sytuacją w Ukrainie, sytuacją z Rosją. W Chinach, w ponad 2-godzinnym przemówieniu inauguracyjnym, Xi nie wymienił żadnego innego państwa, nie mówi się wprost, że cokolwiek Chiny robią, robią to z powodu Stanów Zjednoczonych, a tym bardziej Rosji, czy jakiegokolwiek innego państwa - zaznacza.
- Chiny podkreślają, że nie są stroną w tym konflikcie. Czasami pojawiają się wypowiedzi sympatyzujące z Rosją, ale nie ma wysyłania żadnej aprowizacji, żadnego wsparcia materiałowego czy wojska. Chiny koncentrują się i skupiają na sobie - podkreśla Pyffel.
Nasz rozmówca zauważa, że skończyła się era Chin otwartych i nastawionych na globalizację. - Będzie utrzymanie i wzmocnienie tego, co do tej pory. Już nie gospodarka będzie najważniejsza, ale bezpieczeństwo, które w inaugurującym przemówieniu pojawiło się kilkadziesiąt razy - według różnych szacunków tego słowa użyto między 75 a 83 razy - dodaje.
"Siłowe rozwiązania są uważane za rodzaj słabości, intelektualnej bezradności"
Jak wygląda kwestia Tajwanu? Tutaj sprawa rysuje się zupełnie inaczej. - Podkreślono wyraźnie, że w przypadku Chin i Tajwanu to sprawa wyłącznie chińska i nie powinny w to ingerować żadne strony trzecie. Nie wiadomo, kogo w tym wypadku miał na myśli Xi Jinping - Amerykanów czy Litwinów, a może inne kraje, które wypowiadają się w sprawie wyspy. Powiedział, że nie wyklucza użycia siły. Co miał na myśli? Nie wiadomo. Otwiera to pole do różnego rodzaju spekulacji - podkreśla Pyffel.
- Przykład Ukrainy pokazał, że używanie siły nie ma sensu. Nie wiem, co musiałoby się stać w wewnętrznej polityce Chin, żeby doszło do ataku. W samej kulturze Chin "walenie" rakietami czy inne siłowe rozwiązania są uważane za rodzaj słabości, intelektualnej bezradności - wyjaśnia ekspert w rozmowie z WP.
Pyffel podkreśla, że "Tajwan jest ważny, by przejąć go z całym dobrodziejstwem inwentarza, wszystkimi jego zasobami". - Rozwalanie Tajwanu, tak jak Putin rozwala Ukrainę, nie ma sensu, jak i nie ma sensu eskalowanie wojny. Prawdopodobieństwo zawsze istnieje, ale moim zdaniem jest ono małe - mówi.
- W Polsce wiele osób już niemalże przesądziło, że dojdzie do ataku, agresji Kontynentu na Tajwan. W tamtej kulturze i podejściu strategicznym takie prawdopodobieństwo jest małe, ale ciągle trwa o tym dyskusja, budząca sporo emocji. A my w Polsce kochamy emocjonujące dyskusję - dodaje ekspert.
Przypomnijmy, że przed kilkoma dniami dowódca amerykańskich operacji morskich, Michael Gilday ostrzegał, że w najbliższym czasie może dojść do niepokojących wydarzeń w relacjach pomiędzy Chinami a Tajwanem. Pekin może wkrótce podjąć "zjednoczeniową" próbę. Marynarka wojenna USA powinna być przygotowana na konflikt na Pacyfiku.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski