"Tusk nigdy nie przepadał za rozdętym ego Radka"
Jak zdradzał na łamach tygodnika "Wprost" jeden z partyjnych kolegów Sikorskiego po aferze taśmowej wszyscy w PO mieli go serdecznie dość. - Donald Tusk nigdy nie przepadał za rozdętym ego Radka. Ewa też nie. Tyle tylko, że Sikorski miał świetne notowania i nie stwarzał zagrożenia, bo jest politycznym singlem. Po tym, jak dał się nagrać i nie chciał oddać pieniędzy za pomerola i ośmiorniczki, jego notowania drastycznie spadły. Już nie jest atutem - opowiadał. Po rekonstrukcji rządu Sikorski stracił stanowisko szefa MSZ, nieoczekiwanie jednak, w związku z przeprowadzką premiera Tuska do Brukseli, którego zastąpiła Ewa Kopacz, został nowym marszałkiem Sejmu.
Nominacja na drugą osobę w państwie nie zakończyła jednak złej passy Sikorskiego, którą rozpoczęła afera taśmowa. Wcześniej Sikorskiemu również zdarzały się wpadki, przez jego nieumiejętność trzymania emocji na wodzy, ale od tamtej pory można mówić o prawdziwym ich wysypie, np. niezręczność z ujawnieniem rzekomej propozycji, jaka miała paść z ust Władimira Putina, by Polska wzięła udział w rozbiorze Ukrainy, która mogła kosztować marszałka sejmu stanowisko. Następnie pechowa konferencja prasowa, która przerodziła się w awanturę i przepychanki rozzłoszczonych brakiem komentarza dziennikarzy ze strażą marszałkowską, bo były minister spraw zagranicznych odesłał ich do swojej rozmowy z "Gazetą Wyborczą". Aż wreszcie rykoszetem uderzyła w niego afera z kilometrówką. Opozycja zarzucała Sikorskiemu, że ten niewłaściwie rozliczył się ze swoich służbowych podróży. Chodziło o 90 tys. złotych za korzystanie z własnego samochodu w celach poselskich.
Sikorski pełnił funkcję przez dziewięć miesięcy. Marszałkiem Sejmu przestał być po ostatniej rekonstrukcji rządu, która była pokłosiem upublicznienia w internecie materiałów ze śledztwa ws. tzw. afery podsłuchowej. Motywował wówczas swą decyzję "troską o Platformę Obywatelską - jedyną partię, która jest w stanie utrzymać tę pozycję, którą Polska wypracowała sobie zarówno na arenie międzynarodowej, jak i w kraju, w ostatnich latach". Od tamtej pory nie ustawały spekulacje o jego politycznej przyszłości.
Sam Sikorski tak widział swoje perspektywy: "Podjąłem się zadania, które pani przewodnicząca mi powierzyła, to znaczy bycie liderem listy w moich rodzinnych okolicach, w Bydgoszczy". Ta wypowiedź wywołała konsternację w Platformie. Szef MSZ, Grzegorz Schetyna (PO), odpowiadając, czy dymisja Sikorskiego kończy jego karierę polityczną, mówił: "Absolutnie nie. Ma zbyt wiele doświadczenia. Na świecie i w Europie jest bardzo znany, ma doświadczenie polityczne, jest wytrawnym politykiem. Czasami tak bywa w polityce, wiem to po sobie, że trzeba przeżyć trochę trudności" - powiedział Schetyna. Czy te słowa okażą się prorocze?
(js)