"Wysłanie 30 tys. wojsk do Afganistanu to strata czasu"
Dodatkowe 30 tysięcy żołnierzy USA w Afganistanie nie zmieni oblicza tej wojny - twierdzą eksperci w rozmowach z Wirtualną Polską. Zdaniem gen. Kozieja, lepiej byłoby rozpocząć już dzisiaj przekazywanie pełnej odpowiedzialności za władzę i bezpieczeństwo samym Afgańczykom. Nie zgadza się z tym afganolog Jakub Gajda. Jego zdaniem, decyzja wysłaniu dodatkowych oddziałów była jak najbardziej słuszna. By odwrócić losy tej wojny, trzeba jednak zmienić świadomość samych Afgańczyków, a to potrwa latami.
- Pomysł Baracka Obamy, by przejąć inicjatywę strategiczną w Afganistanie, tak aby stworzyć warunki do budowy stabilnego państwa jest jasny i klarowny. Tyle że, moim zdaniem, jest to strata czasu – twierdzi gen. Stanisław Koziej, polski strateg i ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego. Jego zdaniem, w perspektywie 18 miesięcy, o których mówił prezydent USA w swoim przemówieniu w West Point, sytuacja nie zmieni się znacznie.
Strata czasu
W lipcu 2011 roku kiedy to, jak wspominał Barack Obama, USA mają rozpocząć wycofywanie swoich żołnierzy z Afganistanu, sytuacja w tym kraju będzie wyglądała tak samo jak dziś – przewiduje gen. Koziej. - Problemem nie jest bowiem intensywność działań zbrojnych w Afganistanie, ale sytuacja na linii rząd-rebelianci - dodaje.
- Na dzień dzisiejszy rząd prezydenta Karzaja, który ma być wspierany przez siły międzynarodowe w walce z talibami, jest słaby i skompromitowany. Nie ma ani autorytetu, ani poparcia ludności – podkreśla polski generał w stanie spoczynku. W jego opinii, nie sprawdza się strategia budowania państwowości afgańskiej „od góry”. Należałoby raczej budować strukturę nowego państwa afgańskiego „od dołu”, przekazując odpowiedzialność za bezpieczeństwo i ochronę życia ludności władzom lokalnym – plemiennym i religijnym. Te struktury niższego szczebla powinny wyłonić z siebie władzę centralną.
Choć ceną za takie posunięcie może być przywrócenie władzy talibów, to – zdaniem eksperta – w Afganistanie lepiej mieć władzę wrogą sobie, acz przewidywalną, niż taką która byłaby jedynie fikcyjna. – Lepiej mieć konkretnego przeciwnika, niż polityczną „czarną dziurę”, z której wypływać będą nieznane nam zagrożenia – ocenia ekspert.
– W dzisiejszym Afganistanie nie ma rozwiązań, które nie byłyby ryzykowne – podkreśla gen. Koziej.
Polska, zamiast zwiększać liczbę żołnierzy w Afganistanie, powinna starać się przekształcić misję NATO w bardziej solidarną – podkreśla gen. Koziej. Część państw nałożyła poważne ograniczenia na użycie bojowe swoich wojsk, które stacjonują w Afganistanie. Żołnierze niektórych kontyngentów nie mogą brać udziału w bezpośrednich operacjach zaczepnych przeciw rebeliantom, inni nie mogą być używani po zmroku, jeszcze inni brać udziału w operacjach powyżej jakiejś wysokości. Zamiast zwiększać liczbę żołnierzy, należałoby najpierw znieść ograniczenia dla działań stacjonujących już tam wojsk.
Trzeba zmienić mentalność
Z oceną gen. Kozieja nie zgadza się afganolog Jakub Gajda. Jego zdaniem, decyzja prezydenta Obamy, jest jak najbardziej słuszna. - Szybkie oddanie całkowitej odpowiedzialności Afgańczykom, mogłoby ponownie wynieść do władzy talibów. A to oznaczałoby ich zwycięstwo. Rząd talibów mógłby znów udzielać poparcia terrorystom, a to mogłoby być dla zagrożeniem dla cywilizacji zachodniej – zauważa afganolog. – Afganistan jest obecnie problemem globalnym – podkreśla.
– 30 tysięcy dodatkowych żołnierzy, to liczba niebagatelna, biorąc pod uwagę priorytet wojsk koalicji międzynarodowej, jakim będzie szkolenie afgańskiej armii i policji – zauważa badacz, który wielokrotnie odwiedzał Afganistan. – To jedyne sensowne rozwiązanie w tym momencie – podkreśla.
Prawdziwym problemem nie jest jednak szkolenie afgańskich sił bezpieczeństwa. - Aby zmienić sytuację w Afganistanie i podporządkować kraj rządowi centralnemu, potrzeba zmiany mentalności całego pokolenia – podkreśla Gajda. – Młodym ludziom trzeba zapewnić możliwość edukacji i rozwoju. To potrwa jednak latami - dodaje.
Paweł Orłowski, Wirtualna Polska