Wyścig na połajanki Zełenskiego w PiS. "Taktyczny hamulec" i obawy po ruchu Trumpa
Po awanturze w Białym Domu dla części polityków PiS nie tylko krytyka, ale nawet dyskredytowanie prezydenta Ukrainy, to polityczna jazda obowiązkowa. Zbigniew Kuźmiuk w Sejmie pytał, czyje interesy w gabinecie owalnym reprezentował "kiedyś tam wybrany" Wołodymyr Zełenski, bo – jak stwierdził – "na pewno nie Ukrainy". Po wstrzymaniu pomocy wojskowej dla Ukrainy, część posłów PiS zaciąga taktyczny hamulec.
Dotychczas w PiS nie ujawnił się polityk, który po piątkowej awanturze w Waszyngtonie, stanąłby jednoznacznie w obronie Wołodymyra Zełenskiego, a nie Donalda Trumpa. Zerwanie rozmów na temat umowy o dostępie do metali ziem rzadkich, bezprecedensowa kłótnia i wyproszenie ukraińskiej delegacji z Białego Domu, dla partii Jarosława Kaczyńskiego stały się okazją do bezprecedensowego, antyukraińskiego zwrotu w partyjnych przekazach.
Grzegorz Puda, były minister rolnictwa i funduszy w rządzie PiS, powiedział, że podpisanie porozumienia Trumpa z Putinem i zmuszenie do tego prezydenta Ukrainy byłoby "bardziej pozytywne" dla Polski niż "obrażanie się" Zełenskiego. Były minister edukacji Przemysław Czarnek stwierdził, że Wołodymyr Zełenski zachował się jak głupek, a były minister inwestycji Waldemar Buda pytał w poniedziałek, czy prezydent Ukrainy nie ma garnituru, że przyszedł do Trumpa w "dresie".
Kolejne wypowiedzi polityków PiS eskalowały, tworząc wrażenie wyścigu połajanek pod adresem prezydenta Ukrainy. Zbigniew Kuźmiuk w rozmowie z WP poszedł nawet krok dalej, twierdząc, że nie wie, czyje interesy w gabinecie owalnym reprezentował "kiedyś tam wybrany" Wołodymyr Zełenski, ale na pewno nie Ukrainy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poranne pasmo Wirtualnej Polski, wydanie 04.03
Poseł jednocześnie poradził ukraińskiemu prezydentowi "posypanie głowy popiołem" i błaganie o powrót do rozmów z Trumpem. Na pytanie, czy takie podejście nie jest zaprzeczeniem polityki "wstawania z kolan", o której przed laty mówiło PiS, a jest wręcz leżeniem przed Trumpem, poseł stwierdził, że "nie leżymy przed Trumpem i mamy bardzo dobre relacje".
"Taktyczne hamowanie PiS"
Wstrzymanie przez USA pomocy wojskowej dla Ukrainy z jednoczesnym oczekiwaniem zaakceptowania ustępstw terytorialnych, spowodowały, że część polityków PiS we wtorek postanowiła nieco złagodzić przekaz wobec Kijowa. – Na razie to taktyczne hamowanie, bo nie ma pewności, jak potoczą się sprawy – mówi nam jeden z posłów opozycji. Dwóch innych posłów przyznaje, że zauważyła bardziej wyważone stanowisko Jarosława Kaczyńskiego z poniedziałkowej konferencji.
- Nie chcę oceniać tego, co stało się w Białym Domu - oświadczył prezes PiS, choć jego zdaniem "stało się niedobrze", a obecnie najważniejsza jest rozmowa o rozwiązaniach, co wymaga porozumienia z USA. Po tych słowach kolejni politycy PiS akceptują przede wszystkim słowa. - Wołodymyr Zełenski nie jest głupkiem, ale poprowadził sprawę niezgodnie z interesem Ukrainy – stwierdził w programie "Tłit" WP Marcin Przydacz, były wiceszef MSZ w rządzie PiS i były szef Biura Polityki Międzynarodowej u Andrzeja Dudy.
Poseł, mimo krytyki scysji w Białym Domu, przyznał, że – wbrew temu, co mówi Donald Trump – nie wierzy, że Moskwa chce pokoju. Zaznaczył też, że obecnie "wszyscy skupiamy się na tym, czy Ukraina jest gotowa do negocjacji, a może zapytamy, czy Rosja jest gotowa do negocjacji i jakie wysyła sygnały" – stwierdził. Zaznaczył też, że nie pochwala żadnych decyzji, które ograniczyłyby zdolności zbrojne do walki z Rosjanami.
Fogiel: "Rosja nie może wyjść nawet z poczuciem wygranej"
Politycy PiS szczególnie po pytaniach o oczekiwania terytorialnych ustępstw wobec Ukrainy, mają problem z bezkrytycznym bronieniem amerykańskiej administracji. Wiceprezydent USA J.D. Vance w wywiadzie dla Fox News krytykował Ukrainę za to, że chce uzyskać od USA gwarancje bezpieczeństwa, lecz odmawia rozmowy na temat szczegółów jej ustępstw terytorialnych. Wcześniej Mike Waltz, doradca amerykańskiego prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego wprost powiedział, że "pokój będzie wymagał od Ukrainy ustępstw w kwestii terytoriów".
- Musimy rozróżniać to, co byśmy chcieli i by nam się podobało z tym, co przynosi czasami rzeczywistość. Akurat w polskiej polityce ta zasada, że Polska nie powinna wspierać żadnego rozwiązania, na które nie zgodzi się Ukraina, jest kontynuowana – mówi w rozmowie z WP Radosław Fogiel, wiceszef sejmowej komisji spraw zagranicznych. – Oczywistym jest, że Rosja nie powinna wyjść z tego konfliktu z realną wygraną, czy nawet z poczuciem wygranej. Jeżeli Moskwa uzna, że było warto, udało się coś uzyskać, to dla Putina jest to przekaz, że kiedyś trzeba będzie spróbować znowu – dodaje poseł PiS.
- W interesie Polski jest mocna obecność USA w naszym regionie i Polsce, dobre relacje polsko-amerykańskie i żeby Ukraina nie upadła pod naporem Rosji. To jest kluczowe z perspektywy Polski – dodaje Fogiel. Poseł przyznał, że to, co widzimy, jest mało eleganckim, a nawet brutalnym prowadzeniem negocjacji. – Dzisiaj nie rozstrzygałbym, że jest to przymuszanie Ukrainy do kapitulacji, jeśli duże środki amerykańskie miałyby być inwestowane w Ukrainie – dodaje.
Kłopoty ze szczegółowymi pytaniami
- W polskim interesie jest to, żeby Ukraina dogadała się z USA w sprawie tej umowy, a w konsekwencji dalszej współpracy w celu odpierania bestialskiego rosyjskiego ataku. W polskim interesie jest to, żeby USA było obecne militarnie i gospodarczo również tutaj w Europie i na wschodniej flance NATO. Dobrze byłoby, gdyby polski rząd tak te sprawy przedstawiał amerykańskiej administracji (…). Na razie piłka jest w grze, są zapowiedzi i z Kijowa, i z Waszyngtonu, że jest możliwość podpisania umowy – komentuje w WP poseł PiS Zbigniew Bogucki.
- Wstrzymanie pomocy wojskowej dla Ukrainy to jest trudna decyzja, ale ma do tego prawo prezydent USA, bo to on decyduje o pieniądzach amerykańskich podatników. Na razie wiemy, że rozmowy zostały przerwane i jest to najbardziej pesymistyczny scenariusz. Kompromis zakłada, że każdy musi zrobić krok w tył, ale dokładnie w jakich punktach, tego nie wiemy – dodaje Michał Wójcik z PiS, wcześniej Suwerennej Polski.
Część polityków PiS – mimo taktycznego hamulca – nie rezygnuje z uderzania w prezydenta Ukrainy. Zbigniew Kuźmiuk twierdzi, że pełną odpowiedzialność za wstrzymanie pomocy wojskowej Ukrainie ponosi Wołodymyr Zełenski, a nie Donald Trump. – Konsekwencją postawy prezydenta Zełenskiego jest wstrzymanie amerykańskiej pomocy – mówi poseł PiS. Na uwagę, że za to odpowiada Donald Trump, polityk sprzeciwił się. – Nie, za to w całości odpowiada pan Zełenski. Umowa surowcowa była wynegocjowana i Zełenski wybłagał, żeby ona została podpisana w świetle jupiterów w gabinecie owalnym – dodał Kuźmiuk.
Donald Tusk we wtorek potwierdził niepokojące doniesienia z USA. - Jak państwo wiecie, dzisiaj ogłoszono decyzję o zawieszeniu pomocy amerykańskiej dla Ukrainy i to być może rozpoczęciu zwalniania sankcji Rosji przez stronę amerykańską. Nie mamy dzisiaj żadnego powodu, aby sądzić, że są to tylko słowa. Zresztą meldunki, które napływają z granicy, z Jasionki, z naszego hubu też potwierdzają zapowiedzi strony amerykańskiej – przekazał premier przed rozpoczęciem posiedzenia rządu.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski