Wyrok trybunału ws. sędziego Żurka. "Polskie władze próbowały uciszyć sędziego"
"Polska naruszyła prawo dostępu do sądu oraz wolności ekspresji sędziego Waldemara Żurka" - brzmi uzasadnienie wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który zasądził na jego rzecz łącznie 25 tys. euro tytułem zadośćuczynienia. Trybunał uznał także, że działania CBA, Ministerstwa Sprawiedliwości oraz prezesa Sądu Okręgowego w Krakowie miały na celu "zastraszenie lub nawet uciszenie skarżącego", który próbował "bronić praworządności oraz niezależności sędziowskiej".
16.06.2022 | aktual.: 16.06.2022 11:53
– To bardzo smutne, że jako sędzia muszę pozywać swe państwo przed trybunałami europejskimi. ETPC przyznał mi rację w obu zarzutach. Kadencja Krajowej Rady Sądownictwa została skrócona nielegalnie. A instytucje państwowe poprzez swe różne działania wywierały na mnie presję w celu ograniczenia prawa do krytyki – powiedział Żurek.
Obowiązek bronienia praworządności
Żurek był członkiem Krajowej Rady Sądownictwa i jej rzecznikiem, którego – jak wskazywał w skardze – konstytucyjna kadencja została przerwana w 2018 roku (powołano wtedy nową "neo-KRS"), a jemu nie zagwarantowano sądowej drogi odwoławczej od tej decyzji. Ponadto Żurek w skardze do ETPC opisał szykany, które – jak tłumaczył – były następstwem jego działań na rzecz praworządności.
Trybunał Strasburski przyznał Żurkowi rację, tłumacząc w uzasadnieniu wyroku, że działania Centralnego Biura Antykorupcyjnego, ministerstwa sprawiedliwości oraz prezes Sądu Okręgowego w Krakowie miały na celu zastraszenie, a nawet uciszenie Żurka, który "próbował bronić rządów prawa i niezawisłości sędziowskiej". Żurek stracił funkcję rzecznika sądu krakowskiego, a CBA w 2017 roku zainicjowało wielomiesięczną kontrolę jego oświadczeń majątkowych. "Był to rodzaj pokazu, który miał na celu zwrócenie uwagi innych sędziów na rzekome problemy z prawem" – tłumaczył Żurek w swej skardze do Strasburga.
ETPC zasądził Żurkowi 25 tysięcy euro tytułem zadośćuczynienia. I wskazał, że działania polskich władz miały na celu wywołanie "efektu mrożącego" nie tylko w stosunku do Żurka, ale również w stosunku do innych sędziów uczestniczących w debacie publicznej. Trybunał Strasburski podkreślił, że swoboda wypowiedzi sędziów co do działania wymiaru sprawiedliwości czasami powinna wręcz przekształcić się w ich obowiązek wypowiadania się w obronie rządów prawa i niezawisłości sędziowskiej, gdy te wartości są zagrożone.
– Pozostaję rekordzistą w kwestii szykan dyscyplinarnych. Wczoraj otrzymałem na piśmie kolejne zarzutu dyscyplinarne. Mam ich aż 64, a toczy się 21 postępowań. I mam 26 pełnomocników, by móc w miarę normalnie funkcjonować – tłumaczył dziś Żurek europosłom.
Seria porażek władz Polski
Sędzia Waldemar Żurek jest drugim byłym członkiem KRS, który złożył skargę do ETPC (i wygrał) w związku z przerwaniem kadencji. A Trybunał Strasburski zajmuje się obecnie ponad setką spraw polskich sędziów skarżących się na efekty różnych zmian w wymiarze sprawiedliwości po 2015 roku.
Dotychczas ETPC uznał, że "sądem ustanowionym ustawą czy też na mocy prawa, czego wymaga Europejska Konwencja Praw Człowieka, nie jest ani Izba Dyscyplinarna, ani Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w Sądzie Najwyższym. Ponadto ETPC w lutym tego roku orzekł, że – powołani z udziałem "neo-KRS" – "neosędziowie" z Izby Cywilnej Sądu Najwyższego nie dają gwarancji rzetelnego procesu sądowego, bo procedura ich wyłaniania była "poddana nadmiernemu wpływowi władzy ustawodawczej i wykonawczej". A zatem skład Izby Cywilnej, w której orzekali sędziowie nominowani na zasadach przyjętych w Polsce po 2016 r. (czyli z udziałem "neo-KRS") nie była "niezależnym i bezstronnym sądem ustanowionym ustawą". ETPC również już orzekł, że konwencję praw człowieka złamano podczas czystki emerytalnej wśród prezesów i wiceprezesów sądów, którą ministrowi Zbigniewowi Ziobrze umożliwiła ustawa z 2017 roku.
Ponadto w werdykcie z maja 2021 roku ETPC uznał, że orzekanie przez Trybunał Konstytucyjny, w którego składzie jest sędzia "dubler", łamie prawo obywatela do sądu oraz rzetelnego procesu. Chodziło o "dublera" Mariusza Muszyńskiego, czyli członka TK zaprzysiężonego przez prezydenta Andrzeja Dudę w 2015 r. na miejsce już "zajęte" przez sędziego wcześniej wskazanego przez Sejm (lecz nie zaprzysiężonego przez prezydenta).
W zeszłym tygodniu Komitet Ministrów Rady Europy, w którym państwa członkowskie są reprezentowane przez swych wiceszefów dyplomacji, wezwał Polskę do wyjaśnień, co zrobiła w sprawie tego wyroku co do Trybunału Konstytucyjnego. To głównie forma nacisku politycznego Rady Europy na Warszawę, bo w istocie reakcją władz Polski na ten wyrok było – ogłoszone na wniosek ministra Zbigniewa Ziobrę – rozstrzygnięcie TK (w składzie z "dublerem" Mariuszem Muszyńskim), że niezgodny z konstytucją jest artykuł szósty Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Konkretnie chodziło o jego wykładnię dokonywaną na użytek polskich spraw przez Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) w Strasburgu. Artykuł szósty zawiera gwarancję "prawa do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd ustanowiony ustawą".
Co na to Bruksela?
Problem upolitycznionej "neo-KRS" (a w rezultacie powołanej z jej udziałem "neosędziów") jest uznawany m.in. przez działaczy praworządnościowych za główne – obok obecnego Trybunału Konstytucyjnego – źródło zagrożeń dla niezawisłości sądownictwa. Jednak Komisja Europejska unika wszczynania postępowania przeciwnaruszeniowego (z potencjalnym finałem w TSUE) wobec Polski w tej sprawie. Bruksela zajmuje się KRS głównie w ramach "politycznego" postępowania z art. 7, z którym nie wiąże się realne zagrożenie karami. Podczas dzisiejszego posiedzenia LIBE część europosłów krytykowała Komisję Europejską za odpuszczanie problemu "neo-KRS" również w kontekście praworządnościowych "kamieni milowych" w Krajowym Planie Odbudowy.
źródło: Deutsche Welle / Tomasz Bielecki