Wyrok TK o niekonstytucyjności wyboru prof. Gersdorf, sam może być niezgodny z prawem
Trybunał Konstytucyjny orzekł, że wybór prof. Małgorzaty Gersdorf na I prezes Sądu Najwyższego był niekonstytucyjny. W efekcie trzeba znowelizować procedurę wyłaniania kandydatów na to stanowisko. Eksperci zgodnie twierdzą, że nie jest to jednak postawa do odwołania prof. Gersdorf. Istnieje konstytucyjny zapis gwarantujący dokończenie 6-letniej kadencji.
Posłowie PiS złożyli w marcu wniosek o uznanie niekonstytucyjności wyboru I prezesa Sądu Najwyższego. Podkreślali wtedy, że zasady wyboru kandydatów na I prezesa SN określone są w regulaminie, a powinny w ustawie. Dziś Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok w sprawie: prezes została wybrana niezgodnie z prawem.
ZOBACZ VIDEO: Rewolucja w Sądzie Najwyższym. Jakie zmiany proponuje PiS?
Jeden z konstytucjonalistów, dr Ryszard Balicki podkreśla, że "wniosek PiS jest pozbawiony podstaw prawnych. Wybór profesor Małgorzaty Gersdorf został dokonany zgodnie z ustawą, która obowiązywała już wcześniej". Rzeczywiście na podstawie tej samej ustawy I prezesi SN byli wybierani od 2003 roku. Wychodzi więc na to, że wyrok PiS kwestionuje nie tylko prezesurę Gersdorf, ale i jej poprzedników. Jednak wyrok nie ma mocy działania wstecz, poza tym Gersdorf ma konstytucyjne prawo dokończenia kadencji.
Wyrok w realny sposób ma więc zmienić jedno: sposób wyboru prezesów SN w przyszłości. Sposób wydania wyroku budzi jednak wątpliwości, bo wydali go dublerzy sędziów... co jest niezgodne z Konstytucją. Tę kwestię podnosił Adam Bodnar, który zaskarżył decyzję Julii Przyłebskiej dopuszczającej ich do wydawania wyroków. Dziś TK odniósł się i do tej budzącej kontrowersje kwestii. Otóż: dublerzy wydali wyrok w swojej własnej sprawie stwierdzając, że dopuszczenie ich do orzekania jest konstytucyjne. Stworzył się więc skomplikowany supeł prawny, do którego rozwiązania potrzebne będą wnikliwe analizy.
Poza tym politycy PiS wnioskowali, by Trybunał unieważnił wszystkie podjęte przez I prezes SN decyzje. - Jej funkcją było m.in. reprezentowanie SN, więc trzeba by "uznać za niebyłą" całą działalność tej instytucji. Także uchwałę o ważności wyborów. Nawet nie chcę sobie wyobrażać takiej sytuacji. Kilka lat pracy SN poszłoby na marne - wyjaśnia Balicki i podkreśla, że gdyby do tego doszło zapanowałaby "totalna anarchia". Trybunał zdecydował się jednak akurat tego wniosku PiS nie rozpatrywać.