72‑latek za kierownicą i pytania po tragedii. Eksperci o wieku i "koronnym dowodzie"
- Nie można wskazać precyzyjnie wieku, w którym należy przestać prowadzić pojazd, ale osoby w podeszłym wieku charakteryzują się nawet dwukrotnie dłuższym czasem reakcji w stosunku do ludzi młodych - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Monika Uścińska, kierownik Pracowni Psychologii Transportu i Symulatorów Jazdy z Instytutu Transportu Samochodowego.
09.08.2022 | aktual.: 09.08.2022 18:07
Ekspertka komentuje najnowsze doniesienia w sprawie wypadku polskiego autokaru w Chorwacji. Jak podają chorwackie media, kierowcą, który w chwili wypadku prowadził pojazd, był 72-latek.
Nasza rozmówczyni podkreśla, że starsi kierowcy to grupa niejednorodna i wiele zależy od ich kondycji psychicznej i fizycznej. Dlatego tak ważne są regularne badania lekarskie i świadomość procesów starzenia swojego organizmu.
- Senior za kierownicą to zazwyczaj człowiek, który przejechał wiele tysięcy kilometrów, w różnych warunkach, dobrze radzi sobie z wyzwaniami, jest bardziej odpowiedzialny i zapomina o brawurze, gdyż uznaje, że na drodze nie musi niczego nikomu udowadniać. Niestety, nie każdy starszy człowiek jest świadomy negatywnych zmian, jakie następują w jego organizmie. Niektórym osobom trudno się przyznać do słabości - wyjaśnia Uścińska.
Według badań amerykańskich i europejskich najbezpieczniejszymi kierowcami są osoby pomiędzy 35 a 69 rokiem życia. Wynika to z tego, że kierowcy w tym wieku są dojrzalsi i charakteryzują się większym doświadczeniem, emocjonalnym zrównoważeniem oraz zwykle świadomością własnych ograniczeń.
- Wypadki śmiertelne z udziałem starszych kierowców wynikają najczęściej z błędów w postrzeganiu i z nieprawidłowej oceny sytuacji, szczególnie pierwszeństwa przejazdu. Ponadto występują zawężenie pola widzenia i słaba wrażliwość kontrastu, gorsza ocena odległości, dłuższy czas wykonywania manewrów i czas reakcji oraz gorsza koordynacja - komentuje nasza rozmówczyni i dodaje, że główne problemy starszych kierowców mają związek z podzielnością uwagi.
- Mogą oni zbyt wolno reagować na stale zmieniające się warunki drogowe, szczególnie w sytuacjach złożonych, mają również tendencję do większego znużenia oraz do mimowolnego przyśpieszania podczas jazdy - podkreśla ekspertka.
"Może pojawić się DWA"
Duże znaczenie mają też warunki drogowe. W przypadku monotonnej jazdy na autostradzie, kierowcy powinni robić częste przerwy i się zmieniać. Naukowcy twierdzą, że limit bezpiecznej jazdy w takich warunkach stanowi tylko 80 minutowa podróż. Później może pojawić się tzw. "DWA".
- W warunkach dobrze znanych kierowcy, na trasach monotonnych, które pokonuje często, zauważalne jest zjawisko zwane "trybem jazdy bez uwagi" (DWA ang. Driving Without Attention Mode), będące formą zakłócenia uwagi. Pojawia się ono niezależnie od zmęczenia kierowcy i powoduje, że prowadzi on pojazd bez świadomości - wyjaśnia Uścińska.
Koronny dowód zniszczony? Doniesienia o tachografie
Czas pracy kierowców można sprawdzić kontrolując tachograf, ale chorwackie media donoszą o problemie w śledztwie w sprawie wypadku. Według nich tachograf został zniszczony. - Gdyby to się potwierdziło, to rzeczywiście eksperci badający tę tragedię mieliby ogromny problem. Zapis z tachografu z pewnością przyczyniłby się do drobiazgowego wyjaśnienia tej tragedii - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską Marek Konkolewski, były policjant i ekspert z zakresu ruchu drogowego.
Tachograf w samochodzie spełnia funkcję czarnej skrzynki w samolocie - wyjaśnia ekspert. Urządzenie samoczynnie rejestruje wszystkie parametry jazdy: to z jaką prędkością jechał kierowca, czy robił wymagane prawem przerwy. - Zgodnie z polskimi przepisami, maksymalny czas jazdy bez odpoczynku wynosi cztery i pół godziny, potem wymagana jest 15-minutowa przerwa - wyjaśnia Konkolewski.
Ekspert wskazuje, że przy tego typu wypadkach zapis z tachografu jest zwykle koronnym dowodem. - Mam nadzieję, że biegłym uda się rozszyfrować te parametry z uszkodzonej "czarnej skrzynki", bo to są kluczowe pytania, które teraz zadają biegli: z jaką prędkością jechał kierowca, czy zostały zachowany wymogi związane z czasem pracy - dodaje Konkolewski.
"Kierowca ze zbyt dużą prędkością staranował barierę"
Do wypadku doszło na 62. kilometrze autostrady A4 między Jarkiem Bisaškim a Podvorecem w sobotę rano, ok. godz. 5.40. Autokar jechał w kierunku Zagrzebia, a celem było Medjugorie - znany wśród katolików ośrodek maryjny w Bośni i Hercegowinie.
12 osób zginęło (w poniedziałek po południu chorwackie media podały, że zmarł drugi kierowca autokaru - jednak ta informacja nie została potwierdzona przez stronę polską), a 32 zostały ranne. Wszystkie ofiary wypadku to polscy obywatele, którzy pielgrzymowali do Medjugorje. Okazuje się, że kierowca, który prowadził pojazd podczas podróży, miał 72 lata.
Jedna z hipotez, która pojawiła się w mediach wskazuje, że kierowca mógł zasnąć lub zasłabnąć za kierownicą. Tutaj kluczowa jest kwestia, z jaką prędkością jechał - tłumaczy Konkolewski. - Kierowca, jadąc 90 km/h, w ciągu jednej sekundy pokonuje aż 25 metrów. Gdyby kierowca na chwilę przymknął oko, bez kontroli w ciągu dwóch sekund pokonuje 50 metrów - mówi. Dodaje także, że zniszczenia na miejscu wypadku wskazują na to, że nie było próby hamowania. - Skala zniszczeń na miejscu wypadku wskazuje, że kierowca był nieświadomy tego, co się dzieje i ze zbyt dużą prędkością staranował barierę.
- Gdyby nie udało odtworzyć parametrów jazdy, to śledczy mieliby zdecydowanie utrudnione zadanie, żeby w sposób drobiazgowy, w oparciu o namacalne twarde dowody wyjaśnić, co się wydarzyło - komentuje Konkolewski.
Zobacz także
"Jeżeli doszło do wystrzału opony, eksperci bez trudu to ustalą"
Kolejna z hipotez mówi o wystrzale opony. Tutaj ekspert nie ma wątpliwości: tę kwestię uda się bez problemów ustalić.
- Biegli w sposób bezsporny będą mogli stwierdzić, czy doszło do wystrzału opony - mówi Konkolewski. - Jeżeli rzeczywiście tak się stało, to kierujący autokarem nie miałby żadnych szans, żeby wyprowadzić autokar z niekontrolowanego poślizgu - dodaje. Jak opisuje, kiedy dochodzi do takich sytuacji, kierowca jest zaskoczony, a reakcję utrudnia prędkość.
- Gdyby doszło do niekontrolowanego wystrzału opony, trudno utrzymać tor jazdy. I znów rozbijamy się o prędkość. Jeżeli opona wystrzeli, przy mniejszej prędkości, to jesteśmy w stanie wyprowadzić samochód, a nawet kiedy w coś uderzymy, skala zniszczeń nie byłaby tak wielka - wyjaśnia Konkolewski. Zdaniem eksperta, niewykluczone jest, że opona wystrzeliła dopiero po uderzeniu w barierę energochłonną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Tragedia w Chorwacji. "To bardzo prosty odcinek drogi"
Ważne pasy bezpieczeństwa
Były policjant z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji wskazuje na to, że jedną z kluczowych kwestii jest także to, czy kierowca rozpoczyna pracę, będąc wypoczętym. - Wskazania tachografu są ważne. Tu i teraz, jesteśmy w stanie prześledzić co robił w czasie, kiedy siedział za kierownicą, ale nie mamy informacji o tym, co robił przed drogą - wyjaśnia. Najbardziej narażeni na wypadki są kierowcy, którzy nie spali ostatnie 18-20 godzin. Kierowca, kiedy walczy z sennością, pozostaje w szczególnym napięciu - tłumaczy ekspert.
- Może się okazać, że kierowca już na początku trasy jest przemęczony. Bardzo bym apelował o zdrowy rozsądek, żeby nie przychodzić do pracy zmęczonym. Zwłaszcza, jeżeli wiezie się duże grupy osób - mówił Konkolewski.
Ekspert zwraca uwagę także na ważny element bezpiecznej podróży, jakim są zapięte pasy. - Część z tych osób na pewno nie miała zapiętych pasów bezpieczeństwa, co mogło się przyczynić do pogorszenia sytuacji - przekonuje rozmówca WP.
Sara Bounaoui, Mateusz Dolak, dziennikarze Wirtualnej Polski