"Mamy nadzieję, że to nie on". Dramatyczna relacja syna kierowcy
- Nie wiemy, który kierowca nie żyje. Od wczoraj jesteśmy spakowani i gotowi do wyjazdu, ale nadal nie mamy żadnych informacji o naszym tacie. Cały czas mamy nadzieję, że przeżył wypadek - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz, syn pana Grzegorza, jednego z kierowców, którzy kierowali autokarem do Medjugorie.
Polska ambasada w Zagrzebiu uruchomiła infolinię dla bliskich osób poszkodowanych: +385 148 99 414
Rodzina kierowcy autokaru, który rozbił się w Chorwacji, jest roztrzęsiona. Mimo zrozumiałych w tej sytuacji emocji, na rozmowę z nami zgodził się syn.
- Na początku, gdy pojawiła się informacja o wypadku nawet nie pomyślałem, że tam może być mój ojciec. Kiedy zobaczyłem zdjęcia rozpoznałem autokar, którym jeździł. Natychmiast zadzwoniłem do właściciela firmy transportowej, by to potwierdzić - mówi Wirtualnej Polsce pan Tomasz.
Katastrofa w Chorwacji. Rodzina czeka na informacje o kierowcy
- Chwilę później przyjechałem tutaj - do Płońska, do domu rodzinnego. Razem z mamą i żoną próbujemy od soboty dowiedzieć się czegoś, ale udzielają nam szczątkowych informacji. Nie wiemy, w jakim stanie jest tata. Nie mamy pojęcia, który z kierowców nie żyje. Cały czas mamy nadzieje, że to nie on - dodaje i twierdzi, że jak tylko dostaną oficjalne informacje, od razu ruszają za granicę. - Jesteśmy już spakowani i gotowi do wyjazdu - dodaje.
Chorwackie służby potwierdziły w sobotę, że wśród ofiar tragicznego wypadku autokaru w Chorwacji, jest jeden z dwóch kierowców pojazdu. Polskie służby nie śpieszą się jednak z podawaniem takich informacji i nie informują rodzin, ani mediów, kto zginął.
- Nie było oficjalnych komunikatów z nazwiskami. Trwają identyfikacje w Zakładzie Medycyny Sądowej. Pracownicy naszej ambasady w Zagrzebiu pozostają do dyspozycji rodzin pasażerów autokaru - odpowiada WP Łukasz Jasina, rzecznik MSZ.
Pan Tomasz nie może uwierzyć w informacje które pojawiły się w mediach, że kierowca zasnął za kierownicą. - Jak to możliwe, że przy dwóch kierowcach, którzy się zmieniają, mogłoby dojść do takiej sytuacji. Tata zawsze podkreślał, jak ważne jest dla niego bezpieczeństwo pasażerów. To nie była jego pierwsza taka trasa. On miał wyrobione tysiące kilometrów. Z 50 razy jeździł - czy to do Włoch, czy do Chorwacji. Zawsze przepisowo - zapewnia w rozmowie z Wirtualną Polską syn jednego z kierowców.
Rodzina kierowcy autokaru: Totalny brak informacji
- Nawet kiedy nas woził samochodem osobowym, nigdy nie łamał przepisów - wylicza i dodaje, że rodzina nawet nie wie, czy ich ojciec kierował autokarem w momencie wypadku. - Totalny brak informacji. Naprawdę mało wiemy. Gdybyśmy wiedzieli, to już bylibyśmy na miejscu. Czekamy na oficjalny komunikat, aż ktoś nas poinformuje - dodaje.
Według naszych informacji pan Grzegorz był od kilku lat na emeryturze, a zlecenia na tego typu przejazdy, jak trasa do Chorwacji, brał dodatkowo. Wcześniej przez lata był zawodowym kierowcą. Informacje o emeryturze w rozmowie z WP potwierdza rodzina pana Grzegorza.
- Nie bał się jeździć nocą czy w długie trasy. Mogę potwierdzić, że był wzorowym kierowcą. Szczególną uwagę zwracał na stan techniczny pojazdów. Nigdy nie wsiadłby do niesprawnego samochodu. Przejeździł wiele, bo mamy 11 miast partnerskich, do których woził nasze delegacje - dodaje w rozmowie z WP Andrzej Pietrasik, burmistrz Płońska.
Z właścicielem firmy transportowej nie udało nam się w niedzielę skontaktować. W sobotę rozmawiał z money.pl. - To jest tragedia, niewyobrażalna tragedia, nie potrafię nic teraz powiedzieć, nic do mnie nie dociera - mówił Jacek Antoszkiewicz, właściciel firmy przewozowej. Zaręczał, że autokar przeszedł wszystkie badania techniczne, był sprawny, a kierowcy, którzy zostali wysłani w trasę, byli doświadczeni i na pewno nie mogli być zmęczeni.
Katastrofa polskiego autokaru w Chorwacji
Do tragicznego wypadku autokaru z Polakami doszło w sobotę na autostradzie A4 w kierunku Zagrzebia w Chorwacji. Wiadomo, że nagle autokar zjechał z drogi. Zginęło 12 osób. Rannych zostało 32 pielgrzymów, 19 z nich jest w stanie ciężkim.
Wirtualna Polska nawiązała w niedzielę kontakt z trzema rodzinami pielgrzymów, którzy w chwili tragicznego wypadku w Chorwacji mieli znajdować się na pokładzie autokaru. Jak mówią, oni też wciąż nie mają informacji o swoich bliskich, a na rządową infolinię nie sposób się dodzwonić.
- Na infolinii wczoraj cały czas nie mieli żadnych informacji. Dzisiaj nie można się tam dodzwonić. Ministerstwo podaje, że wszyscy już wiedzą, co z ich bliskimi, a my nadal nie wiemy - słyszymy od jednej z osób, która poszukuje informacji na temat pasażerki autokaru.
Podobne sygnały dostajemy jeszcze od dwóch rodzin. - Cały czas dzwonimy - relacjonują, podkreślając jednocześnie, że to nie przekłada się na konkretne informacje. Na rządową infolinię próbujemy dodzwonić się także i my. Faktycznie, sygnał jest cały czas zajęty, a gdy w końcu udaje się nawiązać połączenie, nikt nie odbiera.
- Pracownicy konsulatu wykonują w tej chwili wiele czynności w Zagrzebiu i okolicach. Na pewno odbierają telefony, gdy tylko mogą - komentuje rzecznik MSZ Łukasz Jasina. Resort podkreśla, że infolinia działa i trudności z dodzwonieniem się nie wynikają m.in. z problemów technicznych.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski