Wypadek Beaty Szydło w Oświęcimiu. Zaskakująca mowa końcowa prokuratora. "Bezczelne"
Dobiega końca proces kierowcy seicento, który uczestniczył w wypadku limuzyny Beaty Szydło. W swojej mowie końcowej prokurator pytał retorycznie, czy była premier i funkcjonariusze BOR zostali przeproszeni przez Sebastiana Kościelniaka. Jego zdaniem mężczyzna jest winny sytuacji.
- Czy przez te 3 lata od zdarzenia, a 2 lata od momentu, kiedy sprawa została przekazana do sądu, Piotr (…), usłyszał od oskarżonego chociaż raz słowo "dziękuję za to, że jestem cały i zdrowy i żyję"? Czy pokrzywdzeni Piotr (…) i Beata Szydło usłyszeli przez te 3 lata od oskarżonego chociaż raz słowo "przepraszam, zawaliłem, chciałbym cofnąć czas, żeby to się nie wydarzyło"? - pytał w mowie końcowej Rafał Babiński z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Pominięte nazwisko dotyczy funkcjonariusza BOR, który jechał z Beatą Szydło.
Te słowa zaskoczyły kierowcę seicento. - Było to po prostu bezczelne z jego strony - uznał Sebastian Kościelniak w rozmowie z TVN24. Prokurator uważa, że mężczyzna jest winny wypadku, do którego doszło w lutym 2017 r. w Oświęcimiu. Mężczyzna się do tego nie przyznaje.
Jego obrońca Władysław Pociej w mowie końcowej stwierdził, że winę za wypadek ponosi funkcjonariusz BOR. - W moim przekonaniu, jeśli pozbawić pojazdy rządowe statusu uprzywilejowania, jeżeli na dodatek wykazać, że kierowcy tych pojazdów złamali wszelkie zasady - jazda pod prąd, przekraczanie podwójnej ciągłej linii, wyprzedzanie na skrzyżowaniu, jazda z prędkością, która musi budzić zdumienie – to to są okoliczności, które muszą przesądzać o winie tych ludzi - argumentował.
Zobacz także: "Karta rodziny" Andrzeja Dudy. Grzegorz Schetyna: Kartę Rodziny podpisał ponad 6 lat temu Bronisław Komorowski
I dodał, że w jego przekonaniu "Kościelniak mógłby ponosić odpowiedzialność za to zdarzenie, gdyby mógł widzieć i słyszeć pojazdy uprzywilejowane"
Wyrok w tej sprawie ma zapaść na początku lipca.
Źródło: TVN24
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.