Wyjątkowy bar na mapie Krakowa. "Przemycamy przepisy naszych mam"
- Dla mnie największe znaczenie mają pamiątki ściągnięte ze strychu od dziadków. Jest to np. skrzynia, którą w 1965 r. przywiózł mój dziadek z Kanady. Tutaj mamy maszynę, którą jeden z gości podarował nam dosyć niedawno. Bardzo często klienci, stojąc w kolejce do baru, piszą różne teksty i my najciekawsze z nich wieszamy potem na drzwiach - wyjawiła Monika, współwłaścicielka baru mlecznego "Pod Kopytkiem" w Krakowie. Reporter WP Gabriel Bielecki odwiedził ten kultowy bar mleczny w samym sercu stolicy Małopolski. Wyjątkowe wnętrze od dłuższego czasu przyciąga tłumy turystów. Okazało się, że również lokalni mieszkańcy dalej mają dłuży wpływ na to, jak dziś wygląda te unikalne miejsce. Wchodząc do środka, mamy wrażenie, że właśnie przenieśliśmy się do innej epoki. Jego wyjątkowość nie tkwi tylko w nostalgicznej atmosferze, ale także w menu, które od lat oferuje klasyczne, polskie dania przygotowywane według sprawdzonych przepisów. - Myślę, że wybiliśmy się naszym klimatem i naszym wystrojem, ale przede wszystkim domową kuchnią, taką tradycyjną. Przemycamy przepisy od naszych mam. Nasze mamy nawet czasami pomagają nam w kuchni - dodała współwłaścicielka baru. W otoczeniu retro mebli, pamiątek z przeszłości i uśmiechniętej obsługi, "Pod Kopytkiem" to nie tylko bar mleczny, ale także symbol dawnej, niewymuszonej gościnności, gdzie czas zdaje się płynąć wolniej, a każde danie przywołuje wspomnienia rodzinnych obiadów i smaków z dzieciństwa.