Wyciekł mail o "Julii P.". Kłopoty ministra Dworczyka i prezes Przyłębskiej?
Wrogowie Michała Dworczyka w PiS i przeciwnicy Julii Przyłębskiej znów podnieśli głowy. Część obozu władzy cieszy się z problemów szefa Kancelarii Premiera i prezes Trybunału Konstytucyjnego w związku z kolejną odsłoną tzw. afery mailowej. Przyłębska stanowiska nie straci, bo oprócz konstytucyjnej ochrony swojej kadencji, ma protekcję Jarosława Kaczyńskiego (choć marny autorytet w samym Trybunale). Ale pozycja Dworczyka nie jest już niezachwiana.
Polityk PiS: - Smutne jest to, że w Trybunale Konstytucyjnym jest wielu świetnych prawników, cenionych w swoich dziedzinach, a na ich czele stoi osoba bez autorytetu.
Szkopuł w tym, że to PiS - a właściwie lider tej partii - zdecydował o tym, że na czele TK stoi prezes Przyłębska. - Pani Julia realizuje zadania polityczne, ale nie jest politykiem, więc nie ma bezpośredniego wpływu na partię. Jej wizerunek nie odbija się na naszej formacji. Dlatego jest bezpieczna, bo jest pewna, lojalna i zadaniowa - mówi o Przyłębskiej człowiek z obozu władzy.
Michał Dworczyk też jest lojalny i zadaniowy. Ale już nie do końca jest politycznie bezpieczny. - Po Warszawie w zeszłym roku krążyły plotki, że Michał poleci. Że te maile to już jest za gruba sprawa, że zbyt mocno obciążają go personalnie.
Polityk PiS, stronnik Dworczyka: - Nie: "krążyły po Warszawie". To było tak, że plotki rozsiewali wrogowie Michała. Ludzie od Sasina, od Beaty Szydło. Jątrzyli ludzie od Ziobry. Na pewno nie kocha go Błaszczak, na pewno nie wielbi Nowogrodzka. Michała chronią dziś w zasadzie tylko dwie rzeczy: jego ciężka praca i wstawiennictwo Mateusza.
Mateusz to rzecz jasna premier Morawiecki. Szef rządu jest tarczą dla szefa Kancelarii Premiera.
Leszczyna o Morawieckim. "Do klasy Tuska dzielą go lata świetlne"
Zmiana w KPRM? "To scenariusz skrajny"
Jak pisaliśmy niedawno w Wirtualnej Polsce, w razie wywrotki politycznej Michała Dworczyka, na stanowisku szefa KPRM mógłby zastąpić go Zbigniew Hoffmann, bliski człowiek Jarosława Kaczyńskiego, który "pilnuje sytuacji" przy Al. Ujazdowskich (tam mieści się Kancelaria Premiera), a kilka dni temu awansował na konstytucyjnego ministra.
- To scenariusz skrajny, bo oznaczałby totalne osłabienie Morawieckiego. Ale jeśli przed wyborami wybuchnie pod Dworczykiem jakaś bomba, to zastąpi go Hoffmann - mówi nasze źródło w PiS.
Dla opozycji bombą jest każdy mail ze skrzynki Michała Dworczyka wypływający regularnie w sieci. Ale już nawet sami dziennikarze zauważyli, że - to już teza publicystów "Dziennika Gazety Prawnej" - "z całej serii wycieków rządowych maili dziś poznaliśmy taki, który można określić mianem największego kalibru" (treść poniżej).
Trzy sprawy za miliardy
Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk miał ustalać z prezes Julią Przyłębską termin rozpraw Trybunału Konstytucyjnego, a następnie rozmowy te relacjonował w prywatnych wiadomościach premierowi Mateuszowi Morawieckiemu - wynika z treści maila, jaki pojawił się na jednym z portali (zaznaczmy: treści tego konkretnego maila nikt oficjalnie nie potwierdza, ale poprzednie "wycieki" były potwierdzane przez kluczowych polityków obozu władzy, m.in. przez wicepremiera Jacka Sasina; nikt nigdy nie zdementował również prawdziwości korespondencji).
Podczas domniemanego spotkania Dworczyka z Przyłębską miano poruszyć trzy kwestie rozpatrywane przez TK. Co ciekawe, sprawy te, w zależności od orzeczenia, mogły generować olbrzymie koszty dla budżetu państwa, liczone w miliardach.
Chodziło o trzy sprawy: niekorzystną sytuację emerytek z rocznika 1953 (w tej sprawie wyrok TK zapadł zapadł 6 marca 2019 r.), sprawę świadczeń opiekuńczych (TK wydał wyrok 26 czerwca 2019 r., nakazujący przyznanie prawa do świadczenia pielęgnacyjnego rencistom, którzy opiekują się innymi osobami) oraz kwestię służebności gruntów (chodziło o przepisy dotyczące możliwości zajmowania gruntów prywatnych m.in. przez firmy energetyczne mające swoją infrastrukturę na tych terenach, np. słupy).
W każdej z wymienionych spraw wyrok Trybunału Konstytucyjnego oznaczał koszty dla budżetu państwa. To właśnie szacowane wydatki są najprawdopodobniej wypisane w nawiasach widocznych w mailu, którego miał napisać do premiera Michał Dworczyk. Z kolei nazwiska, które widzimy w treści maila, mogą wskazywać, że uczestniczyć w tych sprawach mieli sędziowie TK Leon Kieres i Mariusz Muszyński.
Trzęsienia ziemi nie będzie
Opozycja grzmi: to, co zrobili minister Michał Dworczyk i prezes TK, to przestępstwo. Politycy wszystkich opozycyjnych ugrupowań domagają się nie tylko dymisji Przyłębskiej, ale też działań organów ścigania. Zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa z Art. 231 Kodeksu karnego złożyło już Porozumienie Jarosława Gowina oraz przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej. Przypominają, że prezes TK może grozić kara nawet do trzech lat pozbawienia wolności.
Zdanie opozycji podziela prof. Andrzej Rzepliński, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. - Nie wiem, czy minister Dworczyk wdarł się do Trybunału Konstytucyjnego, co by było przestępstwem, czy to jest taka jego praktyka. Wygląda na to, jakby jako posłaniec przyniósł Julii Przyłębskiej, co ma wziąć pod uwagę. Dworczyk powinien mieć zamknięte drzwi do jakiejkolwiek kariery w administracji publicznej. Stanowisko w Radzie Ministrów, Kancelarii Premiera, to dla niego powinien być niedostępny urząd, dożywotnio - przekonuje w rozmowie z Wirtualną Polską konstytucjonalista.
Ale PiS te groźby ignoruje. Politycy tej partii pytani w Sejmie przez dziennikarzy o sprawę albo nie chcieli powiedzieć nic, albo oskarżali niezależne media o "prorosyjską propagandę".
Analitycy do sprawy maili podchodzą dużo poważniej. - Gdybyśmy żyli w kraju, gdzie są przestrzegane standardy wynikające z Konstytucji, to po tej sprawie mielibyśmy do czynienia z trzęsieniem ziemi. Ale prawda jest taka, że nikt nie ma wątpliwości co do braku decyzyjności obecnego składu TK wobec prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Mamy potwierdzenie tego, o czym wiedzieliśmy od dawna - zwrócił uwagę w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. Antoni Dudek z UKSW.
Stwierdził przy tym, że jeśli treść "nowego" maila jest prawdziwa, to Julia Przyłębska i Michał Dworczyk powinni stanąć przed Trybunałem Stanu.
Tak się jednak szybko nie stanie. Prof. Dudek zaznacza, że nie tylko sprawa ta nie wywoła wstrząsów w polityce, ale nie będzie miała właściwie żadnego znaczenia, jeśli chodzi o poparcie dla PiS. - Elektorat tej partii jest impregnowany na argumenty opozycji - powiedział prof. Dudek.
Minister Dworczyk nie zabrał w tej sprawie głosu. Prezes Przyłębska nie mogła uniknąć odpowiedzi na pytanie o treść maila, ponieważ w poniedziałek wieczorem - niedługo po wypłynięciu korespondencji - była gościem Programu III Polskiego Radia. - Z nikim nie omawiałam nigdy żadnych orzeczeń. Stawianie tez dotyczących mojej działalności, powołując się na niesprawdzone źródła, kiedy trwa wojna w Ukrainie, pokazuje, że jest to działanie, aby zdestabilizować państwo - przekazała prezes TK.
Jeszcze bardziej lapidarnie odniósł się do sprawy rzecznik rządu. - Nic nie wiem o takich rozmowach - powiedział minister Piotr Mueller na konferencji prasowej, twierdząc, że publikacje są działaniem rosyjskiej propagandy i służą Putinowi. Później zapewnił, że "nie ma ze strony polskiego rządu żadnych nacisków w zakresie wyrokowania ani na Trybunał Konstytucyjny, ani na Sąd Najwyższy, ani na sądy powszechne".
Podobnie twierdzi rzecznik PiS: - Nie odnosimy się do informacji, które są elementem gry rosyjskiego wywiadu i próbą zaburzenia życia politycznego w Polsce - powiedział Radosław Fogiel.
O sprawę zapytaliśmy również prezydenta Andrzeja Dudę. Na spotkaniu z dziennikarzami w Belwederze głowa państwa ucięła temat: - Nic nie wiem o tej sprawie - powiedział prezydent.
Do tematu wycieku treści maili najważniejszych urzędników państwowych Duda w ogóle nie chciał się odnosić.
Czyhają na prezes Julię
Czy wyciek maili może pogrążyć prezes TK? Na pewno w obozie władzy Julia Przyłębska ma wielu przeciwników. Niektórzy z nich sączyli przez ostatnie miesiące plotki wśród dziennikarzy, że Przyłębską powinien zastąpić sędzia TK Bogdan Święczkowski, były prokurator krajowy, bliski współpracownik Zbigniewa Ziobry, ale też człowiek niezwykle ceniony przez Jarosława Kaczyńskiego.
- Plotki te rozsiewali sami "ziobryści". Oni nie lubią prezes Julii, bo mroziła ich wnioski i nie tańczy, jak oni by chcieli - mówi polityk PiS.
Wiadomo jednak, że i w samym Trybunale prezes Przyłębska - mówiąc najoględniej - nie ma wielu przyjaciół.
Lubi ją za to prezes Kaczyński, a ceni - choć głównie publicznie - premier Mateusz Morawiecki.
Sama prezes Przyłębska broni swojej niezależności. W rozmowie z radiową "Trójką" szefowa TK odniosła się m.in. do sformułowania "Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej". - Ja jestem jedną z sędziów Trybunału. Mam taki sam głos, jak każdy inny sędzia. Orzeczenia zapadają w składach trzy-, pięcio- i piętnastoosobowych. Mówienie "Trybunał Przyłębskiej" to jest celowe degradowanie TK. Mówienie o "sędziach-dublerach" jest skandaliczne - przekazała Przyłębska.
Wskazała też, że Michał Dworczyk jest konstytucyjnym ministrem, więc jeśli są np. jakieś uroczystości, to spotyka się na nich nie tylko z ministrem, ale innym osobami z rządu. Prezes TK nie odpowiedziała jednak wprost, czy do rozmowy wspomnianej w mailu w końcu doszło, czy nie.
Jak zauważyła dziennikarka Dominika Wielowieyska: "Stara zasada polityków głosi, żeby prostować zarzuty, które nie zostały postawione. I tak też robi Julia P., twierdząc, że nie omawiała orzeczeń z min. Dworczykiem. Nie, nie omawiała, a za to ustalała z nim terminy rozpraw i opóźniała je tak, aby rząd był zadowolony, a nie obywatele".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Opozycja nie ma wątpliwości: uważa, że nie sposób mówić dziś o niezależności prezes Przyłębskiej, a ona sama powinna jak najszybciej zostać pozbawiona stanowiska (podkreślmy: Przyłębska została wybrana do TK w grudniu 2015 roku, a kadencja jego sędziów ustanowiona w Konstytucji trwa dziewięć lat).
Usunąć ze stanowiska prezes TK chce przede wszystkim lider opozycji Donald Tusk. Mówił o tym kilka dni temu na konwencji Koalicji Obywatelskiej w Radomiu. Ale czy to możliwe? - Sprawę dotyczącą każdego sędziego, który przejawia zachowanie sprzeczne z prawem, może rozpocząć tylko uprawniony organ - instytucja Rzecznika Dyscyplinarnego. Czy to w Sądzie Okręgowym, czy Apelacyjnym. Mówię, oczywiście, o normalnych czasach - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Andrzej Rzepliński, były prezes TK.
Jak tłumaczy procedurę nasz rozmówca: - Wówczas prowadzi się sprawę, zbiera dowody, przedstawia sprawę z wnioskiem o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. Postępowanie może skończyć się uniewinnieniem sędziego, a Rzecznik Dyscyplinarny może uznać, że brak jest dowodów, by w ogóle takie postępowanie wszczynać. Wtedy sprawa ulega umorzeniu. Może się też skończyć uniewinnieniem bądź nałożeniem kary przez Sąd Dyscyplinarny, który orzeka w imieniu RP.
Żaneta Gotowalska, Michał Wróblewski, dziennikarze Wirtualnej Polski