Wyciek wojskowych danych. KO żąda dymisji Błaszczaka, Lewica - kontroli w MON
Do sieci wyciekła baza zasobów polskiego wojska. Pobrali ją internauci z kilkunastu krajów, w tym również z Rosji i Chin. Na te doniesienia zareagowały już kluby opozycyjne w Sejmie. Lewica chce, by NIK skontrolował resort obrony narodowej. Z kolei Koalicja Obywatelska zażądała dymisji szefa MON Mariusza Błaszczaka. Resort uspokaja, że wyciekły "jedynie informacje powszechnie dostępne".
Według ustaleń Onetu, do wycieku doszło najprawdopodobniej z szefostwa Planowania Logistycznego w Inspektoracie Sił Zbrojnych w Bydgoszczy. Dane wojskowe pojawiły się w sieci w niedzielę 9 stycznia. Wojsko miało dowiedzieć się o sprawie w poniedziałek. Wyciek został namierzony przez wojskowe Narodowe Centrum Bezpieczeństwa, które poinformowało wojskowe służby.
Sprawę podczas konferencji prasowej w Sejmie skomentowali posłowie Koalicji Obywatelskiej. Czesław Mroczek mówił, że w wyniku wycieku ujawniona została "cała logistyka związana z utrzymaniem sprzętu i uzbrojenia" w polskiej armii. - To rzecz dramatyczna zupełnie. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić wszystkie szkody, które z tego wynikną - oświadczył.
- Będziemy domagać się, żeby rząd, minister obrony, wicepremier odpowiedzialny za bezpieczeństwo Jarosław Kaczyński, przekazali w parlamencie całej opinii publicznej, jakie środki zostały podjęte, by zminimalizować szkody wynikające z ujawnienia tych danych - zapowiedział.
Zobacz też: Rosja zagrożeniem dla Europy? Wiceszef MSZ: Błędów w relacjach było wiele
Z kolei Cezary Tomczyk podkreślał skalę wycieku. Przypomniał, że do internetu trafiło ponad 1,7 mln pozycji dotyczących Wojska Polskiego. - Żądamy dymisji ministra Błaszczaka, bo do jej pory w historii Polski w ciągu ostatnich 30 lat, nic się takiego w Polsce nie zdarzyło" - podkreślił poseł
Lewica chce kontroli NIK
Krzysztof Gawkowski (Lewica) mówił w Sejmie, że w wyniku wycieku ważne dane Wojska Polskiego trafi prawdopodobnie w ręce obcych wywiadów.
- Nie ma zgody na to, żeby ta sprawa została przemilczana, dlatego Lewica składa dzisiaj wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzenie badania i kontroli w Ministerstwie Obrony Narodowej - oświadczył.
Poseł Lewicy zapowiedział też, że zwróci się do Służby Wywiadu Wojskowego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego z prośbą o informacje, jakie podjęły działania naprawcze i o jakie dokładnie dane chodziło.
Prawie 2 miliony zapisów
Dane, które trafiły do sieci, to aż 1 757 390 zapisów. Sama broń palna kalibru do 30 mm i jej części to 2 800 pozycji. Jak podaje Onet, każda pozycja to zapotrzebowanie każdej jednostki na sprzęt - od całych myśliwców F-16, ciężką broń, amunicję, aż po mundury, bieliznę, koce, komputery, zeszyty, sztandary i dyplomy.
Jak podaje Onet z ujawnionych zapisów "wyłania się szczegółowy stan posiadania całej polskiej armii, a także jej braki w sprzęcie".
Dane strategiczne. Zabiega o nie Rosja
Służby sprawdzają obecnie, w jaki sposób doszło do wycieku. Według nieoficjalnych ustaleń mógł to zrobić jeden z informatyków Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych w Bydgoszczy, który stworzył autorski program, do którego skopiował dane z systemów wojskowych, które są niejawne.
- Są to dane strategiczne, o które zabiega wywiad Rosji. Dają one podstawę do precyzyjnego szacowania, jaki jest stan materiałowy jednostek wojskowych, jakie mamy zapasy, które jednostki są traktowane priorytetowo, a bardziej ogólnie o tym, jaka jest zdolność obronna naszego kraju. Takie dane mają szczególne znaczenie dla planowania operacji zaczepnych - skomentował w rozmowie z Onetem gen. Piotr Pytel, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Oświadczenie Ministerstwa Obrony Narodowej
W piątek około godz. 10 do treści zawartych w artykule Onetu odniosło się Ministerstwo Obrony Narodowej. Jak podkreśla MON, "na obecnym etapie postępowania branych jest pod uwagę wiele scenariuszy np. że jest to testowy plik przeznaczony do testowania oprogramowania".
Źródło: PAP