BMW z Polski wzbudziło podejrzenia Brytyjczyków. Wyrok może być wysoki
Dwaj kuzyni z Polski próbowali przemycić broń i amunicję do Wielkiej Brytanii. Przy mężczyznach znaleziono również podrobione polskie dowody osobiste, chemikalia oraz niewielkie ilości narkotyków. Tłumaczyli, że część przedmiotów przewozili dla żartu. Wkrótce usłyszą wyrok.
13.01.2022 13:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
30-letni Marek K. i jego pasażer 41-letni Marcin K. zostali zatrzymani 17 września, gdy przybyli do portu Harwich International. Mężczyźni podróżowali z Polski do Irlandii, gdzie od pięciu lat byli zatrudnieni na budowie. BMW prowadzone przez Marka K. zostało zatrzymane przez straż graniczną do rutynowej kontroli. W czasie przeszukania znaleziono w aucie pustą kaburę od pistoletu.
Znalezisko wzbudziło podejrzenia strażników, którzy kontynuowali przeszukanie i między tylnymi siedzeniami a bagażnikiem znaleźli dwa pistolety Zoraki. Oba pistolety zostały zmodyfikowane, miały służyć jako broń palna. Zdjęcie rentgenowskie wykazało, że magazynki zawierały improwizowane naboje. Znaleziono kolejną kaburę, a także fałszywe polskie dowody osobiste, a w etui na okulary niewielką ilość metyloamfetaminy i związane z narkotykiem akcesoria. Ponadto bezpieczniki, druty, chemikalia i materiały wybuchowe. Te ostatnie prawdopodobnie miały być przeznaczone do produkcji pocisków.
Mężczyźni zostali aresztowani pod zarzutem importu broni palnej. W trakcie przesłuchania żaden z nich nie potrafił wyjaśnić, dlaczego w ich samochodzie znajdowały się broń, kabury i amunicja. Marcin K. przyznał, że narkotyki należały do niego, fałszywe polskie dowody osobiste miały być żartem dla przyjaciela, a bezpieczniki, przewody i chemikalia miały zostać użyte do produkcji fajerwerków na urodziny córki. W czasie grudniowego przesłuchania w sądzie w Chelmsford obaj przyznali się do importu broni palnej i amunicji.
Broń była prawdziwa. Polacy złamali bardzo restrykcyjne brytyjskie przepisy
- Marek K. i Marcin K. mieli przy sobie śmiercionośną broń i amunicję, które bez wątpienia były przeznaczone na rynek przestępczy. Na szczęście, współpracując ze strażą graniczną, udało nam się ich powstrzymać i ochronić społeczeństwo - powiedziała Lydia Bloomfield, dowódca National Crime Agency (Krajowej Agencji Kryminalnej).
- Ta sprawa jest wynikiem ciężkiej pracy i poświęcenia ze strony straży granicznej i NCA, aby zabezpieczyć granice Wielkiej Brytanii i ścigać tych, którzy chcieliby przemycić niebezpieczną broń do kraju - dodał Mark Kennedy z Border Force Maritime Operations. - Wszyscy zaangażowani mogą być dumni ze swojej pracy, a zwłaszcza ci funkcjonariusze, którzy przechwycili i zatrzymali tę niebezpieczną broń i amunicję, zanim trafiły na ulice i do naszych społeczności. Wynik przesłuchania jest świadectwem naszego zaangażowania i jednocześnie wysłaniem wyraźnego ostrzeżenia każdemu, kto rozważa próbę przemytu niebezpiecznej broni do kraju - pozostajemy czujni i przygotowani.
Przemyt broni miał być żartem. Wyrok będzie poważny
Dla Marka K. i Marcina K. żarty się skończyły, w styczniu mężczyźni usłyszą wyrok. Z pewnością kara będzie miała na celu odstraszenie kolejnych potencjalnych przemytników.
W Wielkiej Brytanii prawo do posiadania broni jest jednym z najbardziej restrykcyjnych na świecie. O pozwolenie można się ubiegać jedynie na broń myśliwską i sportową, a i to pod bardzo restrykcyjnymi obostrzeniami. Pozwolenia na broń palną nie otrzymają nawet prywatni detektywi. Co ciekawe, również funkcjonariusze policji w czasie patroli nie mają na wyposażeniu broni palnej, taka jest dostępna dla specjalistycznych jednostek. Zwykły obywatel nie może używać również między innymi gazu pieprzowego, noża, pałki teleskopowej, a całkowicie zabronione jest posiadanie paralizatora.