Wybuch w kopalni "Borynia" następstwem samozapłonu?
Zapalenie i wybuch metanu w kopalni "Borynia", w wyniku którego zginęło czterech górników, nie nastąpił bezpośrednio w wyrobisku ale prawdopodobnie w tzw. zrobach, czyli miejscach po eksploatacji węgla. Powodem mógł być niewielki pożar, spowodowany samozapłonem węgla.
05.06.2008 | aktual.: 05.06.2008 16:11
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/jastrzebie-zdroj-wypadek-w-kopalni-borynia-6038701684425345g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/jastrzebie-zdroj-wypadek-w-kopalni-borynia-6038701684425345g )
Jastrzębie Zdrój - wypadek w kopalni Borynia
Taką wstępną ocenę sytuacji przedstawili eksperci podczas konferencji prasowej w kopalni "Borynia". Inne brane pod uwagę hipotezy to spowodowanie wybuchu przez tzw. prądy błądzące lub wywołanie wybuchu zapaleniem papierosa przez któregoś z górników. Do końca września ma to wyjaśnić specjalna komisja, powołana przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego.
W wyniku wybuchu metanu w kopalni "Borynia" w Jastrzębiu Zdroju zginęło czterech górników zginęło, a 19 zostało rannych. To oficjalne informacje przekazane przez Jastrzębską Spółkę Węglową, do której należy kopalnia. Ratownicy wydobyli już wszystkie ciała i zakończyli akcję. W Jastrzębiu Zdroju ogłoszono żałobę.
Ratownicy górniczy wydobyli na powierzchnię ciała dwóch ostatnich górników. Jak podał Wyższy Urząd Górniczy (WUG) dwie ofiary - w wieku 35 i 45 lat - to pracownicy "Boryni". Pierwszy z nich miał dwoje, drugi troje dzieci. Dwaj pozostali górnicy byli zatrudnieni w Zakładzie Odmetanowania Kopalń (ZOK). Starszy z nich, 50-latek, zostawił dwoje dzieci; drugi miał 22 lata i był kawalerem.
Stan zdrowia poszkodowanych górników
W wybuchu metanu zginęło 4 górników, a 19 trafiło do szpitali - trzech do Siemianowic, 16 do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego Nr 2 w Jastrzębiu Zdroju.
Rzeczniczka szpitala w Jastrzębiu Zdroju Alicja Brocka powiedziała, że 12 z nich trafiło na ortopedię, dwóch na oddział chirurgii ogólnej, dwóch kolejnych leży na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej.
Stan jednego jest bardzo ciężki, wręcz krytyczny, drugiego - poważny, ale stabilny - powiedziała po południu rzeczniczka placówki Alicja Brocka.
Pacjent w lżejszym stanie z OIOM-u oraz dwaj inni zostali po południu przewiezieni z Jastrzębia, gdzie nie ma oddziału leczenia oparzeń, do siemianowickiego szpitala. Leczy się tam więc obecnie 6 ofiar wypadku w "Boryni".
Jak poinformował wicedyrektor ds. medycznych CLO dr Marek Kawecki, stan kliniczny trzech nowych pacjentów można obecnie określić jako dobry, ale o ostatecznych rokowaniach przesądzą prowadzone jeszcze badania. Mają one ocenić, czy górnicy doznali oparzeń dróg oddechowych.
To dopiero przesądza o ciężkości stanu, a są to obrażenia bardzo prawdopodobne w przypadku wybuchu w zamkniętym pomieszczeniu, jakim jest wyrobisko kopalni - powiedział dr Kawecki.
Akcja ratowania górników
Według przedstawicieli WUG i JSW, do wybuchu doszło w środę przed godz. 23 ok. 900 metrów pod ziemią. Pracowała wówczas trzecia zmiana. W zagrożonym rejonie było wtedy 32 górników. Większość z nich tuż po wybuchu o własnych siłach wycofała się i wyjechała na powierzchnię.
W akcję zaangażowanych było 17 zastępów ratowniczych - z JSW i Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.
Akcja wydobywania rannych i ciał zabitych była trudna i długotrwała. Z każdym poszkodowanym na noszach ratownicy górniczy musieli przejść kilka kilometrów dzielących miejsce tragedii od szybu.
Po wydobyciu na powierzchnię wszystkich rannych i ofiar śmiertelnych akcja ratowników górniczych koncentruje się teraz na stworzeniu w wyrobisku takich warunków, by w niedalekiej przyszłości eksperci mogli tam przeprowadzić wizję lokalną.
Tuż po wybuchu w zagrożonym rejonie był wyczuwalny podmuch gorącego powietrza. Eksplozja uszkodziła dwa czujniki automatycznej metanometrii. Przekroczenia dopuszczalnych stężeń metanu oraz tlenku węgla zarejestrowały czujniki zabudowane w rejonie ściany wydobywczej.
Nie wiadomo, co mogło spowodować wybuch metanu. W tej części kopalni nie pracował kombajn, nie używano też żadnych środków strzałowych. Według JSW, kopalniane urządzenia nie wykazały przekroczonych stężeń metanu przed wybuchem ani tuż po nim. "Borynia" należy do kopalń trzeciego stopnia zagrożenia metanowego w czterostopniowej rosnącej skali.
Okoliczności wypadku będzie wyjaśniać prokuratura i komisja powołana przez prezesa WUG. Jej pierwsze posiedzenie odbędzie się w poniedziałek. Jeszcze w czwartek zbierze się zespół ekspertów z "Boryni". Specjaliści zastanowią się czy i kiedy w miejscu tragedii będzie można bezpiecznie przeprowadzić wizję lokalną.
Był to kolejny w tym roku tragiczny wypadek w kopalniach węgla, którego przyczyną był metan. 13 stycznia w pożarze i wybuchu tego gazu w kopalni Mysłowice-Wesoła zginął 27-letni górnik. Inny poszkodowany w tym wypadku pracownik zmarł po kilku dniach w szpitalu. Miał 49 lat.
W całym ubiegłym roku w polskich kopalniach węgla kamiennego zginęło 15 górników. W ubiegłym roku WUG odnotował w górnictwie węgla kamiennego w sumie ponad 2500 wypadków; 18 z nich zakwalifikował jako ciężkie.
Żałoba w Jastrzębiu Zdroju
Prezydent Jastrzębia Zdroju ogłosił w związku z wypadkiem w kopalni "Borynia" żałobę. Potrwa ona od godz. 12.00 w czwartek do godz. 12.00 w sobotę.
Z apelem o "godne i pełne poszanowania dla bólu rodzin ofiar katastrofy uczczenie ich pamięci" zwrócił się też do mieszkańców regionu wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk.
Chciałbym, by instytucje kultury i rozrywki naszego regionu zachowały w tych dniach należytą powagę w prezentowanym przez nie programie artystycznym. Proszę, by repertuar placówek kulturalnych w województwie odpowiadał atmosferze szacunku dla pamięci ofiar katastrofy i tragedii ich rodzin. Połączmy się wszyscy w żałobie z rodzinami ofiar - zaapelował wojewoda Łukaszczyk.
Na Śląsk przyjechał w związku z wypadkiem wicepremier Waldemar Pawlak. Odwiedził już górników w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Wicepremier spotkał się też z lekarzami i dyrektorem placówki Mariuszem Nowakiem. Potem pojechał do rannych w Jastrzębiu Zdroju.