ŚwiatWybory w Niemczech w 2017 roku w cieniu ingerencji Rosji

Wybory w Niemczech w 2017 roku w cieniu ingerencji Rosji

Amerykańskie służby wywiadowcze nie mają wątpliwości, że Rosja mieszała w ostatnich wyborach prezydenckich w USA. Teraz podobnych działań inspirowanych z ramienia Kremla obawiają się Niemcy, którzy w przyszłym roku będą wybierać Bundestag.

Wybory w Niemczech w 2017 roku w cieniu ingerencji Rosji
Źródło zdjęć: © AFP | ETIENNE LAURENT

19.12.2016 | aktual.: 19.12.2016 18:57

Hans-Georg Maassen, szef Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV), czyli niemieckiego kontrwywiadu, już kilka tygodni temu ostrzegał, że Rosja może próbować ingerować w nadchodzące wybory parlamentarne. Podobne obawy wyraziła kanclerz Angela Merkel, wskazując na zagrożenie rosyjskimi cyberatakami i dezinformacją.

Tak się składa, że niemiecka przywódczyni jest najbardziej wpływowym politykiem w Europie, który opowiada się za twardą polityką wobec Władimira Putina za jego działania na Ukrainie i w Syrii. Kolejna kadencja Merkel na stanowisku kanclerza Niemiec z pewnością nie leży w interesie Kremla, dlatego będzie on prawdopodobnie grać na jak największe osłabienie jej pozycji.

Hakerzy w natarciu

Europejska edycja portalu Politico zwraca uwagę, że próby wpłynięcia na niemiecką opinię publiczną trwają już od wielu miesięcy. Wiosną bieżącego roku grupa hakerska powiązana z rosyjskim wywiadem wojskowym próbowała - bez większych rezultatów - włamać się na serwery CDU, czyli partii, której przewodzi Merkel. Rosyjscy hakerzy byli o wiele skuteczniejsi kilka miesięcy później, gdy udało im się wykraść korespondencję amerykańskiej Partii Demokratycznej i podminować kampanię Hillary Clinton.

Nie oznacza to, że wszystkie ataki cyberprzestępców w Niemczech spaliły na panewce. Jeszcze w 2015 roku rosyjscy hakerzy włamali się do komputerów w co najmniej 15 biurach poselskich w Bundestagu, wykradając kilkanaście gigabajtów danych. Niemcy obawiają się, że w ten sposób Rosjanie mogli zebrać haki, które opublikują w najbardziej newralgicznym momencie kampanii wyborczej. Ponowną próbę ataku na serwery niemieckiego parlamentu hakerzy podjęli latem bieżącego roku, tym razem jednak zabezpieczenia wytrzymały.

Na tym się jednak zapewne nie skończy, bowiem jak przestrzegał Massen, dla rosyjskich służb akcje w cyberprzestrzeni są operacjami długofalowymi, niekiedy obliczonymi na wiele lat. Ostrzegał, że Moskwa prowadzi w internecie prawdziwą "wojnę hybrydową".

Cytowany przez Politico Konstantin von Notz, rzecznik Zielonych ds. polityki w internecie, mówi wprost: - Istnieje prawdziwe niebezpieczeństwo, że gorzkie doświadczenia z wyborów w USA mogą się powtórzyć tutaj.

Instrumenty wpływu Kremla

Ataki hakerskie to niejedyne narzędzie wpływu w szerokim instrumentarium Moskwy. Rosja może liczyć na grupy lobbingowe, w których działa wielu prominentnych polityków. Jak były kanclerz Gerhard Schröder, który zasiada w zdominowanej przez rosyjski Gazprom radzie nadzorczej Nord Stream, a od niedawna kieruje też radą dyrektorów spółki Nord Stream 2. Podobnych przykładów jest więcej, bo przez lata Berlin i Moskwa prowadziły wspólnie wiele intratnych biznesów.

Niemcy są też szczególnym celem rosyjskiej propagandy medialnej. Portal Politico przypomina, że w 2014 roku finansowana przez Kreml telewizja Russia Today uruchomiła RT Deutsch - niemieckojęzyczną stronę internetową i kanał na YouTube. Również rosyjska państwowa agencja informacyjna o międzynarodowym zasięgu Sputnik ma edycję kierowaną do naszych sąsiadów zza Odry. Nie wspominając już o niezwykle aktywnych w sieci prorosyjskich trollach.

Wszystkie te środki służą Rosji do szerzenia dezinformacji i manipulowania niemieckim społeczeństwem, podobnie jak w innych państwach zachodnich. Celem jest wzbudzenie poczucia zagrożenia, wzmożenie podziałów, podważenie zaufania do demokratycznych instytucji państwa i wpłynięcie na postawy wyborcze. Z jednej strony chodzi o osłabienie Zachodu, z drugiej - sprawienie, by przyjął uległą wobec Kremla postawę.

Na początku 2016 roku w Niemczech szerokim echem odbiła się sprawa mającej rosyjskie korzenie 13-letniej Lisy. Rosyjskie media rozpowszechniały informację, że dziewczynka została uprowadzona i zgwałcona przez uchodźców, a niemieckie władze tuszują sprawę. W Berlinie interweniował sam minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow, sprawa wywołała burzę w mediach społecznościowych i uliczne protesty.

Dopiero potem okazało się, że 13-latka ukrywała się w mieszkaniu kolegi, a porwanie i gwałt zmyśliła. Dla rosyjskiej propagandy był to jednak doskonały pretekst, by podsycić napięcia związane z polityką migracyjną rządu, a także podważyć społeczne zaufanie do państwowych instytucji. Dlatego Kreml, póki tylko się dało, dolewał oliwy do ognia.

Komentatorzy i sondaże prognozują - o ile nie dojdzie do jakiegoś nieprzewidywalnego politycznego trzęsienia ziemi - że Angela Merkel po wyborach w 2017 r. utrzyma stanowisko kanclerza Niemiec. Jednak próby ingerencji Kremla w proces wyborczy mogą wzmocnić pozycje prorosyjskich ugrupowań - antyimigranckiej i eurosceptycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD, obecnie 12-14 proc. w sondażach) czy skrajnie lewicowej Die Linke (9-11 proc.). Jak również współrządzącej dziś z Merkel SPD (22-23 proc.), która opowiada się za złagodzeniem polityki wobec Putina.

Przy dobrych wiatrach prezydent Rosji będzie mógł liczyć, że nawet połowa posłów w nowym Bundestagu zajmować będzie prokremlowskie pozycje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)