Wybory w Niemczech. Czegoś takiego nie było od 68 lat
Według wstępnych prognoz w wyniku niedzielnych wyborów w Niemczech doszło do sytuacji niespotykanej w tym kraju od blisko 70 lat. Do Bundestagu po raz pierwszy od dekad powróci przedstawiciel duńskiej mniejszości.
Jak szacuje telewizja ARD, Związek Wyborców Południowego Szlezwiku (SSW), który reprezentuje mniejszość duńską i fryzyjską, będzie miał w niemieckim parlamencie jednego deputowanego. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w latach 1949-1953.
W kolejnych wyborach federalnych SSW ponosił porażki. Ostatni raz Związek zdecydował się wystawić własnego kandydata w 1961 roku. Przez wiele kolejnych lat skupiał się na działaniach na szczeblu samorządowym.
W Niemczech ugrupowania mniejszości narodowych mogą startować w wyborach na specjalnych warunkach. W wyborach do Bundestagu nie obowiązuje ich pięcioprocentowy próg wyborczy, do przekroczenia którego zobowiązane są inne partie.
Zobacz też: Tusk prowadzi do Polexitu? Suski nie ma wątpliwości
Wybory w Niemczech. Są wstępne wyniki
Według sondaży exit poll oraz cząstkowych danych z lokali wyborczych, w wyborach do Bundestagu Socjaldemokraci z SPD i chadecy z CDU/CSU uzyskali zbliżone poparcie, oscylujące wokół 25 proc. głosów.
Brak zdecydowanego zwycięzcy oznacza, że przed partiami czas na szukanie powyborczych koalicji. Kandydatem na kanclerza ze strony SPD jest Olaf Scholz, dotychczasowy minister finansów. Z kolei ze strony CDU/CSU jest to Armin Laschet, premier Nadrenii-Północnej Westfalii. Języczkiem u wagi mogą być także Zieloni, bez których trudno może być zawiązać koalicję rządzącą.
Przeczytaj też:
Źródło: PAP