Merkel na pewno odchodzi? Jak Scholz stał się jej "klonem"
Mówią o nim "Scholzomat". Bo działa precyzyjnie, z wyrachowaniem, wręcz do bólu pragmatycznie. To być może nawet kluczowe słowo. Kim jest Olaf Scholz, być może przyszły kanclerz Niemiec, i dlaczego tak blisko mu do odchodzącej Angeli Merkel, nawet jeśli pochodzą z rywalizujących obozów?
Tamto zdjęcie było symboliczne. Nieco ponad miesiąc temu Scholz, kandydat socjaldemokratów, pojawił się na okładce weekendowego "Süddeutsche Zeitung Magazin" z charakterystycznym układem złączonych rąk, tworząc swoisty romb. Jakże inna była to wymowa, w porównaniu z gestem Peera Steinbrücka, który startował na kanclerza przed ośmioma laty z ramienia SPD i wywołał niemałą sensację, pokazując na okładce wyciągnięty środkowy palec. Dzisiaj Scholzowi nie tylko daleko do prowokacyjnych zachowań, ale ów romb to jednoznaczne odniesienie do Angeli Merkel.
- Pokazał się w ten sposób jako polityk kontynuacji. Umiarkowany. To bardzo przemyślane zagranie. Scholz należy do konserwatywnego skrzydła SPD. Nie spodziewam się po nim zasadniczych zmian, jeśli wygra wybory - mówi WP Alexander Tyra, ekspert ds. polityki niemieckiej z Klubu Jagiellońskiego.
I to jest w tej nowej niemieckiej historii, która właśnie rodzi się na naszych oczach, być może najbardziej znamienne. Scholzowi bliżej do Merkel, niż mogłoby się wydawać.
Wicerzecznik PiS złośliwie o Gowinie. Przez wpis ws. Dudy i Merkel
Po pierwsze, politycznie i strategicznie. Ona potrafiła znakomicie absorbować wyborców do siebie. Konserwatywną CDU kierowała nierzadko do środka, chętnie zapuszczając się w rejony, gdzie swoje postulaty zgłaszali socjaldemokraci lub Zieloni. On ma dzisiaj wszelkie cechy, ale wejść w tę samą rolę. Będzie najpewniej próbował "przywiązać" Zielonych do siebie, żeby przyciągnąć ich elektorat.
Po drugie obydwoje są bliscy charakterologicznie i wizerunkowo. Ona chłodna i bez emocji. On przemawia czasami jak maszyna, w końcu przydomek Scholzomat nie wziął się z niczego. Podczas jednej z debat wypalił wprost: "Wszyscy mnie znają", nawiązując do dawnego hasła wyborczego Merkel ("Znają mnie Państwo").
Po trzecie wreszcie – prywatnie. Ona związana z profesorem chemii, bez dzieci. On tak samo. Wspólnie z żoną, która jest ministrem w rządzie Brandenburgii nie dostarczają mediom żadnych sensacji.
I jeszcze jedno: Ona urodziła się w Hamburgu, on był tam wieloletnim burmistrzem (2011-2018, doprowadzając miasto do rozkwitu), a potem wicekanclerzem i ministrem finansów w ostatnim rządzie Merkel. Nawet jeśli w tym czasie doszło do największej afery ostatnich lat – z kont spółki Wirecard zniknęły miliardy euro, a podległy Scholzowi nadzór finansowy niczego nie wykrył – wyszedł z tego suchą stopą. Podobnie jak z sytuacjami kryzysowymi radziła sobie dotychczasowa kanclerz.
Nade wszystko jednak obydwoje mają więcej pragmatyzmu, żeby odpowiedzieć na oczekiwania społeczeństwa, niż charyzmy.
Scholz. Architekt Funduszu Odbudowy
Czyż to nie Scholz mówił przed kilkoma miesiącami, że jak odejdzie kanclerz Merkel, to niemiecka scena polityczna się całkiem zmieni. Twierdził, że w nowym rozdaniu właśnie on zyska. I tak się rzeczywiście stało. Ale dlaczego? Odpowiedź na to pytanie już taka jednoznaczna nie jest.
Marek Prawda, były ambasador RP w Niemczech, mówi wprost w rozmowie z Wirtualną Polską: - Trudno powiedzieć, co doprowadziło do tego zwrotu. Bardziej złośliwi twierdzą, że sam Scholz nie przyczynił się do tego w kluczowy sposób; że większą rolę odegrał zbieg okoliczności. Wynik większych lub mniejszych błędów jego rywali, Armina Lascheta z CDU czy Annaleny Baerbock, liderki Zielonych.
Innymi słowy, Scholz wykorzystał szansę i słabość głównych adwersarzy, ale czy tylko?
Czytaj też: Wybory w Niemczech. Kto wygrał debatę telewizyjną?
Zachowując wszelkie proporcje, przypominałoby to trochę sytuację sprzed czterech lat z Francji. Osłabiony prezydent Hollande nie miał szans na reelekcję i sam się wycofał jeszcze przed startem, a kłótnie w rodzinie ostatecznie pogrążyły socjalistów. Z drugiej strony, faworyt gaullistów François Fillon był na początku kampanii więcej, niż faworytem w wyścigu o prezydenturę, a potem prokuratura zainteresowała się fałszywym zatrudnianiem jego żony za publiczne pieniądze. W lukę wskoczył Macron i efektownie wygrał.
Scholz taki efektowny nie jest, nawet nie zwraca na to uwagi, ale mechanizm wydaje się podobny.
Ale argumenty mogą być też inne.
- Scholz będzie postrzegany jako architekt Funduszy Odbudowy, swoistego drugiego budżetu unijnego. Tego się tak bardzo nie dostrzega, ale w dużej mierze to jest jego dzieło – przypomina Marek Prawda i dodaje, że "w Niemczech bardzo doceniono, iż Scholz, mówiąc skrótowo, pomógł Merkel uratować Europę, bo z powodu pandemii byliśmy na zakręcie". Gdyby plan się nie udał, byłby poważny problem. Jednocześnie cały biznes niemiecki odetchnął, dostając ogromne pieniądze, żeby utrzymać miejsca pracy. Europa w znacznej mierze przejęła te rozwiązania. Scholza niekoniecznie było przy tym widać, ale nie ma wątpliwości, że był architektem tych działań.
Były ambasador w Niemczech w tym upatruje powodu, dla którego lider SPD zyskał nie tylko większą popularność, ale też kredyt zaufania. Pociągnął dzięki temu całą partię, która z wyraźnie lewicowym kierownictwem umiejętnie "przestawiła zwrotnicę", stawiając właśnie na niego.
Choć trzeba też przyznać, że 63-letni polityk, któremu wyraźnie bliżej do prawego skrzydła SPD, wykonał też krok w lewo. Choćby w kwestii wysokiej płacy minimalnej (chciałby 12 euro za godzinę) czy bardziej sprawiedliwego opodatkowania międzynarodowych koncernów.
Wybór Scholza. Co oznacza dla Warszawy?
Co ewentualny wybór Scholza może oznaczać dla Warszawy? O jego relacjach z Polską nie za wiele wiadomo. Zresztą znamienne jest to, iż w programie socjaldemokratów, który został pokazany w maju często pojawia się słowo "Europa" (jak zapowiedział Scholz, w pierwszą podróż chce lecieć do Paryża), a o wschodnim sąsiedzie nie ma nawet wzmianki. Przynajmniej wprost, bo między wierszami można wyczytać sprzeciw wobec polityki prowadzącej do tego, żeby "populistyczne i nacjonalistyczne rządy ograniczały niezależność wymiaru sprawiedliwości".
Dlatego interesujące może okazać się co innego. - W koalicji z socjaldemokratami, jeśli ci wygrają wybory, będą najpewniej Zieloni, którzy mogą wymuszać pewną wyraźniejszą politykę wobec Polski, np. w sprawie praworządności. Merkel patrzyła na to krytycznie, ale jednocześnie widziała się też w roli rzeczniczki kompromisu, szukania rozwiązań – mówi Marek Prawda.
W rozmowie z Deutsche Welle były doradca Mateusza Morawieckiego Tomasz Krawczyk stwierdził, że po odejściu Merkel nowy rząd w Berlinie "niezależnie od tego z jakich partii będzie się składał, będzie okazywał Polsce mniej względów".
Scholz. "Musi coś się zmienić, żeby zostało po staremu"
- Niemcy kochają stabilność. Ale od czasu do czasu musi coś się zmienić, żeby wszystko zostało po staremu. To jest ten moment – mówi obrazowo Alexander Tyra.
A Scholz, zapalony wioślarz, okazał się, przynajmniej w kluczowych momentach kampanii, dobrym kandydatem do takiej zmiany.