Wybory w Niemczech. Jaką decyzję podejmą Polacy?
Wielkimi krokami zbliżają się wybory do niemieckiego Bundestagu. Już 26 września do urn wyborczych pójdą także imigranci z Polski. Co wiadomo o ich preferencjach wyborczych?
- To będą moje pierwsze wybory w Niemczech - mówi w rozmowie z Deutsche Welle Danuta Burgard, która w maju 2021 roku uroczyście odebrała akt nadania obywatelstwa Niemiec od prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera. Mieszka w Niemczech od ponad 20 lat. Chce uczestniczyć w wyborze tych, których decyzje mają wpływ na jej życie.
- Ponieważ zbliżam się powoli do emerytury, to zależy mi na partii, która w jakiś sposób zabezpieczy i podwyższy emerytury, skróci czas oczekiwania na emeryturę - mówi. W polskich wyborach Burgard już nie bierze udziału, choć ma podwójne obywatelstwo.
- Interesuję się kampanią wyborczą i czasem skłaniałam się ku jednej partii, a czasem ku innej - przyznaje. Ale na kilka dni przed wyborami zapowiada, że pewnie postawi krzyżyk przy chadecji CDU/CSU, mimo że jako kandydat na kanclerza bardziej niż chadek Armin Laschet podoba jej się socjaldemokrata Olaf Scholz. - Szkoda, że Angela Merkel odchodzi na emeryturę. Dobrze pełniła swoją funkcję. Mogłaby jeszcze porządzić ze cztery lata - dodaje Burgard.
Polacy w czołówce
Polacy tworzą największą po Turkach grupę imigrantów w Niemczech. Liczbę osób pochodzących z Polski szacuje się na 2,2 mln (z Turcji na 2,8 mln). Ci, którzy posiadają niemieckie obywatelstwo i ukończyli 18 lat, mogą głosować w wyborach do Bundestagu. Są wśród nich także osoby o podwójnym obywatelstwie.
Zobacz też: Posłanka KO bezlitosna dla Ziobry. Padły mocne słowa
Wśród 60,4 mln uprawnionych do głosowania w wyborach 26 września około 7,4 mln, a zatem 12 proc., to osoby o imigranckim pochodzeniu. Wyborców z tej grupy przybywa (w wyborach w 2017 roku stanowili oni nieco ponad 10 proc., a w 2013 roku - 9 proc.), a powodem mogą być zmiany w przepisach o niemieckim obywatelstwie z 2000 roku.
Ilu uprawnionych do głosowania to imigranci z Polski? Z danych Federalnego Urzędu Statystycznego z roku 2019 wynika, że w Niemczech mieszkało 1 189 000 osób powyżej 18. roku życia z niemieckim obywatelstwem i polskim "tłem migracyjnym". Oznacza to, że one same lub przynajmniej jedno z rodziców w momencie urodzenia nie posiadało niemieckiego obywatelstwa.
Polacy to druga co do wielkości grupa wyborców z cudzoziemskim rodowodem. Większą stanowią jedynie imigranci z byłego Związku Radzieckiego, których jest o ponad milion więcej.
Jak głosują Polacy?
- Nie wiadomo, ile z tych osób idzie na wybory i na kogo głosuje - mówi DW prof. Magdalena Nowicka, zajmująca się kwestiami migracji i transnacjonalizmu na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie. - Brakuje reprezentatywnych badań dla osób polskiego pochodzenia. Nie ma też badań odnoszących się do motywacji głosowania na daną partię - wyjaśnia. Zauważa, że lepiej zbadano pod tym względem wyborców tureckiego pochodzenia czy późnych przesiedleńców z byłego ZSRR.
Niemieccy badacze zaznaczają, że przez długi czas preferencje wyborcze imigrantów podlegały utartym wzorcom - późni przesiedleńcy (wśród nich także ci z Polski) głosowali ponadprzeciętnie często na chadecję, a imigranci z Turcji - na socjaldemokrację (SPD). Badania z ostatnich lat wskazują już na polityczną mobilność wyborców z migracyjną przeszłością. Taką zmianę preferencji naukowcy interpretują jako "proces normalizacji", bo cechuje ona także wyborców bez migracyjnej przeszłości.
W badaniach bliskiej CDU Fundacji im. Konrada Adenauera (KAS) przeprowadzonych w 2015 i 2019 roku, a dotyczących także Polaków, takie zmiany preferencji są widoczne. W tym czasie poparcie dla SPD u wyborców pochodzących z Polski spadło z 28 do 9 proc. Dla porównania: w grupie wyborców bez migracyjnej przeszłości poparcie dla tej partii zmalało z 25 do 18 proc.
Inna tendencja zarysowała się wśród partii chadeckich - tutaj poparcie ze strony wyborców pochodzących z Polski wzrosło z 50 do 57 proc. Wyraźne przesunięcia są widoczne także w przypadku innych ugrupowań - poparcie dla partii Lewica zmalało z 8 do 4 proc., natomiast znacznie wzrosło dla Zielonych - z 7 do 26 proc. Z kolei poparcie dla skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD) wzrosło z 3 do 4 proc.
Niska frekwencja
Jak wynika z badań Rady Ekspertów ds. Migracji i Integracji (SVR), wyborcy z migracyjną przeszłością rzadziej korzystają z prawa do głosowania. Tylko 65 proc. uprawnionych imigrantów przyznało, że wzięło udział w wyborach do Bundestagu w 2017 roku. Wśród Niemców bez cudzoziemskich korzeni liczba ta sięgała 86 proc.
Kiedy naukowcy z KAS zapytali dwa lata temu o udział w wyborach, wśród uprawnionych do głosowania z polskim rodowodem 10 proc. odpowiedziało, że nie pójdzie na wybory, a 13 proc. nie wiedziało na kogo będzie głosować.
Jednym z powodów niższej frekwencji może być fakt, że w kampanii wyborczej niemal nieobecne są tematy związane z migracją. - Od kiedy pojawiła się w Niemczech AfD, obserwujemy, że politycy starają się wykluczyć migrację z tematów wyborczych, jako ten, na którym szybko mogą zyskać populiści - mówi Magdalena Nowicka. Dodaje jednak, że wspomina się o braku wykwalifikowanych pracowników na niemieckim rynku pracy.
Zmobilizować Polaków
Katarzyna Werth, radna CDU w Loecknitz (Meklemburgia-Pomorze Przednie) i współzałożycielka Polsko-Niemieckiego Stowarzyszenia na rzecz Kultury i Integracji, zwraca uwagę, że w jej regionie wielu Polaków poszło na wybory samorządowe w 2019 roku (jako obywatele UE mają prawo udziału w wyborach lokalnych). Jednak zainteresowanie najbliższymi, niedzielnymi wyborami do Bundestagu oraz parlamentu kraju związkowego jest słabe.
W samym przygranicznym Loecknitz i okolicach osiedliło się w minionych latach około 600 Polaków z regionu Szczecina, przeważnie nie mają jeszcze obywatelstwa niemieckiego. Według Werth trudno w ogóle uzyskać z gmin dane na temat tego, ilu jest obywateli niemieckich wśród osób pochodzenia polskiego. - To ważne dane, bo można na ich podstawie określić, kto może głosować w wyborach federalnych i do landtagu. Ja wierzę, że Polaków można zmobilizować do udziału - dodaje. - Będę musiała się tego podjąć i włożyć dużo siły w to, by przybliżyć temat polityki krajowej Polakom na pograniczu.
W mediach społecznościowych Werth stara się regularnie przypominać o wyborach i informować, jak się głosuje. Minione miesiące i pandemia koronawirusa pokazały, że także ta "większa polityka", jak mówi polska działaczka, ma wpływ na codzienne życie mieszkańców regionu pochodzących z Polski. Rząd kraju związkowego w Schwerinie wprowadzał obostrzenia pandemiczne, które mocno utrudniły przemieszczanie się przez granicę polsko-niemiecką.
Młoda Polonia chce mieć głos
Zwiększenie partycypacji Polaków w Niemczech w życiu społecznym i politycznym to cel młodych zaangażowanych działaczy polonijnych, jak Joanna Szymańska z projektu Info Point Polregio w Nadrenii Północnej-Westfalii. - Mam potrzebę współdecydowania o tym, co się tutaj dzieje - mówi Szymańska. - Czujemy się częścią tego regionu, który kształtujemy i my chcemy tutaj chodzić na wybory.
Podkreśla, że tylko partycypacja polityczna i społeczna spowoduje, że problemy, które nurtują licznych Polaków mieszkających w Niemczech, będą zauważone i rozwiązywane.
Według Szymańskiej udział Polaków w wyborach w Niemczech jest "bardzo znikomy". Ubolewa, że nie prowadzi się badań nad udziałem w życiu politycznym migrantów z Polski, którzy mają obywatelstwo niemieckie. Polska Sieć Federalna na rzecz Partycypacji i Spraw Socjalnych, w której działa Szymańska, przed wyborami przygotowała ankiety z pytaniami do niemieckich partii politycznych, związane z Polakami i Europejczykami w Niemczech. Na wyniki trzeba jeszcze poczekać.
Katarzyna Domagała-Pereira, Anna Widzyk
Przeczytaj także: