Wybory w Izraelu. Nie wygrał nikt. Ale Netanjahu może pójść za kratki
Niecałe pół roku po ostatnich wyborach, wtorkowe głosowanie w Izraelu znów nie wyłoniło zwycięzców. To zła wiadomość dla premiera Netanjahu, któremu grozi wieloletni wyrok.
"Urok Netanjahu został złamany" - ogłosił na łamach "Haareca" publicysta i biograf izraelskiego premiera Anshel Pfeffer. Po wtorkowych wyborach, kariera polityczna najdłużej panującego szefa izraelskiego rządu stanęła pod wielkim znakiem zapytania.
Po obliczeniu głosów z niemal wszystkich komisji wyborczych, wszystko wskazuje na to, że porażka prawicowej partii Likud będzie minimalna - nie więcej niż jeden punkt procentowy. Ale konsekwencje dla jej szefa mogą wykroczyć poza politykę. Już za dwa tygodnie Netanjahu stanie przed sądem, broniąc się przed trzema zarzutami korupcyjnymi. I choć premier uważa je za zmyślone, wielu spodziewa się, że usłyszy wyrok skazujący.
Netanjahu prawdopodobnie pozostanie premierem tymczasowego rządu, ale nie będzie miał większości, aby przegłosować ustawę osłaniającą go od zarzutów. Jak doniósł dziennikarz "Jediot Achronot" Amit Segal, nowo wybrany Kneset niemal na pewno nie pójdzie na rękę premierowi. Oznacza to też, że nie spełni się też przedwyborcza obietnica aneksji Doliny Jordanu przez Izrael.
W akcie desperacji, Netanjahu w środę ogłosił, że wybory zostały "ukradzione" przez arabskich obywateli Izraela. Wskazywał na doniesienia o nieprawidłowościach w głosowaniu w arabskich dzielnicach.
Porażka Netanjahu nie oznacza jednak, że wygrał jego rywal, emerytowany generał Benny Gantz. Owszem, jego centrowe ugrupowanie Biało-Niebieskich uzyskało najlepszy wynik (25,7 proc.), ale wraz ze swoimi tradycyjnymi sojusznikami nie zgromadzi ponad połowy mandatów w liczącym 120 miejsc Knesecie.
Przeczytaj również: Izrael: remis w wyborach parlamentarnych. Tak wynika z sondaży exit poll
Kolejne miesiące chaosu?
We wtorek Gantz ogłosił zwycięstwo i zapowiedział, że przystąpi do formowania rządu jedności narodowej. Ale może to być bardzo trudne. Wszystkie karty w ręku trzyma bowiem największy zwycięzca wyborów, były szef MSZ Awigdor Lieberman. To to szef skrajnie prawicowej partii Nasz Dom Izrael, który po kwietniowych wyborach wycofał się z koalicji z Netanjahu, czym zapoczątkował obecny kryzys. Choć jego partia uzyskała jedynie 9 mandatów, to bez jego udziału prawdopodobnie nie uda się sformować rządzącej koalicji.
Dlatego według większości ekspertów najbardziej prawdopodobnym scenariuszem są kolejne miesiące politycznego chaosu i kolejna powtórka wyborów.
- Wszystko zależy od tego, czy i komu Lieberman da się przekupić. Z Gantzem byłoby mu trudniej, bo to oznaczałoby koalicję nacjonalisty z Arabami - powiedział WP Jarosław Kociszewski, wieloletni korespondent w Izraelu i ekspert Fundacji Stratpoint. - Ale w izraelskiej polityce dochodzi czasem do rzeczy niemożliwych - dodaje.
Przeczytaj również: Wybory w Izraelu. Netanjahu składa deklarację
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl