Wybory prezydenckie. PiS i PO może połączyć wspólny cel na wypadek przegranej Andrzeja Dudy

Wybory prezydenckie wcale nie muszą zamknąć trwającego od 2018 roku permanentnego cyklu wyborczego. Jeśli Andrzej Duda przegra w maju – co wydaje się dziś mało prawdopodobne – może zawiązać się koalicja PiS-PO na rzecz rozpisania... wcześniejszych wyborów parlamentarnych. Niemożliwy scenariusz? A jednak.

Wybory prezydenckie. PiS i PO może połączyć wspólny cel na wypadek przegranej Andrzeja Dudy
Źródło zdjęć: © PAP | PAP
Michał Wróblewski

07.02.2020 | aktual.: 07.02.2020 13:42

W kuluarach politycznych coraz częściej pojawiają się takie dywagacje: jeśli PiS straci Pałac Prezydencki – co oznaczać będzie początek końca hegemonii obozu Zjednoczonej Prawicy – trzeba będzie zdecydować się na przedterminowe wybory parlamentarne. Do 2023 roku bowiem – co przyznają sami politycy PiS – nie będzie sensu czekać. Brak kontroli ze strony formacji Jarosława Kaczyńskiego nad Pałacem i Senatem oznaczać będzie brak decyzyjności. Mówiąc wprost: koniec wszechwładzy. A tylko tak chce rządzić Kaczyński. Chce mieć wszystko albo nic.

Wybory prezydenckie 2020. Opozycja liczy na cud

Z PiS nikt tego głośno przed majowymi wyborami nie powie – wszyscy zgodnie powtarzają, że zrobią wszystko, by Andrzej Duda uzyskał reelekcję. A jednak w zaciszu gabinetów snuto w ostatnim czasie rozmaite alternatywne scenariusze – także (a może przede wszystkim) ten zakładający, iż obecna głowa państwa jakimś cudem elekcję prezydencką przegra. A wtedy trzeba będzie wykonać zdecydowany ruch do przodu.

Tym może być rozpisanie wcześniejszych wyborów i "pójście" tym samym na totalne ryzyko z punktu widzenia PiS. Ale też danie sobie szansy, że w kolejnych, przedterminowych wyborach uda się "wyrwać" opozycji Senat. Bo bez prezydenta i bez izby wyższej Jarosław Kaczyński z samą większością sejmową – a i ta może się "rozkruszyć" – rządzić po prostu nie będzie potrafił. A obóz Zjednoczonej Prawicy będzie skazany na powolny dryf ku upadkowi.

Obraz
© East News | East News

Kaczyński "przećwiczył" już ten scenariusz – ponad dekadę temu. W 2007 r., po kryzysie politycznym związanym z rozpadem koalicji PiS-LPR-Samoobrona, prezes PiS zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę i rozpisać wcześniejsze wybory. Miał szansę pokonać Platformę – większość sondaży przed październikiem 2007 wskazywało na przewagę jego partii – ale tuż przed wyborami PiS popełniło na tyle rażące błędy, że władzę w Polsce przejął Donald Tusk – na niemal dekadę.

Tamte wydarzenia doskonale pamiętają obecni liderzy PO.

– Liczymy na przewrót – mówią dziś.

Wybory prezydenckie szansą dla PO na odzyskanie władzy

Nowy przewodniczący PO uważa, że wybory prezydenckie 2020 będą punktem zwrotnym dla partii i sceny politycznej w ogóle. Dobry wynik Małgorzaty Kidawy-Błońskiej – a tym będzie wygrana z obecną głową państwa – ma potwierdzić skuteczność nowych władz Platformy Obywatelskiej. I dać szansę na wcześniejsze wybory parlamentarne.

Borys Budka uważa, że wygrana PO w maju może oznaczać wcześniejsze wybory parlamentarne. – Jeśli tylko będzie możliwość zakończenia kadencji parlamentu, podniosę za tym rękę, jak i cały klub Koalicji Obywatelskiej. Nie wyobrażam sobie, aby opozycja nie poparła takiego wniosku. Przedterminowe wybory są możliwe, a wybory prezydenckie są kluczem – uważa Budka.

Taki scenariusz polityk zakładał zanim jeszcze został przewodniczącym największego opozycyjnego ugrupowania. "Bierzemy to pod uwagę, chociaż wiemy doskonale, że PiS przyspieszonymi wyborami przyznałby się do tego, że nie jest tak dobrze, jak zapewnia swoich wyborów" – ocenił wiceszef PO w grudniu w TVN24. Jego zdaniem PiS "wszystko podporządkowuje pod własny interes wyborczy, wie doskonale, że z dnia na dzień będzie gorzej".

Budka na to liczy: na powolne polityczne "gnicie" władzy. Permanentna rewolucja może znudzić bowiem wszystkich. Nawet najzagorzalszych do niedawna wyborców Prawa i Sprawiedliwości.

Obraz
© East News | east

Małe partie za wyborami

Wedle naszych informacji na wcześniejsze rozpisanie wyborów parlamentarnych poszłyby także inne ugrupowania – a zwłaszcza Lewica. Ta notuje w kolejnych badaniach wzrosty poparcia i – wiele na to wskazuje – już wkrótce może być na "fali wznoszącej".

PSL? Tu jest większy sceptycyzm. Ludowcy osiągnęli dobry wynik w wyborach w październiku ub. roku i powiększyli swój "stan posiadania" w Sejmie. Mają więcej posłów i senatorów niż w poprzedniej kadencji. Czy chcieliby taki stan rzeczy zaryzykować? Nie ma dziś na to odpowiedzi.

Na pewno na wybory przedterminowe zgodziłaby się Konfederacja. Skrajna prawica czuje, że wiatr jej sprzyja. A jeśli PiS-owi spada, to konfederatom rośnie.

Jak skończy się to ostatecznie? Wszystko zależy od wyborów w maju. PiS będzie robić wszystko, by Andrzej Duda wygrał je już w pierwszej turze. Wszyscy w obozie władzy zdają sobie sprawę, że w drugiej turze – nawet przy dużej, widocznej dziś słabości kandydatów opozycyjnych – może wydarzyć się wszystko.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
borys budkaJarosław Kaczyńskiwybory prezydenckie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1120)