Najdroższe wybory prezydenckie w historii. Partie wydadzą majątek na kampanie swoich kandydatów
PiS i PO nie zamierzają oszczędzać na wyborach prezydenckich. Andrzej Duda i Małgorzata Kidawa-Błońska mogą liczyć na całą możliwą do wydania na kampanię pulę z kasy państwa. Miesięcznie kandydaci dwóch największych partii będą wydawać po 6 milionów złotych. W sumie wydadzą po 19 mln zł.
29.01.2020 | aktual.: 30.01.2020 08:25
Sztaby wyborcze Dudy i Kidawy-Błońskiej – jak słyszymy od źródeł z partii – mają już zaplanowane wydatki na kampanię. Zarówno urzędujący prezydent, jak i kandydatka PO, przeznaczą na kampanię po 19 mln złotych. Platforma dodatkowo wesprze się kredytami w bankach.
Przyjmując, że kampania na dobre rozkręci się na początku lutego (marszałek Sejmu wybory musi ogłosić najpóźniej do 6 lutego), każdy z dwóch głównych kandydatów miesięcznie wydawać będzie zatem po 6 mln zł. Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbędzie się najprawdopodobniej 10 maja.
19 mln zł na kampanię prezydencką to maksymalna kwota dopuszczona prawem. Sztaby dwóch największych ugrupowań zamierzają wydać wszystko.
Skąd pieniądze?
Wynik w wyborach parlamentarnych przekłada się na sowitą wypłatę z kasy państwa dla politycznych ugrupowań. To premia za zaufanie wyborców i jedno z głównych źródeł finansowania partii.
Państwowa Komisja Wyborcza po ogłoszeniu wyniku wyborów 13 października 2019 r. poinformowała, że wysokość subwencji przysługująca partiom politycznym w nowej kadencji (do roku 2023) sięgnie łącznie kwoty blisko 70 mln 415 tys. zł rocznie. To oznacza, że wszystkie ugrupowania w ciągu 4-letniej kadencji Sejmu dostaną w sumie aż 281 mln 660 tys. zł na realizację zadań statutowych (kwota ta zostanie podzielona proporcjonalnie w oparciu o uzyskane głosy).
Roczna kwota subwencji, jaką będzie otrzymywało Prawo i Sprawiedliwość, to 23,3 miliona złotych. Dla porównania, w poprzedniej kadencji było to 18,5 miliona złotych. Więcej pieniędzy niż dotychczas otrzymają także inne partie. Platforma Obywatelska miała dotąd 15,5 miliona złotych rocznie, a dostanie 19,8 miliona złotych. Niemalże dokładnie tyle PO zamierza wydać na kampanię prezydencką Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Dużo gorzej mają mniejsze ugrupowania. SLD i PSL nie chcą zdradzić, ile planują wydać na kampanie Roberta Biedronia i Władysława Kosiniaka-Kamysza, bo... dziś tego nie wiedzą i nie mają zaplanowanych dokładnych wydatków. Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, będzie to maksymalnie kilka milionów złotych (w przypadku PSL mniej niż 5 mln zł).
– My kasę na konto z subwencji budżetowej dostaniemy dopiero w maju. Tuż przed wyborami – mówił nam niedawno szef SLD Włodzimierz Czarzasty (jego partia będzie dostawać rocznie 11 mln zł do 2023 roku).
Jeszcze gorzej ma Konfederacja. Komitet kandydata tej formacji Krzysztofa Bosaka będzie zbierać pieniądze przez internet. Wystąpi także o kredyt.
Taniej nie będzie
W 2015 roku na swoje kampanie poszczególni kandydaci na urząd Prezydenta RP wydali od kilkunastu tysięcy do kilkunastu milionów złotych. W sumie kandydaci pięć lat temu przeznaczyli na ten cel ponad 42 miliony złotych. Porównywalną kwotę w 2020 roku wyda jedynie... dwóch kandydatów największych partii. To pokazuje, jak bardzo "bogaci" się dziś polska polityka, choć niekoniecznie profesjonalizuje.
– Pieniądze to nie wszystko. Jeśli kandydaci i ich sztaby nie mają pomysłu na kampanię, to pieniądze nie pomogą. Dobre pomysły są bezcenne i nie da się ich wycenić. Można wydać na kampanię masę pieniędzy - jak zrobił to PiS w wyborach parlamentarnych i przegrać wybory do Senatu – mówił portalowi BI.pl dr Mirosław Oczkoś, specjalista od politycznego wizerunku.
W 2015 r. na kampanię prezydencką Bronisław Komorowski wydał ponad 18 mln zł, Andrzej Duda – 13,5 mln zł, Adam Jarubas (PSL) – 1,5 mln zł, a Janusz Palikot i Magdalena Ogórek – po 1 mln zł. Paweł Kukiz przeznaczył jedynie 500 tys. zł (bez subwencji z budżetu, tylko z samych zbiórek zwolenników i środków własnych).
W 2020 r. kampania będzie nieporównywalnie droższa.
Środki finansowe na kampanię mogą pochodzić nie tylko z subwencji budżetowej, ale też z prywatnych funduszy Polaków, którzy mogą wpłacić na rachunek zarejestrowanego komitetu wyborczego do 15-krotności minimalnego wynagrodzenia. W 2020 roku będzie to kwota 39 tys. zł.