Wybory prezydenckie 2020. Wróblewski: "Wyścig prezydencki wyrównany do samego końca" [OPINIA]
Działacz PO w kuluarach konwencji Małgorzaty Kidawy-Błońskiej: – Szczerze? Ta impreza była tak dobra, że sam się zastanawiałem, czy to my ją wymyśliliśmy.
Inauguracyjne konwencje wyborcze Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i Władysława Kosiniaka-Kamysza pokazały, że dopiero w ostatni weekend lutego wyścig prezydencki realnie się rozpoczął.
"Dudabus" obecnej głowie państwa może nie wystarczyć, żeby odjechać rywalom. Sztab Andrzeja Dudy – przy wszystkich jego atutach – ma się czego obawiać.
ZOBACZ TEŻ: Wybory prezydenckie 2020. Borys Budka w rozmowie z Michałem Wróblewski o Małgorzacie Kidawie-Błońskiej
Wybory prezydenckie 2020. Kidawa obywatelska
– Gdzie jest Donald Tusk, gdzie jest Lech Wałęsa? Zawsze u was byli, raz jeden, raz drugi.
– Panie redaktorze. Małgosia zabroniła. Żadnych Tusków, żadnych Lechów. Ludzie, obywatele. Normalność. Tak miało dzisiaj być.
Małgorzata Kidawa-Błońska na swojej konwencji prezydenckiej nie otoczyła się liderami opozycji. Nie chciała ich w pierwszych rzędach na sali. Sama wolała siedzieć wśród młodych: wolontariuszy, działaczy, sympatyków. Kobiet i seniorów. Zgodnie z hasłem: blisko ludzi. Jedynym politycznym "supportem" dla kandydatki był przewodniczący PO Borys Budka.
Polityk PO: – To miał być kontrast z tym, co widzieliśmy na partyjnej konwencji Andrzeja Dudy. U niego na scenie byli wyłącznie politycy PiS, u nas byli normalni obywatele. Skrzywdzeni przez tę władzę, ofiary systemu.
Emocje wywołały wystąpienia na konwencji Kidawy ojca chorej na raka Katarzyny Migdal, Wojciecha Stachowiaka – ojca zmarłego na komisariacie policji Igora – a także Sebastiana Kościelnika, kierowcy seicento, który zderzył się swoim samochodem – dosłownie – z władzą.
Małgorzata Kidawa-Błońska – jak słyszymy – sama mocno była za tym, żeby Stachowiak i Kościelnik pojawili się na jej wydarzeniu w hali Expo w Warszawie. – Pomysł sztabu, ale wszystko idzie na konto Małgosi – mówi nam ważny polityk PO.
Nie wszystko jednak było tak starannie zaplanowane. Konwencję zakłócili działacze Greenpeace i Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, którzy w czasie wystąpienia Kidawy wtargnęli na scenę. Jeden z nich nie chciał podać kandydatce ręki. – Ale Gosia bardzo dobrze sobie z tą sytuację poradziła, nie dając zbić się z pantałyku – chwalili kandydatkę jej koledzy.
Wystąpienie pani wicemarszałek (wedle naszych informacji – przygotowywane pod czujnym okiem dr. Mirosława Oczkosia) – oprócz rytualnej początkowo krytyki wymierzonej w PiS i prezydenta ("żaden polityk, który złamał konstytucję, nie może czuć się bezpieczny") – było naszpikowane propozycjami programowymi (zabrakło – "mały" szczegół – podania źródeł ich finansowania).
Wybory prezydenckie 2020. Kluczem – bezpieczeństwo
Tak jak zapowiadaliśmy przed konwencją, Kidawa zaprezentowała główne filary swojej prezydentury. Słowem kluczem było "bezpieczeństwo", w każdym niemal obszarze życia – od ochrony zdrowia, środowiska i klimatu, przez poziom zamożności Polaków, po obronność i politykę zagraniczną.
– Wszystko wskazuje na to, że przyszedł czas. Przyszedł czas na to, żeby prezydentem Polski została kobieta z Ursusa – mówiła Małgorzata Kidawa-Błońska.
Wybory prezydenckie 2020. Siła kobiet
Nie ona jedna zawojowała polityczną sobotę. Furorę zrobiła na sobotniej konwencji w Rzeszowie Paulina Kosiniak-Kamysz, żona kandydata PSL na prezydenta, która do męża zwróciła się brawurowo: "chodź, tygrysie, scena jest twoja". I na wszystkich zrobiła dobre wrażenie.
"Tajna broń szefa PSL", "skradła show" – tak komentatorzy reagowali na wystąpienie kandydatki na Pierwszą Damę podczas konwencji inaugurującej wyścig o fotel prezydenta lidera ludowców. On sam miał długie, podobnie jak w przypadku Kidawy, pełne obietnic programowych przemówienie.
Wszystko "zagrało" dzięki innej liderce – szefowej sztabu polityka PSL Magdalenie Sobkowiak. Kobiety w otoczeniu Kosiniaka nadają jego kampanii energii, konkretu i świeżości. A także sprawnej organizacji.
Jak już pisał na łamach WP Agaton Koziński, kampanijna symultana między Małgorzatą Kidawą-Błońską i Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, którą obserwowaliśmy w sobotę, siłą rzeczy sprawiła, że oboje wystawili się na łatwe porównania swoich kandydatur. Kto wie, czy przy okazji nie wskazali, między kim rozstrzygnie się ostatecznie walka o miejsce w drugiej turze wyborów prezydenckich.
Konwencja Kosiniaka może okazać się dla niego przełomowa, konwencja Kidawy – wnieść świeży powiew do jej kampanii i nadać jej rytmu.
Pewne jest jedno: ostatni weekend lutego pokazał, że Andrzej Duda – przy wszystkich swoich atutach – nie może spać spokojnie. Kwestia, kto wygra wybory prezydenckie w decydującej, drugiej turze 24 maja, wciąż jest otwarta. Szeroko jak nigdy wcześniej.