PublicystykaWybory prezydenckie 2020. "Hołowni udało się połączyć Polaków. Wszyscy są zgodni w jego krytyce" (Opinia)

Wybory prezydenckie 2020. "Hołowni udało się połączyć Polaków. Wszyscy są zgodni w jego krytyce" (Opinia)

Szymon Hołownia ma talent do pisania książek, ale nie do robienia polityki. Miał być kandydatem zgody i uśmiechu, został okrzyknięty "Palikotem 2.0". Jednym spotem wyborczym zdążył obrazić rodziny ofiar tragedii smoleńskiej, zażenować komentatorów i stracić głos w wyborach córki znanego polityka PO.

Wybory prezydenckie 2020. "Hołowni udało się połączyć Polaków. Wszyscy są zgodni w jego krytyce" (Opinia)
Źródło zdjęć: © PAP | PAP
Michał Wróblewski

Wokół "projektu Hołownia" – szeptały polityczne kuluary – mieli kręcić się kilka miesięcy temu dawni współpracownicy Donalda Tuska.

– Ubezpieczali się na wypadek, gdyby Platformą nadal rządził Schetyna, a kandydatem na prezydenta został jego człowiek, a nie Małgorzata Kidawa-Błońska – twierdzi nasz informator.

Na placu boju z Hołownią pozostał Jacek Cichocki, szef kancelarii premiera Tuska.

Obraz
© PAP | PAP

9 grudnia – podczas pierwszej konwencji Hołowni, na której prezenter ogłosił swój start w wyborach – ujawniliśmy w WP, że Cichocki od jakiegoś czasu pojawia się w otoczeniu kandydata. Wówczas były minister Tuska twierdził, że przygląda się inicjatywie gwiazdy TVN wyłącznie jako "sympatyk" (który na inaugurujący event Hołowni w Gdańsku pofatygował się pociągiem z Krakowa).

Okazało się później, że to nieprawda, a Cichocki został ogłoszony w środę szefem sztabu wyborczego prezentera, co zdziwiło i rozbawiło jednocześnie polityków Platformy. – Jacek do polityki się nie nadaje, on nigdy nie chciał jej robić. To typ poczciwego urzędnika – mówi jeden z nich.

Początku – delikatnie mówiąc – nie miał najlepszego. Sztab Hołowni, który miał być symbolem profesjonalizmu, wysokiej jakości i odcięcia się od partyjnego postrzegania polityki, wywołał największy skandal na starcie kampanii. Cichocki siłą rzeczy dał temu twarz.

Komunikacja sztabu leży, Hołownia obraził wszystkich

W dniu ogłoszenia wyborów prezydenckich Hołownia zaliczył spektakularną wtopę: opublikował w sieci pierwszy oficjalny spot wyborczy, który mocno zabolał rodziny ofiar tragedii smoleńskiej – od Barbary Nowackiej, przez polityków Platformy i PSL, po ludzi z PiS i nie tylko.

Miało być zabawnie i nowatorsko, wyszło żenująco – w klipie pojawiła się "brzoza smoleńska" i papierowy samolocik, co – wraz z komentarzem Hołowni o tym, że trzeba walczyć "o każde drzewo, a nie jedno" – samo w sobie rodziło oczywiste konotacje.

Oburzeni byli wszyscy – od prawa do lewa. Internauci, dziennikarze, politycy, sztabowcy innych partii. Rodziny ofiar.

Niektórzy szli daleko: twierdząc, iż Hołownia celowo podgrzewa polityczne emocje i gra na najniższych instynktach, przywołując "smoleńskie demony". Dlatego politycy PiS już nazwali go "nowym Palikotem" i "Palikotem 2.0".

– Hołownia jak Palikot z czasów Tuska "przejechał się prętem po klatce". Tylko po to, by podburzyć emocje – komentowali.

Nasz rozmówca zajmujący się politycznym PR zauważa: – Hołownia miał być symbolem kogoś spoza tego bagna, wyborcy na kogoś takiego czekali, a nagle dostają "dzwona", bo Szymon zaczyna bawić się w smoleński taniec, jak Palikot za starych czasów.

Hołownia za mimowolne obrażenie rodzin smoleńskich w spocie przepraszać nie zamierzał. Stwierdził ignorancko, że nie przyszło mu do głowy "sprawdzać gatunki drzew w spocie". A jego doradca Łukasz Krasoń przyznał, że brzoza i nawiązanie do Smoleńska pojawiły się w spocie celowo. Amatorka.

Prezenter dopiero po kilkunastu godzinach przelewającej się fali krytyki zdał sobie sprawę, że nie ma co dalej brnąć. Przeprosił. Spot usunął z sieci.

Niesmak jednak pozostał. – Jacek [Cichocki - red., szef sztab Hołowni], katolik, wyważony człowiek, fajny gość, zgodził się wypuścić taki gniot. Hołownia w tym żenującym spocie nie tylko zagrał Smoleńskiem, ale obraził też w ohydny, nieuczciwy sposób Sławka Nitrasa, przedstawiając go jako symbol "mniejszego zła". Przecież to chore – mówi nam były członek rządu PO, dawny kolega Cichockiego.

Emocjonalny wpis córki znanego polityka

Nasz rozmówca nawiązuje do stop-klatki ze spotu Hołowni: jako "większe zło" zostali przedstawieni w nim politycy PiS, jako "mniejsze zło" – Sławomir Nitras, popularny polityk PO, jeden z liderów "dobrej zmiany" w partii.

Emocjonalnie na ten fakt zareagowała córka posła Nitrasa, Natalia. Tym bardziej, że – jak przyznaje – sama zastanawiała się nad oddaniem głosu w wyborach na... Szymona Hołownię.

"Staram się nie wypowiadać na tematy polityczne przez pryzmat aspektów osobistych, ale ta sytuacja wyjątkowo mnie uderzyła. Odkąd Szymon Hołownia ogłosił swoją kandydaturę, zastanawiałam się poważnie nad oddaniem na niego mojego pierwszego w życiu głosu. Naprawdę zastanawiałam się, czy nie jest to taki prezydent, jakiego bym dla Polski chciała - osoba, która faktycznie potrafiłaby łączyć ludzi, ponad barierami światopoglądowymi. Dlatego niesamowicie mi przykro, gdy widzę ten spot, z twarzą mojego taty - z którym też często zdarza mi się nie zgadzać - jako twarzą 'mniejszego zła'. Rozumiem i w pełni popieram krytykę działań polityków, ale nie wskazywanie pojedynczych, konkretnych osób, opatrzonych mianem zła, sugerując wyraźnie, że samemu jest się dobrem. Tym bardziej dziwi fakt, że robi to osoba propagująca otwarte chrześcijańskie wartości. Budowanie polityki na wskazywaniu 'dobrych' i 'złych', nieważne, z której strony barykady do tego dochodzi, nieważne, czy robią to kandydaci, czy obywatele, to niesamowicie przykre zjawisko. I jak widać dotyka nawet tych, którzy zdają się być mu przeciwni" – napisała Natalia Nitras.

I nie sposób się z tym nie zgodzić. Nastoletnia wyborczyni okazuje się mądrzejsza od człowieka, który pretenduje do zajęcia najważniejszej funkcji w państwie.

Hołownia "spalił się" już na starcie kampanii. Złego wrażenia nie zatrze długo.

Michał Wróblewski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)