Wybory parlamentarne i mocne listy wyborcze PiS. Jarosław Kaczyński wystawia rządowi "piątkę" [Opinia]
Jarosław Kaczyński nie zmienia zwycięskiej personalnej taktyki z wyborów europejskich. Na wybory parlamentarne zostaną wystawieni najmocniejsi gracze w obozie władzy. Lider PiS w sobotę przedstawi liderów list wyborczych. Doceni członków rządu i postawi na młodsze pokolenie. Opozycję prezes chce zostawić w tyle. I znowu może mu się to udać.
Opozycja dzieli się i łączy, PiS dzieli i rządzi – tak najkrócej można oddać to, co dzieje się na personalnym zapleczu głównych graczy na polskiej scenie politycznej.
Po stronie opozycji dopiero krystalizuje się formuła, w jakiej poszczególne ugrupowania wystartują w zbliżających się wielkimi krokami wyborach parlamentarnych. Nie ma więc na razie mowy o przedstawieniu przez Koalicję Obywatelską (PO, Nowoczesna, Inicjatywa Polska) list wyborczych.
I mimo że – jak się dowiadujemy w kuluarach Forum Programowego Koalicji Obywatelskiej – PO ma już więcej niż "szkielet" list wyborczych, to ich liderów – w 41 okręgach – poznamy dopiero za kilka tygodni.
Najwcześniej.
Wybory parlamentarne tylko dla sprawdzonych
Obóz rządzący tylko czekał na okazję, żeby wyjść z wyborczą ofensywą.
Dziś PO debatuje i stawia na program (słusznie) oraz "dopięcie" koalicji, która powalczy z PiS. Jarosław Kaczyński stawia na ludzi. Swoich ludzi – sprawdzonych i popularnych w elektoracie prawicy. Członków rządu i młodych. Ministrów i wiceministrów. Zaprawionych w bojach i tych mogących zastąpić "starą gwardię" w przyszłości. A dziś tę gwardię uzupełniających.
Nie ma co ukrywać: każdy średnio zorientowany w polityce wie, że lider Zjednoczonej Prawicy – który przedstawi liderów list w sobotę przed południem – chce politycznie "zderzyć" się z Koalicją Obywatelską. A właściwie "przykryć" propozycje programowe, które ma pokazać Grzegorz Schetyna.
Wie też, że – to powszechna opinia nawet wśród polityków PO – uwagę mediów przyciągną bardziej nazwiska kandydatów do Sejmu, aniżeli najbardziej nawet atrakcyjne zręby programowe największej partii opozycyjnej. I to jest akurat zła informacja.
Zwłaszcza, że Kaczyński – to też przemyślany plan – chce wystawić na "szpicy" list wyborczych naprawdę najmocniejszych graczy. Biorąc pod uwagę różne wypadkowe.
W przypadku wielu klucz doboru jest prosty: sprawdziłeś się w rządzie, możesz być na szczycie.
Wysokość szczytu ustala prezes.
Wybory parlamentarne. Nazwiska dla elektoratu
Jarosław Kaczyński – Warszawa. Mateusz Morawiecki – Śląsk. Jarosław Gowin – Kraków. Zbigniew Ziobro – Świętokrzyskie. Piotr Gliński – Łódź. Jacek Sasin – Lubelszczyzna.
Jadwiga Emilewicz – Poznań, Łukasz Szumowski – Płock, Dariusz Piontkowski – Podlasie, Bożena Borys-Szopa – Gliwice, Michał Dworczyk i Elżbieta Witek – Dolny Śląsk.
To najważniejsze postaci rządu Mateusza Morawieckiego. I to ci politycy mają poprowadzić obóz PiS do zwycięstwa w jesiennych wyborach.
Prezes powtarza skuteczny manewr z wyborów europejskich: stawia na najmocniejsze nazwiska na "szpicach" list. A na politycznych liderów w kilku okręgach "mianuje" przedstawicieli młodszego pokolenia – jak Paweł Szefernaker czy Sylwester Tułajew (obaj są sekretarzami stanu w resorcie spraw wewnętrznych i administracji).
Kolejne nazwiska liderów list: Jarosław Sellin, Marcin Horała, Joanna Lichocka, Marek Ast. Wszyscy wymienieni zbudowali sobie w obozie prawicy w ostatnich latach sporą rozpoznawalność.
I "starzy wyjadacze": jak Marek Kuchciński czy Antoni Macierewicz. Oni poprowadzą listy PiS w kluczowych dla partii okręgach. I świetny wynik mają w kieszeni.
Dobór Kaczyńskiego był prosty: nazwiskami maksymalnie zmobilizować elektorat swojego ugrupowania. A wszystkich wymienionych wyżej tenże elektorat wszak uwielbia.
Wybory parlamentarne. Nazwiska nie wystarczą
Czy na podobną sympatię wyborców będzie mógł liczyć kandydujący po raz pierwszy w wyborach parlamentarnych Mateusz Morawiecki? W jego przypadku zapadła bardzo ciekawa decyzja. Politycznie bardzo logiczna i starannie przemyślana.
Premier ma otwierać listę nie na rodzinnym Dolnym Śląsku, a na... Górnym. To w tym regionie właśnie jest największy rezerwuar głosów potrzebnych do zdobycia (utrzymania) władzy (choć w samych Katowicach jest do zdobycia "tylko" 5 milionów głosów – z katowickiego okręgu ma właśnie startować szef rządu).
Bo w końcu kto wygrywa Śląsk, ten wygrywa wybory.
Czy PiS je wygra? Na pewno nie samymi nazwiskami.
CZYTAJ TEŻ: Za kulisami Forum Programowego Koalicji Obywatelskiej. "Mnie się o PiS-ie już gadać nie chce"
Wybory parlamentarne to test dla premiera
Wiadomo dziś jedynie tyle, iż Jarosław Kaczyński chce pokazać, że jest gotowy do wyborów. W przeciwieństwie do – powtarza PiS – wciąż dzielącej się/łączącej się/nie wiadomo jakiej opozycji.
Wystawieniem Morawieckiego na Śląsku prezes chce pokazać, jak ważny jest to dla niego region. I jak ważny jest dla Kaczyńskiego sam szef rządu.
Decyzją o obsadzeniu pierwszych miejsc na listach wyborczych członkami Rady Ministrów, Kaczyński wystawił rządowi "piątkę".
Decydujący egzamin wyborczy już w październiku. Tyle że wtedy ocen nie będzie wystawiać już prezes.