Wybory do Kongresu USA. Polska bitwa o serce Ameryki stoczy się w Ohio
Polska bitwa o serce Ameryki rozegra się w Ohio, gdzie Marcy Kaptur i J.R. Majewski zmierzą się w kluczowym pojedynku listopadowych wyborów do Kongresu - pisze Radosław Korzycki w tygodniku "Polityka".
Wszystko zaczęło się od przerysowania przez władze stanowe granic 9. okręgu wyborczego w Ohio. To standardowa procedura, realizowana co dekadę po każdym spisie powszechnym. Leżący w północno-zachodniej części stanu okręg faworyzował dotąd jedną partię. Politolodzy i dziennikarze przezywali go ze względu na osobliwy kształt "wężem nad jeziorem Erie", bo ciągnął się wzdłuż wybrzeża od Toledo do Cleveland.
Wspomniany okręg w swym starym kształcie był bezpieczną przystanią Demokratki polskiego pochodzenia, 76-letniej Marcy Kaptur, najdłużej posłującej kobiety w historii Izby Reprezentantów. Dominujący we władzach stanowych Ohio Republikanie zastąpili jednak węża nieco bardziej geometrycznym kształtem – odcięli progresywne przedmieścia Cleveland, za to dorzucili sześć hrabstw szczerze oddanych Donaldowi Trumpowi.
Kaptur po raz pierwszy od 40 lat czeka więc prawdziwa walka o mandat. A los chciał, że stoczy ją z innym polskim Amerykaninem, 42-letnim biznesmenem Jamesem Richardem Majewskim. W środku tzw. pasa rdzy, czyli w stanach niegdyś uprzemysłowionej Północy i Środkowego Zachodu, które od czasów Ronalda Reagana podupadają, już 8 listopada w ramach wyborów do Kongresu rozegra się więc polsko-polska bitwa.
Prawie weteran
Przed kandydowaniem do Izby Reprezentantów Majewski nie był znany. No chyba że w niszowych rejonach internetu, bo namalował na swoim liczącym prawie 1,8 tys. m kw. trawniku napis "Trump 2020". Później pojawił się na kilka sekund w piosence związanego z Trumpowskim ruchem MAGA (czyli Make America Great Again) rapera Forgiato Blow "Let’s Go Brandon Save America", sprowadzającej się w zasadzie do powtarzania co drugi wers hasła "fuck Joe Biden". I z tym kapitałem Majewski stanął do republikańskich prawyborów.
Byłemu prezydentowi ten – jak mawiają Amerykanie – polityczny record Majewskiego jednak wystarczył. Donald Trump oficjalnie wsparł outsidera przeciwko dwojgu popieranym przez republikański establishment kandydatom, doświadczonym legislatorom. Majewski ich pokonał i wygrał prawo do reprezentowania prawicy w listopadowych wyborach.
Dziennikarzowi miejscowej kablówki Spectrum News Taylorowi Popielarzowi nowicjusz w czapce MAGA powiedział, że wybiera się do Waszyngtonu, by walczyć z inflacją, odsunąć od władzy Marcy Kaptur, bo "za każdym razem głosuje tak, jak chcą Joe Biden i Nancy Pelosi" [demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów]. Jedzie tam, aby – odwołując się do retoryki Trumpa – oczyścić stolicę z bagna pełnego politykierów i lobbystów.
Polityczny żółtodziób próbował oprzeć swoją kampanię na legendzie weterana Sił Powietrznych. Szybko się jednak okazało, że żaden z niego bohater. Dziennikarze Associated Press dotarli do dokumentów, wedle których został ukarany za prowadzenie po pijanemu w amerykańskiej bazie w Japonii w 2001 r. Jazda "na gazie" w czasie służby zwykle kończy karierę w wojsku, jednak Stany Zjednoczone wkrótce znalazły się w stanie wojny po atakach terrorystycznych i przełożeni niesfornego żołnierza mieli ważniejsze sprawy na głowie. Skończyło się na obniżeniu stopnia z kaprala na szeregowca.
Wcześniej opowiadał też o gehennie służby w Afganistanie, m.in. o "40 dniach bez prysznica". Z wojskowych archiwów wynika jednak, że pod Hindukusz nigdy nie trafił, za to spędził pół roku w bazie w Katarze, gdzie pomagał w załadunku samolotów. Przyparty przez dziennikarzy do muru Majewski uciekł w opowieść, że w Afganistanie służył, a w dokumentach nie ma śladu, bo to była ściśle tajna misja.
Umiarkowany elektorat największy problem może mieć jednak z udziałem Majewskiego w zamieszkach, do jakich doszło w Waszyngtonie 6 stycznia 2021 r., kiedy to protrumpowscy demonstranci wdarli się do budynków Kongresu. Reporterzy przejrzeli Twittera i znaleźli m.in. filmik, na którym republikański pretendent maszeruje obok wyznawców QAnona, czyli anonimowej grupy, która rozpowszechnia teorie spiskowe m.in. na temat rządu światowego i "zbrodniczej" działalności Demokratów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gorąco na linii USA-Arabia Saudyjska. "Polityka OPEC zagadkowa"
Majewski już w trakcie bieżącej kampanii zaprzeczył, by łączyło go cokolwiek z QAnonem, a na pytanie Taylora Popielarza, czemu wziął udział w owej niesławnej demonstracji, odpowiedział: "Dlaczego? Bo miałem do tego prawo. I wspierałem prezydenta. I zabrałem tam weteranów, by protestowali przeciwko oszustwom wyborczym".
Stalowa Magnolia
Tymczasem jedna ze sprzyjających Demokratom fundacji w lokalnych stacjach telewizyjnych puszcza spoty wyborcze, w których głos zabierają mundurowi. "Majewski był na Kapitolu, w środku tłumu, gdy funkcjonariusze byli bici pięściami, kijami, a nawet amerykańską flagą. I powiedział, że zrobi to ponownie" – stwierdza w jednym ze spotów Scott Clinger, emerytowany policjant z Columbus, podczas gdy w tle wyświetlane są zdjęcia Majewskiego na schodach siedziby Kongresu. "To nie są wartości Ohio. J.R. Majewski powinien być w więzieniu, a nie w Izbie Reprezentantów" – dodaje Clinger.
Marcy Kaptur atak na Kapitol 6 stycznia 2021 r. przeżyła, ukrywając się w swoim biurze. Po zajściach napisała na Twitterze: "Atak na Kapitol jest zamachem na demokrację, przyzwoitość i konstytucję. Ci, którzy podsycali przemoc, muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności".
KLIKNIJ W OKŁADKĘ, BY PRZENIEŚĆ SIĘ DO AKTUALNEGO WYDANIA "POLITYKI"
Wybrana po raz pierwszy w 1982 r. do Izby Reprezentantów Marcia Carolyn Kaptur jest córką tzw. niebieskich kołnierzyków. Jej matka, z domu Rogowska, angażowała się w działalność związkową w fabryce samochodów, a ojciec prowadził mały sklep spożywczy. Kiedy Marcia wchodziła do polityki, w pełnym rolników, pracowników fabryk i hutników Ohio Republikanów prawie nie było.
W 1996 r. niezależny kandydat na prezydenta Ross Perot nazwał ją Stalową Magnolią, bo w czasach, kiedy w Waszyngtonie nie było za wielu kobiet, walczyła tam o interesy klasy ludowej. Tymczasem produkcja z pasa rdzy wynosiła się powoli do Meksyku, potem do Azji Południowo-Wschodniej. A dochody białych bez dyplomu college’u dramatycznie spadały.
Dziś Kaptur może wydawać się pełna sprzeczności. Jest katoliczką, która nie chciała poprzeć Obamowskiej reformy ubezpieczeń zdrowotnych, dopóki nie uzyskała zapewnienia, że z programu nie będzie finansowane przerywanie ciąży. W 2016 r. w demokratycznych prawyborach popierała ultralewicowego jak na amerykańskie warunki Berniego Sandersa przeciwko establishmentowej Hillary Clinton. Murem stoi za związkami zawodowymi.
Złośliwi mówią, że gdy wypowiada się przeciwko układowi o wolnym handlu NAFTA albo kiedy atakuje Wall Street za sprzeniewierzenie się interesom zwykłego Amerykanina, brzmi jak… Donald Trump. Kaptur jest zła na tę część Partii Demokratycznej, która postawiła krzyżyk na białych robotnikach i rolnikach, gotowa oddać Republikanom walkowerem do niedawna jeszcze remisowe stany, jak Ohio czy Iowa, by w zamian budować koalicję opartą głównie na mniejszościach etnicznych.
W epoce bądź co bądź dalej zdominowanej przez Trumpa Demokraci wciąż szukają nowej tożsamości. Są podzieleni na dwie główne frakcje: pierwszej przewodzi pragmatyczna i elitarystyczna Nancy Pelosi, drugiej – młoda, radykalnie progresywna i wyczulona tyleż na nierówności ekonomiczne, co rasowe kongresmenka Alexandria Ocasio-Cortez.
Kaptur do pewnego stopnia łączy te frakcje. Ale ma też coś, czego im brakuje – w sprawach gospodarczych jest populistką. Wall Street przeciwstawia main street. Kiedy trzeba, głosuje tak, jak chce Joe Biden, ale nie dławi swojego wyniesionego z domu konserwatywnego sumienia. – Marcy jest bardzo praktyczna – mówi jeden z urzędników na Kapitolu. – Nigdy nie zależało jej np. na miejscu w Senacie. Skupiła się na Izbie Reprezentantów, bo tam decyduje się budżet, a ona chciała zawsze jak najwięcej pieniędzy przywieźć w rodzinne strony.
Przekleństwo prezydenta
Historia podpowiada, że stronnictwo urzędującego prezydenta przeważnie traci w wyborach do Kongresu w połowie prezydenckiej kadencji. W ostatnich dekadach inaczej było tylko 20 lat temu, kiedy wyborcy wsparli George’a Busha juniora w jego wojnie z terroryzmem, ledwie rok po zamachach na WTC i Pentagon. W analogicznym okresie rządów Billa Clintona Obamę i Trumpa spotkała katastrofa – wszyscy tracili przychylną sobie większość w Izbie Reprezentantów i do końca kadencji mieli w wielu sprawach związane ręce.
Notowania Bidena są w tej chwili gorsze niż wspomnianej trójki w podobnym momencie przed wyborami. Do tego Amerykanie są wściekli na szeroko pojętą władzę za ceny żywności i energii. I chociaż prezydent akurat w tej sprawie może niewiele, to dla elektoratu jest pierwszym i ulubionym winowajcą. Na nieszczęście Republikanów najniższe ceny benzyny są akurat w kluczowych dla kontroli obu izb Kongresu Arizonie, Wisconsin, Georgii, Północnej Karolinie i właśnie w Ohio, gdzie odbędzie się pojedynek między Kaptur i Majewskim.
To, że coś jednak drgnęło w gospodarce, jest jedną z co najmniej trzech przyczyn, dla których Demokraci – wbrew historycznemu szablonowi – odrabiają straty w sondażach. Tak jak Kaptur, której w maju sondażownie nie dawały szans na zwycięstwo, latem wskazywały na remis, a teraz ją dyskretnie faworyzują.
Drugą przyczyną odbicia notowań Demokratów jest oczywiście sam Trump i determinacja jego zwolenników. To, co się dzieje w "polskim" okręgu w Ohio, dobrze oddaje sytuację w całej Ameryce. Wciąż rozżalony przegraną sprzed dwóch lat były prezydent wypowiedział wojnę tym Republikanom, którzy zadeklarowali, że Biden jest legalnie wybranym prezydentem USA. I zaczął wskazywać palcem kandydatów tak radykalnych i podobnych do niego samego jak Majewski, topiąc przy tym umiarkowanych przedstawicieli prawicy o znacznie większych szansach na wygraną.
Trzecia przyczyna, paradoksalnie dająca Demokratom najwięcej nadziei, to czerwcowa decyzja Sądu Najwyższego, który po 49 latach zniósł powszechne prawo do przerywania ciąży na poziomie federalnym i zezwolił stanom na wprowadzanie ograniczeń w dostępie do aborcji, a nawet jej zakazu. Niewykluczone, że to wielkie zwycięstwo konserwatystów i Partii Republikańskiej okaże się dla nich zwycięstwem pyrrusowym.
Sondaż Gallupa z późnej wiosny wskazuje na wyraźną zmianę nastawienia opinii publicznej w stronę pro-choice, czyli na rzecz aborcji legalnej i powszechnie dostępnej. Odsetek takich osób wzrósł w ciągu roku aż o 6 pkt proc. – do 55 proc. Nastroje pro-choice są już najwyższe od 1995 r. Dlatego kandydujący do obu izb Kongresu Demokraci robią wszystko, by z wyborów 8 listopada uczynić ogólnonarodowe referendum w sprawie aborcji.
Mgła wojny
Dla Polski amerykańskie wybory 8 listopada mogą mieć jeszcze inny, fundamentalny wymiar, znów doskonale widoczny w 9. okręgu w Ohio. I wcale nie chodzi o to, że tak czy inaczej wygrają tam nasi (ani Kaptur, ani Majewski nie mówią po polsku, są potomkami XIX-wiecznej emigracji zarobkowej, która w zasadzie utraciła już pamięć o dawnej ojczyźnie).
Co najmniej od 2017 r. Ameryka zmierza ku izolacjonizmowi. A lewica spod znaku Sandersa i Ocasio-Cortez w niczym nie różni się tu od Trumpa. Tymczasem Kaptur jest w sprawach Europy Środkowo-Wschodniej jastrzębiem. Walczyła o powstanie grupy ds. wolnej Białorusi w Kongresie. Długo spierała się z rządem Bidena w sprawie sankcji na Rosję. "Rosyjskie gazociągi to projekty polityczne i mają na celu osłabienie bezpieczeństwa energetycznego Europy" – mówiła po zwycięstwie Bidena. Angażowała się w Trójmorze. I wreszcie – jako jedna z pierwszych członkiń i członków Kongresu – po 24 lutego pojechała do Ukrainy.
Drugi jej konik to wolność słowa i wolne media na Węgrzech i w Polsce. Kiedy w grudniu 2020 r. grupa PKN Orlen poinformowała o podpisaniu umowy przedwstępnej na przejęcie grupy Polska Press, sytuacji bacznie przyglądał się Waszyngton. Kaptur zastanawiała się wówczas, czy nie jest to właściwy moment na interwencję nad Wisłą i powrót po 26 latach Radia Wolna Europa do Polski.
Pamiętajmy jednak, że grudzień 2020 r. był w Ameryce okresem przejściowym: ministrowie Trumpa powoli się pakowali, a Biden dopiero komponował skład swojego rządu. Kiedy pod koniec stycznia 2021 r. Antony Blinken został sekretarzem stanu USA, nie zdecydował się na miękką interwencję w sprawie wolności mediów w Polsce, za którą lobbowała Kaptur.
Teraz, gdy trwa wojna, a Warszawa stała się znów kluczowym sojusznikiem Waszyngtonu, sprawy wolnych mediów w Polsce zeszły na odległy plan. Marcy Kaptur, jeśli zostanie ponownie wybrana do Izby Reprezentantów, będzie jednak o nich pamiętać. Ale jeśli zwycięzcą okaże się J.R. Majewski, a za dwa lata do Białego Domu wróci Donald Trump, Ameryka może zapomnieć nie tylko o polskich mediach, ale że w ogóle ma jakiegoś sojusznika na wschodnich rubieżach Europy.
Radosław Korzycki