"Wtedy pomyśleliśmy - co będzie z tupolewem?"
10 kwietnia br., chwilę przed katastrofą prezydenckiego tupolewa, na smoleńskim lotnisku lądował polski Jak-40. Remigiusz Muś - technik pokładowy Jaka przekazał w rozmowie z TVN 24 informacje, które mogą rzucić nowe światło na katastrofę. Przeczy on m.in. słowom kontrolerów z wieży, którzy twierdzą, iż nie zezwolili Tu-154 na podjęcie decyzji o lądowaniu poniżej poziomu 100 m.
Muś opowiada, iż siedząc w kabinie Jaka słyszał rozmowę wieży z pilotami Tu-154. Jest pewien, że padły tam słowa zezwalające tupolewowi na zejście na poziom 50m. Potwierdzeniem wersji Musia ma być stenogram, w którym komenda z wieży "101 horyzont" pada dokładnie w tym samym momencie, kiedy nawigator podaje wysokość 50 metrów.
Załoga Jaka już wcześniej miała obawy czy prezydencki samolot da radę wylądować. Pomiędzy lądowaniem Jaka, a katastrofą Tu-154 na lotnisku próbował lądować rosyjski Ił. Jak się okazało nieskutecznie. Wtedy też załoga Jaka miała zadać sobie pytanie: "Jeśli swojacy nie wylądowali, to co będzie z tupolewem?"