Polska"Wszystkie procedury w "Halembie" były zachowane"

"Wszystkie procedury w "Halembie" były zachowane"

Minister gospodarki Piotr Woźniak wyraził
przekonanie, że przed katastrofą w rudzkiej kopalni "Halemba",
podczas zejścia górników do wyrobiska "wszystkie procedury były
zachowane i warunki pracy były zapewnione takie, żeby były
bezpieczne". Jak powiedział, górnicy zeszli pod ziemię z zastępem
ratowników.

22.11.2006 | aktual.: 22.11.2006 10:07

Obraz

Zobacz więcej zdjęć:
Tragedia w kopalni Halemba

We wtorek wybuch metanu zabił w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej ośmiu górników; 15 kolejnych jest poszukiwanych. Na powierzchnię udało się wydobyć ciała sześciu zabitych.

To raczej złośliwość kopalni. Górnicy rzadko się mylą, ponieważ za dużo ryzykują - podkreślił w środę w Radiu Zet minister gospodarki, który był we wtorek wieczorem na miejscu katastrofy.

Podczas porannej audycji Woźniak otrzymał wiadomość i poinformował, że "udało się przewentylować wyrobisko, ratownicy znowu są na miejscu". W nocy ze względu na wysokie stężenie metanu w rejonie katastrofy penetrowanie wyrobiska zostało przerwane.

Minister powiedział, że obecnie na miejscu katastrofy pracuje 11 zastępów ratowniczych czyli 55 ludzi.

Podkreślił, że górnicy, którzy pracowali przy wyrobisku to byli zawodowcy; to był jeden zastęp ratowniczy - pięciu ludzi, pięć osób dozoru z kopalni oraz 15 osób z obcej firmy. Dodał, że byli to mężczyźni w wieku od 21 do 51 lat.

To byli doświadczeni górnicy, wszyscy mieli dopuszczenia do pracy. Nie wykryliśmy na pierwszy rzut oka żadnych odstępstw od normy - zaznaczył Woźniak i dodał, że byli to w większości górnicy z Rudy Śląskiej, którzy odeszli z kopalń. Minister zapewnił, że gdy tylko będzie znana tożsamość ofiar, kopalnia powiadomi ich rodziny.

To jest niebezpieczna kopalnia - powiedział Woźniak. Przypomniał, że W 1990 r. zginęło tam 19 górników w jednym wypadku.

Pytany, czy warto było poświęcać życie górników dla sprzętu wartości 70 mln zł, odparł, że nikt nie miał zamiaru poświęcać życia, a była to rutynowa procedura likwidacji wyrobiska. Wymontowywano tam narzędzia urabiające i elementy obudowy, które są niezmiernie kosztowne i potrzebne gdzie indziej - wyjaśnił.

Do tragedii doszło we wtorek po południu ok. 1030 metrów pod ziemią, przy ścianie wydobywczej, przeznaczonej do likwidacji, właśnie ze względu na trudne warunki pracy i zagrożenie dla górników. Od 18 listopada w miejscu wybuchu trwały prace przy wydobywaniu wartego ok. 70 mln zł sprzętu.

Źródło artykułu:PAP
wybuchgórnicykopalnia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)