Wspomnienie o Leszku Millerze juniorze. "Opiekował się nami po katastrofie śmigłowca"
- Znałam Leszka juniora wiele lat. Pamiętam, jak opiekował się nami, po katastrofie rządowego śmigłowca Mi-8. Gdy kilka minut po pogrzebie zobaczyłam okładkę "Faktu", zastanawiałam się, w czyjej chorej głowie mógł się zrodzić taki pomysł - mówi Wirtualnej Polsce Aleksandra Jakubowska, była polityk SLD.
04.09.2018 | aktual.: 04.09.2018 16:13
W 2003 roku pod Warszawą rozbił się wojskowy śmigłowiec Mi-8, wiozący ówczesnego premiera Leszka Millera. Na pokładzie była również szefowa jego gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska.
- Leszek junior odwiedzał nas w szpitalu. Razem z Olą (matką), przynosili nam maści, gdy te w szpitalu już się skończyły. Przez wiele lat obserwowałam, jak bardzo się kochali - przyznaje Jakubowska.
Podkreśla, że oskarżanie byłego premiera, że poświęcał synowi zbyt mało uwagi, to absurd. - Są takie czasy, że wszyscy dużo pracujemy. Żaden polityk, czy dziennikarz, nie narzeka na nadmiar wolnego. Ale Leszek dbał o relację z synem i wiele dla siebie znaczyli - podkreśla.
Skandaliczna okładka "Faktu"
"Ojciec wybrał politykę, a syn sznur" - brzmiał tytuł okładki weekendowego wydania "Faktu". Zdaniem wielu, to bezpardonowy atak na byłego premiera Leszka Millera, którego syn prawdopodobnie popełnił samobójstwo. W tekście podkreślane były problemy Millera juniora z alkoholem, depresją i małżeństwem.
Foto: Leszek Miller junior ze swoją partnerką
- Znam Leszka od 30 lat, ale jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Dla niego jako rodzica był to niesamowicie trudny moment. Po pogrzebie usiadłam na chwilę, by się otrząsnąć i wtedy zobaczyłam tę okładkę - zdradza Wirtualnej Polsce Jakubowska.
- Ona mną wstrząsnęła. Zastanawiałam się, w czyjej chorej głowie mógł się zrodzić taki pomysł - dodaje.
W sieci rozpętała się burza. Internauci, dziennikarze i politycy byli oburzeni. Naczelny "Faktu" Robert Feluś napisał krótkie, jednozdaniowe przeprosiny i opublikował je na Twitterze.
Zdaniem Jakubowskiej, przeprosiny nie wyglądały na szczere. Potem pojawiły się kolejne, mocniejsze i dłuższe. "Wykazaliśmy się brakiem szacunku, przekraczając granicę dobrego smaku i zasad" - przyznał w specjalnym oświadczeniu Feluś.
We wtorek media obiegła z kolei informacja, że naczelny "Faktu" zrezygnował ze stanowiska.
Zdaniem byłej polityk SLD, raczej to pracodawcy podziękowali jemu za współpracę, niż on sam z niej zrezygnował.
- Zresztą roztrząsanie tego nie ma już sensu. Ważne, by w pogoni za newsem, sprzedażą i klikalnością, media nie przekraczały kolejnych ekstremalnych granic. Wielu moich znajomych z branży twierdzi, że tej machiny nie da się już zatrzymać, ale ja mam nadzieję, że będzie inaczej - podkreśla.
Sama również jest dziennikarką, a w przeszłości pełniła funkcję m.in. rzecznika prasowego rządów Józefa Oleksego i Włodzimierza Cimoszewicza. Zdradza, że jej również robiono np. zdjęcia, jak stoi w łazience w lokach, a potem publikowano w gazecie. - To było dziwne, ale nie niebezpieczne - zaznacza.
Pogrzeb ukochanego syna i jedynego dziecka
W sobotę odbył się pogrzeb Leszka Millera juniora. Urna z jego prochami spoczęła w rodzinnym grobowcu.
"Dlaczego umarłeś?" - pytał podczas uroczystości były premier Leszek Miller. Potem dodał: "To pytanie będzie nas dręczyć przez całe nasze życie. Towarzyszyć nam będzie jeszcze ponura moc słowa "nigdy". Już nigdy nie usłyszymy z ust naszego syna pogodnego 'cześć mama, cześć tata, co słychać?'".
W poniedziałek Leszek Miller oświadczył, że pozywa wydawcę i redaktora naczelnego "Faktu". "W związku z rażącym naruszeniem dóbr osobistych moich i mojej najbliższej rodziny, kieruję pozew sądowy przeciwko wydawcy i redaktorowi naczelnemu" - napisał na Twitterze były premier.