WSI idzie po władzę
W tle stowarzyszenia Libertas, które 16 stycznia złożyło w sądzie wniosek o rejestrację, są – jak ustaliła „GP” – byli szefowie WSI i osoby związane z handlem bronią. Firmują Libertas politycy prawicowi, m.in. eurodeputowani: Sylwester Chruszcz i Dariusz Grabowski, byli działacze LPR.
Mogą być listkiem figowym dla oficerów WSI, którzy po zwycięstwie nowej partii sprawowaliby faktyczną władzę nad gospodarką i finansami w kraju.
Libertas ma być polskim oddziałem partii irlandzkiego milionera Declana Ganleya. Ugrupowanie to działa w wielu krajach UE, kwestionując działania Wspólnoty, w tym m.in. negując traktat lizboński. Czy Ganley wie, jak trafiają niektórzy członkowie do jego ugrupowania w Polsce?
– Wykorzystując niezadowolenie elektoratu PO z rządów tej partii i części elektoratu zawiedzionego działalnością PiS, niektórzy wojskowi o rodowodzie z WSI ze Stowarzyszenia „Pro Milito” mogą przejąć w Polsce władzę i kontrolę nad gospodarką. Wśród polityków mówi się, że gdy Libertas rozwinie skrzydła, do tego ugrupowania przejdą dwaj czołowi politycy PO – jeden, o którym pisano, że jest blisko związany z WSI, drugi – zaprzyjaźniony z byłym szefem „wojskówki” – mówi „GP” osoba związana ze służbami specjalnymi. – Być może jest to „spisek” byłych oficerów WSI, a być może wariant mający na celu utrzymanie ciągłości władzy, przygotowywany przez polityków partii, które są beneficjentami III RP, na czas gdy wśród elektoratu przeważą nastroje narodowo-niepodległościowe – dodaje.
„Pro Milito” zostało zarejestrowane 10 marca 2008 r. Ma ono poważne ambicje polityczne. Komendantem głównym stowarzyszenia został gen. Tadeusz Wilecki, absolwent Akademii Sztabu Generalnego Związku Sowieckiego. W najwyższych władzach znaleźli się m.in. gen. Marek Dukaczewski – były szef WSI, szkolony w GRU, płk Jan Oczkowski – b. szef Biura Bezpieczeństwa Wewnętrznego WSI.
Oprócz postulatu nawiązania zerwanej ciągłości z komunistyczną armią PRL w programie „Pro Milito” zwraca uwagę retoryka bogoojczyźniana, niepasująca do generałów WSI, wychowanych w tradycji podporządkowania ZSRR. Strona internetowa „Pro Milito” zaczyna się od hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
WSIowy koncern narodowy
Członkowie nieformalnej grupy, która bazując na niezadowoleniu z obecnej klasy politycznej od dłuższego czasu zamierzała utworzyć ruch społeczno-polityczny, głosząc hasła narodowo-patriotyczne, spotykali się w siedzibie prywatnej spółki – Polskiego Konsorcjum Finansowego SA, kierowanego przez Tomasza Czaplaka. W zarządzie PKF byli m.in.: Zbigniew Nita (były prezes PKF) – wiceminister gospodarki w rządzie Buzka, później wiceprezes PHZ Bumar; Janusz Partyka – członek zarządu PHZ Bumar; płk Krzysztof Tonderski, później członek zarządu konkurencyjnej dla Bumaru firmy Cenzin; nieżyjący już Andrzej Krężel, brat byłego prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu Arkadiusza Krężla; Waldemar Milewicz – pracownik gabinetu ministra obrony narodowej (w czasach Komorowskiego i Szeremietiewa), potem członek zarządu Cenzinu.
Jednym z podstawowych celów tej nieformalnej grupy jest doprowadzenie do utworzenia dużego koncernu narodowego po połączeniu polskich stoczni z cywilną częścią Bumaru. Likwidacja stoczni krzyżuje te plany. To dlatego prezes Polskiego Koncernu Finansowego SA Tomasz Czaplak zaangażował się w obronę stoczni i krytykę specustawy, która doprowadzi do ich sprzedaży. O ile obrona stoczni jest z punktu widzenia interesów narodowych słuszna, podobnie jak pomysł utworzenia koncernu narodowego, o tyle kierowanie nim „z tylnego siedzenia” przez byłych szefów WSI i osoby handlujące w czasach WSI bronią, na pewno dla interesów Polski korzystne nie jest. A takie ryzyko istnieje. W biurze prezesa Czaplaka bywają bowiem, oprócz działaczy niepodległościowych, byli szefowie WSI, gen. Konstanty Malejczyk i gen. Marek Dukaczewski, z którymi łączy go, czego nie ukrywał w rozmowie, bliska znajomość. W grupie jest również pozytywnie zweryfikowany oficer WSI, czynny oficer kontrwywiadu wojskowego, deklarujący się jako narodowy
patriota. W nieformalnej grupie, która lobbowała za utworzeniem nowego ruchu społeczno-politycznego, jest też Ryszard Walczak, przewodniczący Ruchu Społecznego Obrony Stoczni i Gospodarki Polskiej im. gen. Józefa Hallera, zarazem prezes Stowarzyszenia Komitetu Budowy Pomnika Romana Dmowskiego. On również jest częstym gościem Czaplaka. Do Ruchu Obrony Stoczni należą także m.in. znany działacz opozycji w PRL ks. Józef Maj, Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy, NSZZ „Solidarność Ursus”, Polska Misja Katolicka w Paryżu, Stowarzyszenie Weteranów Wojny Polsko-Bolszewickiej 1920 r. i ich rodzin. Członkami nieformalnej grupy są: eurodeputowany Sylwester Chruszcz oraz biznesmen Stanisław Adamski-Chwalibóg, który w rozmowie przedstawiał się nawet jako przyszły lider formującego się ruchu, którego celem, jak twierdzą jego członkowie, jest sięgnięcie po władzę. Adamski-Chwalibóg, który, jak mówi Czaplak, zaczynał karierę w firmach polonijnych, w 2003 r. kupił na aukcji za 30 tys. zł portret Jolanty Kwaśniewskiej
pędzla Rafała Olbińskiego. Cały dochód z tej aukcji zasilił fundację Jolanty Kwaśniewskiej „Porozumienie bez barier”.
Przed ostatnimi świętami Bożego Narodzenia u znanego opozycjonisty ks. Maja na warszawskim Służewie urządzono spotkanie opłatkowe, w którym uczestniczyli m.in. Tomasz Czaplak, Ryszard Walczak i Sylwester Chruszcz.
Osoby kojarzące się z działalnością prawicową i niepodległościową nie pasują do towarzystwa ludzi o rodowodzie lewicowym i wysokich oficerów komunistycznych specsłużb. Prawdopodobnie wielu, a może większość, nie zdaje sobie sprawy, że w tle nieformalnej grupy założycielskiej ruchu są generałowie WSI szkoleni w Moskwie. – Chruszcz czy Walczak bywali u mnie w sprawie prywatyzacji stoczni, której chcieli zapobiec. Nie znam się na polityce i nie zamierzam tworzyć partii politycznych. To politycy wykorzystują sprawy prywatyzacji stoczni i przemysłu zbrojeniowego do swoich rozgrywek. Malejczyka i Dukaczewskiego znam, całe życie mi przeszkadzali – mówi „GP” prezes Czaplak. Spytaliśmy, dlaczego w takim razie ich przyjmował u siebie? – Ma pan rację. Jednego dziś przegoniłem – odpowiada szef PKF.
Gry wokół stoczni
Elementem gry, która ma doprowadzić do powstania na bazie majątku stoczni i Bumaru narodowego koncernu, jest sprawdzanie przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, czy biznesmeni związani z rosyjskimi tajnymi służbami szantażowali jednego z wysokich rangą urzędników Ministerstwa Gospodarki w czasie rządów PiS. „Biznesmeni rosyjscy byli zainteresowani decyzjami dotyczącymi prywatyzacji przemysłu stoczniowego” – pisał tygodnik „Wprost”. Hakiem na urzędnika miały być kompromitujące zdjęcia z jednej z warszawskich agencji towarzyskich (przy ul. Wilczej – przyp. LM). W związku z tą sprawą minister Klich spotkał się nawet z szefami zarządów operacyjnych SKW. Informację tę nieprzypadkowo przemycono do mediów właśnie teraz, gdy powstaje nowa partia. Chodzi o powrót do sprawy prywatyzacji polskich stoczni, ukaranie winnych i doprowadzenie do nowelizacji specustawy stoczniowej, a potem realizacji projektu koncernu narodowego. Rozliczenie winnych i nowelizacja specustawy są potrzebne, ale nie po to, by majątkiem stoczni
zarządzali z cienia byli ludzie WSI, choćby to byli… fachowcy. Bo choć odcinają się od rosyjskich służb, w archiwach moskiewskich są na nich haki. Niewykluczone, że niedawne zamknięcie Instytutu imienia ks. prałata Jankowskiego ma związek z tymi działaniami, ponieważ to bywalcy Instytutu, w tym politycy i biznesmeni (również sprawdzany przez SKW polityk PiS), byli po zakrapianych imprezach nagrywani w agencji towarzyskiej przy ul. Wilczej w Warszawie, o czym pisała „Rzeczpospolita”. A TVN wyemitował film, w którym prezes Instytutu, Mariusz Olchowik, groził jednemu ze współpracowników i go wyzywał. Na prezesa Instytutu w likwidacji został powołany Ryszard Walczak, przewodniczący Komitetu Obrony Stoczni. Ktoś te działania aranżował w konkretnym celu.
Lista Ganleya
W polskim oddziale Libertas oprócz europosłów związanych dawniej z LPR jest były poseł Samoobrony Mateusz Piskorski. Rozmowy o wspólnym starcie ze stowarzyszeniem Libertas w wyborach do Parlamentu Europejskiego prowadzi również Unia Polityki Realnej. Stowarzyszenie Libertas miało połączyć partie „Naprzód Polsko” Janusz Dobrosza, „Prawicę Rzeczypospolitej” Marka Jurka, Stronnictwo „Piast” Zdzisława Podkańskiego oraz europosłów LPR. Celem miała być wspólna lista wyborcza do europerlamentu. Marek Jurek wycofał się jednak z tego projektu.
Według tvp. info jest już niemal pewne, że z listy Ganleya do PE wystartują: były wicemarszałek Sejmu Janusz Dobrosz oraz eurodeputowani Bogusław Rogalski, Sylwester Chruszcz, Dariusz Grabowski, Andrzej Zapałowski i być może Bogdan Pęk.
Leszek Misiak