RegionalneWrocławWszyscy patrzą na granicę z Białorusią. Na zachodzie Polski wcale nie jest lepiej

Wszyscy patrzą na granicę z Białorusią. Na zachodzie Polski wcale nie jest lepiej

Od kilku tygodni uwaga rządu i opinii publicznej zwrócona jest na Usnarz Górny i granicę z Białorusią, gdzie dochodzi do wielokrotnych prób nielegalnego wejścia na terytorium Polski. Okazuje się, że po zachodniej stronie kraju wcale nie jest lepiej, choć wiele się o tym nie mówi.

Wszyscy patrzą na granicę z Białorusią. Na zachodzie Polski wcale nie jest lepiej
Wszyscy patrzą na granicę z Białorusią. Na zachodzie Polski wcale nie jest lepiej
Źródło zdjęć: © Straż Graniczna
Łukasz Kuczera

07.10.2021 17:05

Nadodrzański Oddział Straży Granicznej, który odpowiada za granicę z Niemcami i Czechami, poszukuje pracowników. Wydawać, by się mogło, że powodem są braki kadrowe spowodowane przerzuceniem części strażników na wschód Polski. W końcu tam od kilku tygodni sytuacja jest ekstremalnie ciężka.

- Nic bardziej mylnego - mówi WP Wrocław mjr Joanna Konieczniak, rzecznik prasowy Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej. Jak tłumaczy, wolne etaty były na długo przed wybuchem kryzysu na granicy z Białorusią. Część pracowników odchodzi na emeryturę, inni zmieniają branżę.

Co warte podkreślenia, żaden ze strażników z Dolnego Śląska i zachodnich ziem Polski nie został przeniesiony do ochrony granicy z Białorusią. Wystarczająco dużo pracy jest tutaj na miejscu.

Wszyscy patrzą na granicę z Białorusią. Na zachodzie Polski wcale nie jest lepiej

- To nie jest tak, że próby nielegalnego wejścia na teren Polski są tylko przy granicy z Białorusią. My też mamy swoje czynności, wielu cudzoziemców próbuje nielegalnie dostać się do Niemiec czy Czech, bo poszukują tam lepiej płatnej pracy - tłumaczy mjr Konieczniak.

O ile Polska wprowadziła stan wyjątkowy w województwie podlaskim i województwie lubelskim, zabezpieczyła granicę z Białorusią specjalnym płotem, o tyle migranci próbują dostać się do naszego kraju z różnych kierunków. Część z nich, chociażby przez granicę z Litwą, pojawia się w Polsce i obiera kierunek na Zachód.

Chcą pomagać migrantom. Mają obawy przed pokazaniem twarzy

- Próbujemy ich wyłapywać. Zatrzymujemy wyrywkowo ciężarówki, sprawdzamy punkty postoju samochodów. Gdy uda się kogoś złapać, przeważnie jest rozczarowany, że złapano go akurat w Polsce - mówi jeden z funkcjonariuszy Straży Granicznej z Dolnego Śląska.

Dowody? Końcówka września 2021 roku. Rozładunek jednej z ciężarówek we Wrocławiu, z której nagle wyskoczyło pięciu obcokrajowców - czterech Afgańczyków i jeden Pakistańczyk. Kierowca swoją trasę rozpoczął w Rumunii, przejeżdżał przez Węgry i Słowację. Nawet nie wiedział, że wiezie pasażerów "na gapę". Zatrzymani chcieli dotrzeć do Niemiec albo Holandii - w zależności od szczęścia.

Marzec 2021 roku, na długo przed wystąpieniem problemu na granicy polsko-białoruskiej. Kierowca ciężarówki jadącej z Turcji jest kontrolowany pod Wrocławiem. Straż Graniczna odkrywa w nim dwóch obywateli Maroka. - Obaj cudzoziemcy zamierzali dostać się do jednego z europejskich krajów. Jeden z nich zasugerował nawet funkcjonariuszom, by wydalili go do Belgii - wspomina mjr Konieczniak.

Ośrodki dla uchodźców na zachodzie Polski są pełne

Dużo mówi się o sytuacji na wschodzie Polski, tymczasem niewielu Polaków wie, że po drugiej stronie kraju mamy ośrodki dla cudzoziemców. Nad tymi w Krośnie Odrzańskim i Wędrzynie czuwa Nadodrzański Oddział Straży Granicznej. Oba pękają w szwach. Są zapełnione głównie przez Afgańczyków.

Do Krosna Odrzańskiego trafiają osoby, które mają postanowienie sądu o umieszczeniu w ośrodku strzeżonym. Są to cudzoziemcy, którzy przekroczyli granicę jeszcze przed kryzysem polsko-białoruskim. W sierpniu doszło do ich relokacji, aby na wschodzie zrobić miejsce dla tych uchodźców, którzy ostatnio przekraczają granicę z Białorusią. To zapełniło krośnieński ośrodek.

Dlatego w Wędrzynie powstała jego filia. Tam znajdują się z kolei cudzoziemcy ubiegający się o azyl. Pozostają w nim do czasu rozpatrzenia wniosków. - Prawda jest taka, że Polska to kraj tranzytowy dla 99 proc. cudzoziemców - nie ukrywa mjr Konieczniak.

Sytuacja stała się na tyle krytyczna, że strażnicy z zachodniej części Polski w ostatnich tygodniach otrzymują wsparcie kolegów po fachu z Morskiego i Śląskiego Oddziału Straży Granicznej.

Praca czeka. Co oferuje Straż Graniczna?

Pracę w Straży Granicznej mogą podjąć kobiety i mężczyźni. Należy posiadać pełnię praw publicznych, a w momencie przyjęcia do służby nie można mieć przekroczonego 35. roku życia. Konieczne jest też obywatelstwo polskie i średnie wykształcenie.

Proces rekrutacyjny składa się z dwóch etapów: najpierw obejmuje on weryfikację dokumentów, później dochodzi do rozmowy kwalifikacyjnej, badań psychologicznych i badań psychofizjologicznych.

Po przejściu tych zadań, ochotnika czeka egzamin w ośrodku szkolenia straży granicznej. Składa się on z testu o wiedzy ogólnej, ze znajomości języka obcego, sprawności fizycznej i kolejnej rozmowy kwalifikacyjnej. Na samym końcu starający się o pracę przechodzi badanie lekarskie.

Pozytywna kwalifikacja oznacza skierowanie na 3,5-miesięczne szkolenie podstawowe, miesięczną praktykę w macierzystej jednostce i 3-miesięczne szkolenie podoficerskie. - Pensje dla nowo przyjętych w Straży Granicznej wahają się od 3,7 tys. zł do 4,1 tys. zł na rękę. Zależy to od stażu i dodatków - mówi mjr Konieczniak.

To właśnie kwestia pensji powoduje, że wakatów jest tak dużo. Mówią o tym sami strażnicy. - Pilnujemy, by cudzoziemcy nie dostali się do Niemiec, gdzie taka osoba może dostać 1100 euro zasiłku dla bezrobotnych - komentuje jeden ze strażników.

Źródło artykułu:wroclaw.wp.pl
wrocławstraż granicznapolska
Zobacz także
Komentarze (0)